reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Proszę o radę

Cześć Izyda. Dzięki Twoim słowom trochę się podniosłam na duchu że nie tylko ja to przeżywam taki trud wychowania, choć z drugiej strony współczuję :( bo wiem jak to jest. A co do tych lekcji to tata nie raz już dzwonił do mamy i ostro z nią rozmawiał, ale mama za każdym razem twierdziła że nic o lekcjach nie wiedziała , że młoda ją tak zakręciła że już nie musi robić, że tak powiedziała jej pani, albo młoda wymyśla jeszcze tysiąc innych rzeczy aby tylko nic nie robić. A matce wystarczyłoby tylko przewertować książki i zeszyty a wiedziałaby czy to prawda a jak dalej by się wypierała są jeszcze telefony (do O.koleżanek) i to można sprawdzić-tylko że jak komuś się nie chce przypilnować swojego dziecka to nie ma sposobu na taką osobę :( A jeżeli zabronimy kontaktu to matka będzie kombinować że ograniczany jej dostęp do dziecka a O. buntuje się że ona tak bardzo tęskni za matka a my jesteśmy tacy nie czuli i nie chcemy jej puścić. Prubowaliśmy już tych metod, lecz niestety nic nie wskóraliśmy :} Dlaczego życie jest tak skomplikowane :( Pozdrawiam i czekam na komentarze
 
reklama
No i może facet ocknie się po narodzinach dziecka... Ja zawsze sobie wyobrażałam ze jak kobieta zajdzie w ciąże to facet od razu jest ojcem- całuje brzuch, mówi do niego, głaska, donosi smakołyki mamie...I pewnie są tacy mężowie/ojcowie, niestety są też neandertalczyki, którzy póki nie widzą to nie czują...U mnie tak było przez całą ciążę- nic a teraz widać że kocha dziecko.
Niestety, dla duzej czesci kobiet realia odbiegaja bardzo od marzen. I nie dlatego, ze mezczyzni sa zli, ale dlatego, ze to my czesto stawiamy bardzo wysoka poprzeczke naczytajac sie romantycznych opowiesci, nasluchajac sie wyssanych czasem z palca relacji kolezanek, naogladajac filmow. Napewno sa TAK romantyczni faceci, ale nie naleza do standartu - to wyjatki.
Watpie aby ojciec dziecka ocknac sie. Tu nie ma milosci, tu nie ma zaangazowania - NIC. Matce i dziecku bedzie lepiej samym niz z ta pseudorodzina. Z tego zwiazku juz raczej nic nie bedzie i nie ma co sie ludzic.

