reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Psy, koty i inne zwierzaczki w domach ciężarówek...

reklama
matko ja to taka kociara jestem że jakbym wpadła do Ciebie to były by biedne :-D
a co się temu szaraczkowi w oczko stało ???
 
Kasia...miał wrzód na oku....powikłania po kocim katarze... IMG_1039.jpg o tak to mniej więcej wyglądało jak go troszkę podleczyłam...ale infekcja była bardzo duża...i w pewnym momencie oko zaczęło mu puchnąć i trucizny zalewać mózg...i nam umierał...akurat dzień kiedy choroba osiągnęła apogeum oczywiście musiał być świętem (1 listopada) i nikt nie chciał nas przyjąć, a mój wet był u rodziny pod warszawą (a ja z gdańska jestem)...no i przez telefon powiedział mi co mam zrobić...pojechaliśmy z tatą do apteki dyżurnej, gdzie zaopatrzyłam się w strzykawki, igły i leki (między innymi sól fizjologiczną do wstrzyknięcia pod skórę, bo miał MEEEEGA gorączkę)...z domu miałam antybiotyk do podania...no i jak wróciliśmy to musiałam przeprowadzić operację...a mianowicie miałam odciągnąć z oka ten płyn, żeby dalej nie zatruwał mózgu...no i musiałam mojemu małemu kiciusiowi zrobić krzywdę (tzn operowałam na żywca...)..strasznie to przeżyłam.. następnego dnia mój wet już nas przyjął...i dokończył wyjmowanie oka...też na żywca, ale mały był już tak osłabiony, że narkoza mogła go zabić...na szczęście trwało to tylko chwilkę...wyszedł taki śmierdzący glut (bakterie beztleonowe) i od tego czasu jak ręką odjął...kiciuś z dnia na dzień odzyskiwał siły:D a teraz jest wielkim 10 kilowym bykiem:D ale weterynarza nadal nienawidzi:D:D:D:D:D
 
o kurcze :-( podziwiam za odwagę, kurcze uratowałaś mu życie jakby nie było, może powinnaś zostać weterynarzem ? ;-) fajne kociaki ja tam tak kocham swojego jak dziecko normalnie.
 
Kasia...ja mam świra na punkcie zwierząt:p wole je niż ludzi:p:p a co do bycia wetem to ja ogólnie panikarą jestem, więc nie wiem czy bym mogła być..ale w sumie jak trzeba to potrafię się opanować i zachować spokój...dlatego w rodzinie robię za lekarza/weterynarza:p mojemu psiakowi pomogłam przejść na drugi świat..bo wiedziałam, że wet nie zdąży dojechać na czas, a Misiek się dusił (miał raka i przerzuty...również w płucach) i potrzebował osoby, która z nim będzie, więc kazałam wyjść mamie, bo strasznie panikowała i sama z nim zostałam i trzymałam go w ramionach, aż jego serducho przestało bić:(
 
Anastazja piękne kociska:-) Ja tak samo mam świra na punkcie zwierząt, a kotów to już w ogóle. Ten czarny wygląda jak moja przybłęda, która mieszka na korytarzu;-)
Podziwiam za odwagę z tą operacją.
Ja jak mój kocurek miał guzka na głowie, to musiałam wyjść z gabinetu, bo nie miałam odwagi patrzeć jak mu głowę rozcinał. Ale pewnie gdybym miała ratować mu życie, to bym nie zastanawiała się.
 
Justyś - specjalnie dla Ciebie :-) oczywiście poznajesz farby Falubazu (dostaliśmy też body) ale Kiro nie chciał ich ubrać :-D pozdrawiamy.
DSC03708.jpg
 
reklama
Do góry