reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poznajmy się

wiek: 26 lat
Nasze dzieci: Aniołek 13.09.2010 ( 13 tc)
Miejscowość lub okolice pochodzenia: warmińsko- mazurskie
stan cywilny: mężatka od kwietnia 2009


a o to i moja historia... Moja ciąża była planowana tzn. zaskoczyło mnie to, że udało się tak szybko bo w trzecim cyklu od odstawienia tabletek. Ale może od początku. Problemy ginekologiczne mam od zawsze. Moim największym problemem były zapalenia i miałam chyba wszytskie możliwe bakterie i grzyby. Do póki nie trafiłam na normalnego lekarza, męczyłam się jakieś 3 lata. Gdy uspokoiły się zapalenia to zaczął się cyrk z okresem, nie miałam go po 60 dni. Wyniki hormonów wszytskie ok. Po jakimś czasie diagnoza zespół policystycznych jajników i w wieku 22 lat usłyszałam że natychmiast mam się starać o dziecko bo im dłużej będę czekać tym gorzej. Na początek tabletki anty, aby jajeczka popękały w jajnikach. No i brałam tabletki jakieś 3 lata. Chciałam by wszytsko było po kolei, zareczyny, ślub itp. Rok po ślubie odstawiłam tabletki, zaczęłam brac folik. Dwa okresy dostawałam w miare normalnie, a trzeciego już nie dostałam.
test zrobiłąm na 32 dzien cyklu, piekne dwie kreski, tel do gin. Miałam się zgłosić w 7-8 tyg. Chciałam krzyczeć całemu światu jaka jestem szczęśliwa. Wizyta na początku 8 tyg a wg USG 5t1d. Zarodek 1 mm. Zrobiłam hormony tarczycy- ok, toxo- nigdy nie przechodziłam, cytomegalia- przechodziłam dawno, mam grupe krwi +, przeciwciał nie ma, hbs ok. Od wizyty brałam luteinę, brzuch rósł i to dość szybko. Nie wymiotowałam, poza zawrotami głowy wsio ok. Nawet okrutne migreny przeszły. Kolejna wizyta po jakis 2 tyg serducho biło jak szalone, a płód wg USG był tylko tydzien młodszy niz liczenie z okresu. Szczęśliwa poinformowałam wszytskich dookoła, powiedziałam w pracy. W 13 tyg idać po mieści poczułam, że mam mokro... zasłaniam się reklamówką...gdy dotarłam do domu spodnie zakrwawione... trafiłam do szpitala i diagnoza płód obumarł w 8t6d, czyli jakieś 5 dni po tym jak widziałam jego serduszko, a ja za 3 dni miałam mieć USG w 4D.... to była sobota, a w poniedziałek 13.09.2010 miałam zabieg.
Czasem myślę, że za bardzo kocham dzieci... i nie będzie mi ane mieć swojego....
 
reklama
Ok, no to od nowa. Mam 27lat, mam wspaniałego męża i dwóch syneczków gdzieś tam w niebie ur. 17.03.2009. mieszkam w Egipcie

Przeczytałam wasze historie i jestem w szoku jak byłyście traktowane w szpitalach, przed porodem, podczas zabiegów itd. Akutrat pod tym względem mam dobre doświadczenia.

A my, no cóż. staralismy się o dzieciątko ponad rok. nie mialam owulacji przez bardzo długo, chodziłam do tzw. specjalistow w warszawie i nic. generalnie konczyło się na przepisanej luteinie, niby są cysty ale przeciez sie same wchłoną i tyle. a w następnym miesiącu powtórka z rozrywki byłam załamana. Maż powiedział zebym spróbowała lekarza w Hurghadzie, a ja na to, no co ty, najlepsi w warszawie mi nie pomogli a tu niby ktos sie zna??
no i byłam w błędzie. poszłam do poleconego lekarza, okazał się super facetem, ktory mieszkał w kanadzie przez ok 30 lat a wrocił na stare smieci bo mu sie jakas alergia przyplatała i musi siedziec w suchych klimatach na moje szczęście:-D
Facet zrobił mi wywiad przez ponad godzinę, zbadał wszystko co się da:szok: wysłał na badanie hormonów przysadki mózgowej (czego nikt w pl nie uznał za konieczne, nawet na glupi progesteron) następnego dnia miałam wyniki i diagnoza PCO.
Dostałam lek hormonalny Clomid i udalo się po dwóch cyklach