Ramona, Anulek - Dzieci w wieku ca. 8-12 lat zaczynaja wchodzic w "trudny wiek". Dziewczynki wchodza w niego zazwyczaj wczesniej niz chlopcy, gdyz ich hormony "budza" sie wczesniej. Wowczas zaczyna sie nowy, trudny etap nie tylko dla rodzicow, ale i dla dzieci samych. Taka dziewczynke mozna troche porownac do kobiety w ciazy czy menopauzie, kiedy to hormony biora gore. Jakby sie tak zastanowic to ich zachowanie rozni sie tylko wiekiem i doswiadczeniem zyciowym. Male dziewczynki zaczynaja miewac zmiany nastrojow, ktorych same nie sa w stanie wytlumaczyc, a to je same jeszcze bardziej frustruje. Efektem jest zlosc, ktora czesto wyladowuja na otoczeniu. Burza hormonalna nie tylko powoduje zmiany nastrojow ale wplywa tez na uczucia i sposob odbierania bodzcow. Dokladnie jak podczas ciazy. Ilez kobiet czasem bez powodu ma ochote ryczec, bo czuje sie niekochane i niepotrzebne nikomu -mimo, ze facet chucha i dmucha....To hormony. Tak samu u dzieci. Ubzduraja sobie (podswiadomie), ze sa odrzucane, niechciane itd i.....odreagowuja. W sutuacjach, kiedy wychowuje je macocha lub ojczym te odczucia sa jeszcze silniejsze.Kobiecie w ciazy czy podczas menomauzy trudno z tym walczyc, mimo, ze zdaja sobie sprawe z tego co sie z nimi dzieje i dlaczego. Natomiast dla dziecka to zupelnie nowe doswiadczenie, niezrozumiale rozterki. Trudno sie dziwic, ze wywoluja frustracje i zmiane zachowania.
Z chlopcami jest podobnie choc z racji tego, ze przechodza to w pozniejszym okresie ich odreagowanie "dopasowuje sie" do ich wieku. Dlatego bywa, ze jest trudniej.
Jak z tym walczyc? Tlumaczyc, rozmawiac, zasiegac rad specjalisty. A przede wszystkim byc cierpliwym i starac sie zachowac zimna krew. Nasze nerwy to woda na ich mlyn! Tylko czekaja na okazje do wybuchu. Kazdy taki wybuch jeszcze bardziej je nakreca. Im wiecej wybuchow lub im czestsze tym latwiej o kolejne. Dlatego tak wazne jest aby do nich nie dopuszczac.
Te wybuchy, slowa wowczas padajace, zle zachowanie nie jest czesto wynikiem negatywnych uczuc do drugiej osoby. Dzieci nie kontroluja tego zachowania, to hormony nimi steruja. Czesto dzieci same sa zaskoczone swoim zachowaniem, wypowiedzianymi przez siebie slowami; przykro im, ze kogos zranily. Ale ich wewnetrzny bunt i zacietosc nie pozwalaja na przyznanie sie do tego, co tez budzi frustracje i doprowadza do kolejnych wyladowan. To lancuszek zachowan, ktorym nie wolno pozwolic na kontynuacje. Trzeba je przerywac na samym poczatku. Uwazam, ze podstawa powodzenia i droga do znalezienia wyjascia z trudnych sytuacji jest rozumienie mechanizmu, ktory kieruje dziecmi. Dobrze tez, aby one go poznaly. Czasem pomaga im to w panowaniu nad swoimi emocjami.
I nie zaleznie czy mamy doczynienia z wlasnymi dziecmi czy pasierbami konieczna jest wspolpraca obojga opiekunow! Ona daje dzieciom poczucie stabilnosci. Takie balansowanie miedzy jednym a drugim opiekunem powoduje, ze dziecko nie ma stalej bazy, ktora jest punktem wyjsciowym do wielu zachowan. To jak na wojnie - rodzice nie moga walczyc na przeciwnych sobie frontach bo nie walcza wtedy z problemem tylko ze soba nawzajem. A problem zostaje nierozwiazany a tylko poteguje sie z czasem. Tylko wspolny front daje szanse na powodzenie. Wbrew pozorom dzieci potrzebuja tego wspolnego frontu, bo to ogranicza ich dluga liste rozterek. Im krotsza lista tym latwiej przejsc przez ten ciezki okres.
Rozmowy w tym wieku nie moga ograniczac sie tylko do powaznych tematow. W sumie nawet blache sytuacje wymagaja tlumaczenia. Nawet taka prosba o zmywanie po sobie. W tym glupim wieku dziecko moze odbierac to jako kare, robienie mu na zlosc itp. Warto mu wytlumaczyc, ze tym sposobem pomaga, bo w domu jest kilka osob i np. mama nie moze po wszystkich sprzatac bo zabraknie jej czasu na ugotowanie obiadu czy upranie ich rzeczy. Ze sama tez chciala by usiasc czasem np. przed komputerem lub tv, czy poczytac ksiazke (cos co dziecko samo tez lubi robic). Ze taka pomoc jest dla calej rodziny bardzo wazna, bo dzieki niej wszyscy moga byc w domu zadowoleni. To tylko przyklad takiej rozmowy i argumentow, ale ona musi byc dopasowana do kazdego dziecka indywidualnie. Owszem, nie w 100% udaje sie lagodnie przejsc przez dorastanie. Ale szanse wzrastaja znacznie. Im wczesnie sie zacznie nad tym pracowac tym lepiej. Trudny okres trwa kilka lat i narasta z czasem. Dlatego warto "zainwestowac" na samym poczatku, aby pozniej rodzina nie przechodzila istnej gehenny.
Warto pamietac, ze negatywne emocje budza negatywne emocje, z ktorych pozniej ciezko sie wycofac. Nawet jak sie chce!
Moi pasierbowie i pasierbica byli wlasnie w tym wieku kiedy ich poznalam (7-11 lat). Dzis maja 17-21 lat. Owszem, obecnie nie mieszkaja z nami, ale byly okresy kiedy bylo inaczej (wlasnie jak byli mali). U nas mimo kilku konfliktow obylo sie bez powazniejszych problemow. Z pierwszym synem popelnilismy kilka bledow, na ktorych sie nauczylismy i ktorych nie popelnialismy pozniej. Te bledy jednak do dzis (i pewnie jeszcze dlugo) maja wplyw na nasze zycie, gdyz wlasnie wplynely na moj stosunek do najstarszego syna. Zawsze traktowalam dzieci jak swoje wlasne i darze je bardzo cieplymi uczuciami (nie wiem czy to milosc, bo jednak nie jest to to samo co w stosunku do naszej wspolnej corki), jednak moje uczucia do M. roznia sie od tych do pozostalej dwojki. Czesciej widze jego bledy, latwiej mi jest sie na niego zezloscic itd. Ale mimo wszystko daze go cieplym uczuciem, tylko troche innym niz kiedys. Ale wiem, ze to nasz wina, nie jego....ale coz, mimo ze to wiem nie moge wplynac na to co czuje. Tak jest jesli sie doprowadzi do tego, ze negatywne emocje biora gore...
Zycze powodzenia i pozdrawiam

