reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Pracoholik :(

Cześć wszystkim!
Wygląda na to, że wkrótce do was dołączę. Mój mąż teraz ma pracę na miejscu i jest w domu codziennie do południa, ale zamierza zmienić pracę bo po pierwsze ma dość pracy obecnej, a po drugie chce więcej zarabiać. A na jaką pracę to aż mi się odechciewa pisać- on chce pracować jako kierowca ciężarówki, a taka praca jest najbardziej opłacalna kiedy wyjeżdża się za granicę i wygląda na to, że mój mąż będzie weekendowym tatą :(
A ja tak marzyłam o tym żeby ojciec mojego dziecka zajmował się nim na równi ze mną.
Boję się że będzie mi bardzo ciężko. Nie mam żadnego doświadczenia z małymi dziećmi, na mamę, teściową czy kogokolwiek nie mam co liczyć. Tylko na siebie. A co będzie kiedy ja zachoruję albo Mały? A co z wszelkimi codziennymi problemami? Będę zdawać mężowi relacje tygodniowe??? Bardzo mi z tym ciężko. Może on jeszcze się rozmyśli jak już nasz synek się pojawi? Wiem, że to naiwne pytanie i sama nie wierzę w to co piszę.
Nie mamy żadnych kredytów do spłacania, mamy własne mieszkanie, ale budujemy dom i nie bardzo nam na to wystarcza. Tylko, że ja wolę budować kilka lat dłużej i żeby moje dziecko miało ojca niż szybciutko wystawić i być sama.
Wyżaliłam się trochę. Widzę, że problem mężów pracoholików jest niestety powszechny.
Bardzo to smutne...
 
reklama
Ehhh... Dziewczyny... smutne i takie prawdziwe :(

Najgorsze jest to, że muszę brać za niego zastępstwo na "ojcostwo"... być jednocześnie i mamą i tatą :( Takie to teraz hybrydowe funkcje pełnię... Mam przez to wrażenie, że się trochę usztywniłam i tak źle mi z tym... buuuu...

Idę popłakać w poduchę...
 
No i stało się....
Synek jest na świecie od prawie 2 miesięcy, a mąż trochę ponad tydzień temu został kierowcą TIR-a. Pierwsze rozstanie to było 7 dni i 6 nocy. Ja sama, a on w Rumunii to znaczy w trasie tam i spowrotem. Był w domu 2 dni, a dziś nawet nie przyjechał się pożegnać tylko zadzwonił i powiedział "Jadę do Gdańska, nie wiem kiedy wrócę", a mieszkamy w Krakowie. I tak już będzie. Owszem pieniążki będą, ale nic poza tym. Tylko, że ja mam inny problem niż Wy. W naszym przypadku Jego praca to nie jest konieczność. On to kocha i chce to robić, a mnie się żyć odechciewa i czuję się jak więzień w klatce. Mam wrażenie, że rodzina to był tylko jeden z jego celów w życiu. A teraz poświęca się pasjii. Najgorsze jest to, że wyszłam za innego człowieka, niż jest teraz. Myślałam, że jest domatorem i pragnie spokoju, a okazało się, że najszczęśliwszy jest gnając przed siebie sam ze sobą i zostawiając za sobą wszystko inne.
Bardzo mi przykro, że ważniejsza jest miłość do ciężarówki niż do mnie i synka :( :( :(
 
Nienna nie zazdroszczę. Ja też myślałam, że wychodzę za mąż za domatora, a teraz mój mąż całe dnie przesiaduje przed komputerem, a żona i dzieci to dla niego mało interesujące "zajęcie". :(
 
Hmm u mnie to samo..mąż pracuje od rana do samego póxnego czasem wieczora.Tłumacze mu co jest nie tak,ale on chce zapewnić tam dobry byt.Mamy dom na wykończeniu i potrzebne sa pieniązki,ja to rozumiem tylko wydaje mi się że on nie rozumie co w życiu ważniejsze.Dokładnie tak jak wy jestem cały dzień sama..nie jest mi z tym dobrze i wypominam mu to co zaraz kończy się kłótnią i jak go przekonać że źle robi?Mam też inny problem z moim facetem.Kiedy jest juz na kilka godzin w domu,zaczyna się istny cyrk.Moja córka ma u niego bardzo duże względy,dostaje zawsze to co chce nawet jeśli ja zakazuję.Nie może mnie zrozumieć że za chwilę on sobie pójdzie a ja będę miała awanturę córki.Ja mówię nie dawaj jej samochodzika(takiego małego dla małych dzieci a ona ma 4 lata)bo nie dość że jest dla niej za mały i jak jedzie to zdziera czubki butów,podarła juz 2 pary,on lekceważy moje słowa i oczywiście daje swojej córeczce,bo nie ma serca jej odmówić.Ale to że ja jej paru rzeczy zabronię słusznie to nie znaczy że jej do diaska nie kocham.Chcę żeby wyrosła na mądrą dziewczynkę a nie na samoluba.Jest jeszcze jedna historia.Iza ma wielką chęć posiadania wszystkiego co zobaczy w gazecie i pyta się oczywiście taty czy jej to coś kupi to czy tamto_On odpowiada że oczywiście tak co jest nieprawdą bo ja wiem że nigdy tej rzeczy nie dostanie.Ale dla nie go to nie jest żaden problem,ja oczywiście wymyślam i jestem winna nawet wtedy kiedy chcę nauczyć dziecko że nie wszystko możńa mieć.Kto tu jest winien bo czuję że ja na pewno nie...
 