Ciąża przebiegała bez zastrzezen, a pewnego dnia wstałam rano z rozwarciem 3cm, zupełnie bez bólu no i musielismy jechac na porodówke niestety. mam dokladnie to samo co moja siostra, ktora urodziła 2 razy ok 20 tyg z powodu niewydolnosci szyjki. To był koszmar, dzieci przeciez zyły i miały się urodzic zeby umrzec
W trakcie porodu okazało się ze jest tam cos jeszcze okazało się ze zaśniad. Lekarz zaczął powtarzac ze dobrze się stało, bo on tego nie widział na usg i ze gdyby nie moja szyjka to na pewno zmarłabym od krwotoku. Zasniad powoduje wiele objawów w trakcie ciąży jednak ja nie miałam zadnych, poza tym chłopcy zasłaniali to cudo dość skutecznie.
Moje dzieci były piękne, raczej podobne do taty. W szpitalu zostawili nam je zebysmy mogli się z nimi pozegnac, cały czas były ze mną. Mąz pochował je tego samego dnia.
Macica wielkosci 28tc z zasniadem praktycznie jest do usunięcia, jednak moj lekarz postanowł walczyc.
skonczyło się na chemioterapii. chemię brałam do sierpnia 2009.
Teraz znow się staramy.
Oby tym razem było dobrze
 
Imię: Ola
Wiek 28
Nasze dzieci Aniołek 22.10.2010 (17tc)
Miejscowośc bądz okolice pochodzenia Mazowsze

Witajcie, czytam Was od 2 tygodni i chciałabym do Was dołączyć - aby skorzystać z waszego wsparcia i tez kogoś podnieść na duchu.
Nasza historia:
Najpierw było jak w bajce - piękne lato, cudowny ślub i owocna podróż poślubna, z której przywieźliśmy cos więcej, niz tylko opaleniznę. Niestety, praktycznie od dnia, gdy na teście ukazały się 2 krechy, zaczęły się problemy. Najpierw zaczęłam plamić - usg wykazało sporego krwiaka. Moja zapobiegliwa gin zbadała mi hormony i stwierdziła, że "tak dziadowskiego progesteronu, to jeszcze nie widziała" - i dostałam serię zasztrzyków, które średnio działały, więc w końcowej fazie moje biedne 4litery codziennie dostawały porcję kłucia. Na szczęście mój dzielny mąż uprosił położną o szkolenie pielęgniarskie- robi zastrzyki sprawniej i delikatniej niż niejeden profesjonalista.
Tak więc pierwszy trymestr upłynął mi na leżeniu plackiem i niecierpliwym oczekiwaniu na czas, gdy łożysko wreszcie przjmie produkcję hormonów od moich leniwych jajników. W międzyczasie ze 3 razy byliśmy na izbie przyjęć z mocnymi krwawieniami, ale nasza Fasola walczyła dzielnie i nie dawała się mojemu opornemu organizmowi.
i tym sposobem dobrnęliśmy do 15 tygodnia - hormony skoczyły i plamienia stały się minimalne, a krwiak się ewakuował. Aż tu pewnej nocy obudziłam się w kałuży wody. Popędziliśmy do szpitala, gdzie stwierdzono "znaczny ubytek płynu owodniowego", ale jako że nie dopatrzono się żadnej dziury i po tej jednorazowej powodzi nic się nie sączyło, dano nam nadzieję, że maleństwo sobie dosiusia... Nie dosiusiało. 21. października na wiziycie kontrolnej lekarz nie stwierdzil akcji serca Fasolki. Nie mogłam w to uwierzyć - przeciez dzidzia tak walczyła, dotrwaliśmy do 2 trymestru...
Miałam szczęście, że od razu wzieli mnie na oddział i następnego dnia w nocy, po dwóch dawkach tabletek, urodziłam martwego dzidziusia.
Wczoraj pochowaliśmy go obok mojej ukochanej babci, która przeżyła 94 lata. Wiem, że zaopiekuje się naszym dzieckiem, które nie miało szans by przeżyć cokolwiek.
jest ciężko, czuje się jak w koszmarnym śnie, ale przecież nie muszę Wam tego tłumaczyć. Ale staram się patrzeć w przyszłość - za 3, 4 miesiące może uda się znowu. I, jak mówi mój mąż, zrobimy naszemu maleństwu lepsze, zdrowe ciałko, bo to było felerne i Fasol wolał poczekać na w pełni sprawne...
 
Imię: Anastazja
Wiek: 25 lat
Nasze dzieci: 6.03.2010 - Kornelia
[*](25 tc)
Miejscowość : Kraków

Od początku...