PS. Uwazam, ze powinno sie brac przyklad z tych, ktorym sie udalo. A historie tych, ktorzy "przegrali" powinno sie brac jako ostrzezenie. To, ze komus sie nie udalo zachowac dobrych relacji nie znaczy, ze jest to nie wykonalne. Tak samo fakt, ze komus sie udalo nie daje 100% gwarancji, ze uda sie kazdemu Jednak warto probowac. Napewno latwiej olac niz walczyc. Ale konsekwencje tego ponosi sie potem baaaardzo dlugo. I nie tylko my je ponosimy ale czesto tez nasze wlasne dzieci, ktore cierpia na zlych kontaktach ze swoim przybranym rodzenstwem. Bo moze nasi pasierbowi to nie nasza krew/rodzina, ale jest ona nia dla naszych dzieci.
Naprade mozna - trzeba tylko chcie i pamietac, ze to my jestesmy dorosli a dzieci to tylko dzieci. I to my ich uczymy wszystkiego - dobra i zla.
 
Muszelko, zgadzam się w 100% z tym co napisałaś i bardzo, bardzo Ci dziękuję. Twoje słowa dały mi wiele do przemyślenia i kilka rzeczy postanowiłam wcielić w życie. Mam nadzieję że mi się uda.
Ps. A jeżeli się uda to będzie to po części Twoja zasługa :)
Serdecznie dziękuję i pozdrawiam
 
A mi się nie podoba tłumaczenie wszelkich wybryków dziecięcych burzą hormonalną- zresztą dojrzewanie dziwczynek jest poł
 
Napiszę jeszcze raz, bo rozmawiam prze tel z córą i efekty są... W każdym razie dojrzewanie jest połączone z pojawieniem się miesiączki- więc to jest taka wskazówka dla rodziców czy to juz... Jasne, ze każdy może mieć gorszy dzień i huśtawkę nastrojów, ale to nie upoważnia do robienia złośliwośći czy nie okazywania szacunku rodzicowi... Każda sytuacja jest też indywidualna. Gdyby patrzeć na dojrzewanie w ten sposób, że tłumaczy się nim każde złe zachowania dzieci od lat 9 do 18, to każdy w łatwy sposób może każdy zostać psychologiem- bo na 80% przypadków przyjdą rodzice z dziećmi w tym właśnie wieku- a wtedy rozłożymy rece i powiemy- Trudno, to burza hormonalna...
 
