reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Przebicie pęcherza płodowego

reklama
No drogie Panie - po godzinie 15’ej zakończyła się moja rzeźnia 😘
Stasiu cudem został wręcz „wyciągnięty” ze mnie przez trzy położne i prowadzącego ginekologa. Działo się tyle, ze myśle, ze chyba tylko kleszczy nie miałam i CC.
Dyżur miała super polozna, dziękuje Bogu za nią. Prowadzący również aktywnie brał udział w akcji, na koniec przypadła mu rola nacinania krocza, łyżeczkowania i zszywania, ale przede wszystkim to on dał radę wyciągnąć Stasia, którego główka się zaklinowała w kanale rodnym (mimo nacięcia i późniejszego dalej pęknięcia). Jestem im dozgonnie wdzięczna i dziękuje temu ja gorze, ze byli cały czas ze mną i ostro zadziałali kiedy przez zaklinowanie sie główki małego spadało jego tętno. Walczyli do końca by poszło SN.

Co do samopoczucia - Po porodzie polozna przemyciła męża na 15 min do nas w małe odwiedziny ❤️ Nie mam Stasia u siebie na sali, ponieważ jak tylko usiadłam na łóżku straciłam przytomność i nie każą mi na razie samej chodzić (nawet siedzieć nie mogę, bo odpływam po 2 min.). Próbuje co 10-15 min, bo muszę iść do łazienki sie ogarnąć (leci ze mnie ciagle krew, muszę zrobić siku, bo inaczej cewnik itp.).
Nie zdążyłam sie małym nacieszyć, bo jak tylko go dostałam do siebie z pępowina, to po 10 min już był problem z łożyskiem i zabrała go neonatolog. Lozysko nie chciało wyjść, tez sie gdzieś zaklinowało. Gdy w końcu uciskiem na macice i szarpaniem wyszedł jakimś cudem, okazało sie, ze pękł (szybka zsawka krwi, łyżeczkowanie na żywca i zszycie rozciętego i pękniętego krocza - tu już dostałam znieczulenie).

Co do Stasia - wazy 3150, jest malutki ❤️ 55.
Głos ma za matką, bo od pierwszych chwil głos doniosły😁 Tatuś jest nim zachwycony, do mamusi chyba jeszcze przez szok nie doszło co sie właśnie wydarzyło…To co sie dzisiaj działo przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania co do porodu. Szok to dobre określenie. Muszę dojść do siebie i fizycznie i psychicznie.

Dziękuje za wsparcie dziewczynki ❤️ Za slowa otuchy i trzymanie kciuków 😘
Kazda z nas inaczej przeżywa poród - także nie bierzcie sobie moich wspomnień jako „wzór”. Buziaki 😘😘
 
No drogie Panie - po godzinie 15’ej zakończyła się moja rzeźnia 😘
Stasiu cudem został wręcz „wyciągnięty” ze mnie przez trzy położne i prowadzącego ginekologa. Działo się tyle, ze myśle, ze chyba tylko kleszczy nie miałam i CC.
Dyżur miała super polozna, dziękuje Bogu za nią. Prowadzący również aktywnie brał udział w akcji, na koniec przypadła mu rola nacinania krocza, łyżeczkowania i zszywania, ale przede wszystkim to on dał radę wyciągnąć Stasia, którego główka się zaklinowała w kanale rodnym (mimo nacięcia i późniejszego dalej pęknięcia). Jestem im dozgonnie wdzięczna i dziękuje temu ja gorze, ze byli cały czas ze mną i ostro zadziałali kiedy przez zaklinowanie sie główki małego spadało jego tętno. Walczyli do końca by poszło SN.

Co do samopoczucia - Po porodzie polozna przemyciła męża na 15 min do nas w małe odwiedziny ❤️ Nie mam Stasia u siebie na sali, ponieważ jak tylko usiadłam na łóżku straciłam przytomność i nie każą mi na razie samej chodzić (nawet siedzieć nie mogę, bo odpływam po 2 min.). Próbuje co 10-15 min, bo muszę iść do łazienki sie ogarnąć (leci ze mnie ciagle krew, muszę zrobić siku, bo inaczej cewnik itp.).
Nie zdążyłam sie małym nacieszyć, bo jak tylko go dostałam do siebie z pępowina, to po 10 min już był problem z łożyskiem i zabrała go neonatolog. Lozysko nie chciało wyjść, tez sie gdzieś zaklinowało. Gdy w końcu uciskiem na macice i szarpaniem wyszedł jakimś cudem, okazało sie, ze pękł (szybka zsawka krwi, łyżeczkowanie na żywca i zszycie rozciętego i pękniętego krocza - tu już dostałam znieczulenie).