Na początku listopada okazało się że jestem w ciąży. Pierwsza reakcja - z moim wtedy chłopakiem,obecnie mężem - przeżyliśmy szok.
Ale już następnego dnia ogromne szczęście i radość. Po 2 tyg. trafiłam do szpitala, prosto z gabinetu lekarza(usłyszałam że jak chcę ratować dziecko to mogę pojechać do szpitala, a jak nie to mogę iść do domu i leżeć plackiem!!!) w szpitalu okazało się że to krwiak i po tygodniu wypuścili mnie do domu.
Wszsytko było w porządku aż do 28.02, wieczorem siedząc przed telewizorem poczułam że coś się ze mnie leje, szybko się ubrałam i pojechaliśmy do szpitala. Po drodze ( teraz się z tego śmieję ) miałam nadzieję że mam nie trzymanie moczu:)
Niestety okazało się że to wody, nie mogłam zostać w szpitalu w którym pracował mój lekarz, bo w krakowie tak jest że wszsytkie dzieci poniżej 1500 gr muszą być urodzone w szpitalu uniwersyteckim. Co Ja tam przeżyłam - lepiej nie wspominać,
gdyby nie praktykantki pewnie bym nie wytrzymała i dnia.
Przez 5 dni które tam leżałam mierzono mi temperature i ciśnienie,2 razy dziennie słuchali bicia serca(jak nie zapomnieli),byłam 24 h podłączona pod króplówkę z różnymi antybiotykami. Trzeciego dnia dostałam wysypki (uczulenie nie wiadomo na co, pewnie na przesyt tych wszystkich leków),w szpitalu nie było nawet wapna, musieli mi przynieść!
W czwartek zgłosiłam lekarzowi że mam "zielone upławy", na co lekarka stwierdziła że to nic takiego. W piątek z rana "zapomnieli" sprawdzić tętno, dopiero wieczorem przyszła pielęgniarka i niestety nie mogła znaleźć - USG - "przykro nam Pani dziecko nie żyję"
Porodówka - leki uspokajające, o 24:00 zaaplikowano mi tabletkę na rozwarcie, o godz. 01:40 już nie miałam małej lokatorki, narkoza-zabieg- ok.3 wróciłam na porodówkę, a rano zawieźli mnie na salę gdzie leżały 2 dziewczyny przed porodem i 1 po porodzie!!
Wiadomo - wyszłam na własnę żądanie , zastraszona przez lekarzy że jestem
nieodpowiedzialna, nawet mnie nie zbadali!!!!
Miałam stały kontakt tel. z moim lekarzem do którego mogłam zadzwonić o każdej porze.

Dzięki mojej córeczce pobraliśmy się we wrześniu i realizujemy nasze plany, tam z góry gdzie teraz jest - pomaga nam , chcę w to wierzyć :-)
 
Imie: Daria
Ur: 1980r
Dzieci: Synek Hubert 13.01.2005
Zawod: Nauczycielka
Praca: Szkola
Miejsce zamieszkania: UK
Maz: Konrad

Powinnam tez wpisac w dzieci: fasolka...Prawdopodobnie jestem w ciazy 6 tydzien, tutaj w Anglii maja raczej luzacki sposob do traktowania ciazy przed 12 tyg. czytaj moze byc moze nie byc. Od dzisiaj w nocy zaczelam plamic, wiec nie wiem fasolka jest czy juz jej nie ma, lece dzisiaj do Polski i mam wizyte u gina w piatek to sie okaze, mam nadzieje. Serdecznie witam i serdecznie pozdrawiam
 
Imię: Justyna
Wiek: ur 1989
Miejsce zamieszkania: Oświęcim
Dziecko: Aniołek
[*]14.02.2010(8tc)
Zawód: sprzedawca
Mąż: Tomek


Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży byłam najszczęśliwsza na świecie. Wszystko było ok aż do czasu kiedy zaczęłam plamić. Lekarz kazał mi wziąć podwójną dawkę luteiny ale po paru dniach zaczęłam krwawić i pojechałam do szpitala. Ciąża obumarła w 8tc. Myślałam, że umrę:(
 
Imię:Andrzelika
Wiek: ur. 1989
Miejsce zamieszkania: Drągów
Dziecko: Aniołek
[*] 20.07.2009r (13,5tyg) Aniołek
[*] 19.10.2009r (9tyg) Aniołek
[*] 15.06.2010r (9tyg)
Zawód: Fryzjer
Mąż:Tadek

Straciłam trójkę małych aniołków, i straciłam chęć życia :(
 
reklama
Do góry