Izyda, zgadzam się z Tobą w 100%. W mojej sytuacji, Mała w II klasie podstawówki jest po prostu rozpuszczonym do granic możliwości dzieciakiem, który testuje komu wejść na głowę i na zawołanie dostaje histerii, mimo że naprawdę nie ma powodu - a nie dojrzewająca nastolatką. Zresztą, nawet kiedyś nawet powiedziała mi że ona "nie jest już dziecikiem, tylko nastolatką", czym tylko potwierdziła mi swoją dziecinność (a usłyszała, że na miano nastolatki z mojej strony to jeszcze będzie musiała zapracować).
Oczywiście, z punktu widzenia dziecka wygodnym jest tłumaczenie, że to hormony i on nad sobą nie panuje. Porównywanie takiego zachowania, do zachowania kobiet w ciąży czy w okresie menopauzy nie wydaje mi się najtrafniejsze - jakoś nie widziałam nigdy aby kobieta w okresie burzy hormonalnej specjalnie wylewała zupę na obrus albo pakowała się w zabłoconych buciarach na jasną wykładzinę.
Zgodzę się natomiast z faktem, że okres dojrzewania u pasierba, gdy faktycznie go w końcu osiąga - jest chyba jednym z najtrudniejszych w życiu przybranego rodzica. Niemniej, dziecko nie ma prawa okazywać braku szacunku i wyżywać się na innych. Jest to kwestia walki psychologicznej - jeśli raz się złamiesz, to przybrane dziecko zrówna cię z ziemią.

pozdrawiam przedświątecznie:)
 
To z twojej taka nastolatka jak i z mojej- dla wiki bycie nastolatką to znaczy to co bycie hanną montanną i im podobnym- a więc malowanie się, staniki, randki, dyskoteki, więc odlicza dni do 10 urodzin- bo wtedy już będzie miała naście lat- a więc mysli ze wszsytko jej bedzie wolno.
 
reklama
Witam dziewczyny. Przeczytałam wasze posty i muszę stwierdzić że macie trochę racji podkreślając fakt że nie powinniśmy porównywać naszych dzieci z kobietami w ciąży, więc zastanawiam się jaka przyczyna jest tego że O. tak się zachowuje
1.PRZYKŁAD - prosi mnie abym zrobiła jej kakao, a za chwilę mówi że to kakao śmierdzi i chyba zwymiotuje jak nie napije się soku.
2.PRZYKŁAD - idzie do toalety za potrzebą bo ona musi, nie ważne że M. stoi pod drzwiami i płacze że się zsiusia, wchodzi a po minucie wychodzi i mówi że jej się odechciało, a w tym czasie M. się zsikał w gatki.
Ja również przechodziłam okres dojrzewania, ale nigdy nie wykorzystywałam tego na swoją korzyść. Ja nie miałam taty tylko ojczyma który był z nami odkąd skończyłam 9 lat i nigdy nie zdarzyło mi się zrobić takich psot, czy wręcz być tak chamska jak zdarza się to O. Nie wiem co tak naprawdę kieruje naszymi urwisami-czy chęć sprawdzenie,przetestowania nas jako rodziców opiekunów, czy chęć dowalenia nam czy może (w moim przypadku) O. chce się mnie pozbyć z domu i tak jak 3 lata wcześniej mieć tatę tylko dla siebie, spać z nim w jednym łóżku, włazić mu na głowę jeździć z nim na zakupy bez potrzeby dzielenia się ze mną i z M. no po prostu być tylko jego oczkiem w głowie i robić wszystko co się chce a nie dzielić się tatą z moim synem czy ze mną???
Pozdrawiam Ania
 
Do góry