Iza ma wielką chęć posiadania wszystkiego co zobaczy w gazecie i pyta się oczywiście taty czy jej to coś kupi to czy tamto_On odpowiada że oczywiście tak co jest nieprawdą bo ja wiem że nigdy tej rzeczy nie dostanie

To jest nieuczciwe wobec dziecka! Każdorazowe rozczarowanie Twojej córki niespełnionymi obietnicami ojca może doprowadzić do identycznej postawy jej w stosunku do Was. Poza tym traci zaufanie a odzyskać zaufanie dziecka to bardzo trudna i długa droga..

zdziera czubki butów,podarła juz 2 pary
Na samochodzik zakładaj jej raczej tanie tenisówki.. niestety mężczyźni są pod tym względem niereformowalni.. ;)

Nasuwa mi się tylko jedno spostrzeżenie.. twój mąż niedosyt czasu poświęcanego dziecku usprawiedliwia prezentami. Niestety ułuda jaką stwarza w większości przypadków doprowadza tylko do spieć pomiędzy Wami, na których najbardziej cierpi dziecko.
Porozmawiajcie szczerze bo taka sytuacja nie jest korzystna dla nikogo - jeśli dziecko bedzie odmierzało miłosć taty do siebie po ilości kupowanych zabawek a zainteresowanie taty własną osobą kojarzyło wyłącznie z obietnicami coraz to nowych podarków to pomyśl jak za kilka(naśnie) lat będą wygladały wasze stosunki? Będąc małą dziewczynką nie potrafi jeszcze wyegzekwować od taty danej pod wpływem chwili obietnicy ale za kilka lat ta mała dziewczynka podrośnie i takie sytuacje bedą dla niej bolesnym zderzeniem z rzeczywistością :(

p.u-m.a - bierz kija - wal go w grzbiet i patrz czy równo puchnie :laugh:
 
buu moj tez pracus..ale nie zkoniecznosci z wyboru raczej:( uwielbia swoja prace, tylko ze ona wiaze sie z ciaglymi wyjazdami....jak prosze go zeby przystopowal to on zawsze do mnie: dlaczego mam pretensje ze pracuje??? powinnam sie cieszyc!! ale bez przesady.... mieslismy jechac teraz na urlop, we dwqojke bo moja mam chciala wziasc malego na tydzien..i co?? dostal nowe zlecenie, jakies super powazny klijent i nie moze tego tak zostawic:( a ja zwyczajnie chce go miec czasem tylko dla siebie, a jak jest w domu to caly czas widac ze mysli o pracy o nowym rozwiazaniu, co chwile telefony:(
 
No i widzisz natalya - mamy taką samą sytuację.. po kilku latach udało mi się wypracować pewne "procedury" życia z pracoholikiem ;) Pomimo tego, że sytuacja zawodowa mojego męża się nie zmieniła to wydaje mi się, że wszystko wciąż zmierza ku lepszemu.. poza tym Julka już jest panienką, z którą mogę pogadać, pośmiać się.. powłóczyc po różnych ciekawych miejscach i tak bardzo obecności Roberta mi już nie brakuje.. nie panikuję kiedy jedzie w delegację (apropos - właśnie dzisiaj wyjechał i wróci dopiero w weekend) ale cieszę się baaaaaardzo kiedy wraca do domu - snuje się wtedy w przydeptanych kapciach, zostawia piankę do golenia na umywalce, wyjada smaczliwki ze spiżarki i łobuzuje z Julą. Wierzę, że przyjdzie czas na zmiany bo widzę, że po mału jego priorytety zaczynają się zmieniać -jesteśmy coraz starsi, no i ileż można żyć goniąc własny ogon?
Ech te telefony..bardzo często rozmawia z dwóch równocześnie, videokonferencje, nowe - coraz to lepsze rozwiązania.. testy, atesty - wszystko to znam!
Trzymaj się natalya!
 
reklama
ja sie ciesze ze nie ma nic przeciwko ze z kolezanka wyjade na pare dni bo wczesniej to by pewnie wojna byla o to, bo on sie martwi, dwie dziewczyny same, nie wiadommo co sie moze stac, no ale bez przesady, zrozumial ze on nie ma czasu to ja nie bede siedziec w domuniedlugo sa jego urodziny, ktorych razem nie spedzimy(pierwszy raz) bo bedzie na wyjezdzie:( ja bym chciala zeby on kazda wolna chwile spedzal z nami, niestety w naszym miescie nie ma znajomych, wszystkich ma 100km od nas na takiej malej wiosce ktorej ja nie cierpie, wlasciwie tez z tym miejjscem zwiazana jest jego praca, nie cierpie jak tam jezdzi...a on czuje sie tam swietnie....
 
Do góry