Co do Stasia - wazy 3150, jest malutki ❤️ 55.
Głos ma za matką, bo od pierwszych chwil głos doniosły😁 Tatuś jest nim zachwycony, do mamusi chyba jeszcze przez szok nie doszło co sie właśnie wydarzyło…To co sie dzisiaj działo przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania co do porodu. Szok to dobre określenie. Muszę dojść do siebie i fizycznie i psychicznie.

Dziękuje za wsparcie dziewczynki ❤️ Za slowa otuchy i trzymanie kciuków 😘
Kazda z nas inaczej przeżywa poród - także nie bierzcie sobie moich wspomnień jako „wzór”. Buziaki 😘😘

Ojej dobrze, że tak się skończyło i Staś (pięknie!) jest już z wami. Mam nadzieję, że szybko o tym zapomnisz i synek Ci wszystko wynagrodzi 😍🥰😘 Wypoczywajcie!
 
@Sylwestrowa gratuluję! Z całego serducha! Podczytywałam co piszecie i nie ukrywam, że robiłam to z ciekawości, bo ja mam termin na 3go maja (pierwsze dziecko). I już obecnie jestem mocno wystraszona porodem, ale liczę, że dam radę.

Staś-przepiękne imię ❤️❤️❤️
 
No drogie Panie - po godzinie 15’ej zakończyła się moja rzeźnia 😘
Stasiu cudem został wręcz „wyciągnięty” ze mnie przez trzy położne i prowadzącego ginekologa. Działo się tyle, ze myśle, ze chyba tylko kleszczy nie miałam i CC.
Dyżur miała super polozna, dziękuje Bogu za nią. Prowadzący również aktywnie brał udział w akcji, na koniec przypadła mu rola nacinania krocza, łyżeczkowania i zszywania, ale przede wszystkim to on dał radę wyciągnąć Stasia, którego główka się zaklinowała w kanale rodnym (mimo nacięcia i późniejszego dalej pęknięcia). Jestem im dozgonnie wdzięczna i dziękuje temu ja gorze, ze byli cały czas ze mną i ostro zadziałali kiedy przez zaklinowanie sie główki małego spadało jego tętno. Walczyli do końca by poszło SN.

Co do samopoczucia - Po porodzie polozna przemyciła męża na 15 min do nas w małe odwiedziny ❤️ Nie mam Stasia u siebie na sali, ponieważ jak tylko usiadłam na łóżku straciłam przytomność i nie każą mi na razie samej chodzić (nawet siedzieć nie mogę, bo odpływam po 2 min.). Próbuje co 10-15 min, bo muszę iść do łazienki sie ogarnąć (leci ze mnie ciagle krew, muszę zrobić siku, bo inaczej cewnik itp.).
Nie zdążyłam sie małym nacieszyć, bo jak tylko go dostałam do siebie z pępowina, to po 10 min już był problem z łożyskiem i zabrała go neonatolog. Lozysko nie chciało wyjść, tez sie gdzieś zaklinowało. Gdy w końcu uciskiem na macice i szarpaniem wyszedł jakimś cudem, okazało sie, ze pękł (szybka zsawka krwi, łyżeczkowanie na żywca i zszycie rozciętego i pękniętego krocza - tu już dostałam znieczulenie).

Co do Stasia - wazy 3150, jest malutki ❤️ 55.
Głos ma za matką, bo od pierwszych chwil głos doniosły😁 Tatuś jest nim zachwycony, do mamusi chyba jeszcze przez szok nie doszło co sie właśnie wydarzyło…To co sie dzisiaj działo przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania co do porodu. Szok to dobre określenie. Muszę dojść do siebie i fizycznie i psychicznie.

Dziękuje za wsparcie dziewczynki ❤️ Za slowa otuchy i trzymanie kciuków 😘
Kazda z nas inaczej przeżywa poród - także nie bierzcie sobie moich wspomnień jako „wzór”. Buziaki 😘😘
Brawo dla mamusi:) super sobie poradzilas. Staś pewnie jesli sliczny🥰 Ty spokojnie sobie dochodz do siebie, malutki zaczeka i za chwile juz bedziecie sie soba wnpelni cieszyc:)
Bardzo podobna sytuacje mieliscie do mojego pierwszego porodu, tez malemu spadlo tetno przy parciu, nagle mnostwo lekarzy, kleszcze, nozyce itd na szczescie rowniez mialam obok siebie polozną aniola ktora szybko zareagowala i pomogla wypchnac dziecko w sekunde takze u mnie nie uzyto zadnych narzedzi no i mialam znieczulenie wiec nieporownywalnie do Twojego cierpienia.
Kawal dobrej roboty zrobilas:) gratulacje
 
reklama
Do góry