hej dziewczyny.Najpierw
LOLITKO_WSZYSTKIRGO NAJLEPSZEGO KOCHANIE, DUZO ZDROWKA, RADOSCI I SPELNIENIA WSZELKICH MARZEN...A NAJBARDZIEJ JEDNEGO;-)
A TERAZ BEDZIE KROTKO I O MNIE...SORKI ZE TAK, ALE NIE MOGE PRZED KOMPUTEREM SIEDZIEC...
OD RANA 5EJ MIALAM BOLE BRZUCHA-MYSLALAM NA POCZATKU ZE TO PRZEZ @ BO DOSTALAM 3 DNI TEMU....A TU NIC Z TEGO...
bolalo coraz bardziej, az sie skrecalam, 2 razy zrobilo mi sie slabo, zaczela sie biegunka, bol byl wszedzie, za chwilke doszly wymioty....probowalam lekow na takie historie i....dupa z tego...wiec znajoma zawiozla mnie do szpitala....i sie zaczelo...wrocilam niedawno, mialam pobierana krew-3 ampulki, badanie moczu, po kolei cala reszte i dostalam mase lekow, tabletek, zastrzyki dozylnie...i na koniec 1 lit kroplowki w zyle...lezalam tam 2,5 godziny pod kroplowka, a wczesniej kilka godzin przechodzilam przez te sprawdzania...myslalam ze umieram....chyba zarazilam sie wirtulanie od Kaprychy:-) stwierdzili silne wirusowe zapalenie zoladka....dostalam leki, wzmocnili mnie i jestem w domu....ale padnieta. brzuch mnie juz -na razie-nie boli ale padam ze zmeczenia, w glowiei sie kreci nadal mi niedobrze....
wiec tak zbieram sily moje drogie przed operacja...jak na zlosc!
a co u was? jakies fasolki sa????