reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Strata w 23 tygodniu... I ogromny ból i niedowierzanie

Dziś minie tydzień. W piątek odbył się pogrzeb, myślałam że to będzie ten najgorszy dzień. Teraz jest gorzej, wczoraj było gorzej i dziś jest jeszcze gorzej.. Ten ból narasta, nie potrafię sobie z nim poradzić.
Mam dwie wspaniałe córeczki i kochanego męża a nie potrafię się zmobilizować żeby żyć dla nich. Płaczę nad grobem, płaczę w domu a jak mam wyjść gdziekolwiek czuję paniczny lęk i strach że będę musiała rozmawiać z ludźmi. Krzywdzę swoich najbliższych tą rozpaczą ale nie potrafię inaczej. Wszystko mnie denerwuje albo czuję ogromny żal i nic więcej...
Czy kiedyś będzie lepiej?

Bardzo Ci współczuję... Ja sama urodziłam martwą córeczkę w 22 TC, to było 4 miesiące temu, więc rozumiem przez co przechodzisz, choć wiadomo, że każda z nas może inaczej to przeżywać. Nie wiem czy kiedyś będzie lepiej, myślę, że do końca życia będzie w nas jakaś pustka, której nikt i nic nie wypełni. Z czasem jest po prostu trochę inaczej, niby żyjesz normalnie, jesz, śpisz, nawet się śmiejesz! Ale zawsze będzie kogoś brakować...

Ze swojej strony polecam psychologa/psychiatrę - ja poszłam od razu, chyba tydzień po pogrzebie i uważam, że to był dobry krok.

Trzymaj się ciepło :*
 
reklama
Dziś minie tydzień. W piątek odbył się pogrzeb, myślałam że to będzie ten najgorszy dzień. Teraz jest gorzej, wczoraj było gorzej i dziś jest jeszcze gorzej.. Ten ból narasta, nie potrafię sobie z nim poradzić.
Mam dwie wspaniałe córeczki i kochanego męża a nie potrafię się zmobilizować żeby żyć dla nich. Płaczę nad grobem, płaczę w domu a jak mam wyjść gdziekolwiek czuję paniczny lęk i strach że będę musiała rozmawiać z ludźmi. Krzywdzę swoich najbliższych tą rozpaczą ale nie potrafię inaczej. Wszystko mnie denerwuje albo czuję ogromny żal i nic więcej...
Czy kiedyś będzie lepiej?
Jeśli teraz pozwolisz sobie na łzy, na wybrzmienie bólu, na tęsknotę, na to jak strata powala na kolana, jak przygniata do ziemi... to tak, kiedyś będzie lepiej. Po prostu trzeba przeżyć żałobę i przewartościować życie, na nowo poukładać skruszony świat. Dzieci mogą ci pomóc jeśli im na to pozwolisz. Ludzie też. Ważne, byś odpowiadała prawdziwie. A jak słowa ugrzęzną w gardle to płacz. Nie ukrywaj bólu po stracie, pozwól mu się z ciebie wylewać. Wtedy będzie łatwiej. A za jakiś czas, liczony w miesiącach i latach będzie łatwiej.
Jeśli nie czujesz się na siłach sama przejść przez żałobę, to udaj się do specjalisty. Polecam takich pracujących w hospicjach, bo oni wiedzą jak dobrze pomóc po stracie.

Nie, nie wiem jak się czujesz. Mam 2 Aniołki, ale młodsze. Przeżyłam strach o malucha bo mam skrajnego wcześniaka w domu. Moja córeczka przeżyła...
 
Jeśli teraz pozwolisz sobie na łzy, na wybrzmienie bólu, na tęsknotę, na to jak strata powala na kolana, jak przygniata do ziemi... to tak, kiedyś będzie lepiej. Po prostu trzeba przeżyć żałobę i przewartościować życie, na nowo poukładać skruszony świat. Dzieci mogą ci pomóc jeśli im na to pozwolisz. Ludzie też. Ważne, byś odpowiadała prawdziwie. A jak słowa ugrzęzną w gardle to płacz. Nie ukrywaj bólu po stracie, pozwól mu się z ciebie wylewać. Wtedy będzie łatwiej. A za jakiś czas, liczony w miesiącach i latach będzie łatwiej.
Jeśli nie czujesz się na siłach sama przejść przez żałobę, to udaj się do specjalisty. Polecam takich pracujących w hospicjach, bo oni wiedzą jak dobrze pomóc po stracie.

Nie, nie wiem jak się czujesz. Mam 2 Aniołki, ale młodsze. Przeżyłam strach o malucha bo mam skrajnego wcześniaka w domu. Moja córeczka przeżyła...
Mam nadzieję i życzę Tobie aby Twoja córcia rosła zdrowo. Cieszę się że są maluchy którym udaje się przetrwać. Moje Słońce było za małe 😭 ale wierzę że jeszcze kiedyś się spotkamy, kiedy przyjdzie mi kiedyś odejść to nie będę się bała, bo wiem że już ktoś tam na mnie czeka.
 
Bardzo Ci współczuję... Ja sama urodziłam martwą córeczkę w 22 TC, to było 4 miesiące temu, więc rozumiem przez co przechodzisz, choć wiadomo, że każda z nas może inaczej to przeżywać. Nie wiem czy kiedyś będzie lepiej, myślę, że do końca życia będzie w nas jakaś pustka, której nikt i nic nie wypełni. Z czasem jest po prostu trochę inaczej, niby żyjesz normalnie, jesz, śpisz, nawet się śmiejesz! Ale zawsze będzie kogoś brakować...

Ze swojej strony polecam psychologa/psychiatrę - ja poszłam od razu, chyba tydzień po pogrzebie i uważam, że to był dobry krok.
Jestem w stanie już rozmawiać normalnie ale teraz rozumiem osoby w depresji które mimo wszystko się usmiechają, żyją, jakoś funkcjonują.
Najgorzej jest jak ktoś mi składa kondolencje, nawet nauczycielka w szkole moich dzieci, a ja nie wiem jak mam się zachować..

Trzymaj się ciepło :*
Byłam już u psychiatry, jutro mam spotkanie z psychologiem. Dużo rozmawiamy z mężem, wypełniam sobie dni zadaniami żeby nie być samą i nie myśleć.
 
Byłam już u psychiatry, jutro mam spotkanie z psychologiem. Dużo rozmawiamy z mężem, wypełniam sobie dni zadaniami żeby nie być samą i nie myśleć.

Robiłam i nadal robię dokładnie to samo, to trochę pomaga. Dla mnie najgorsze były wieczory, ale już coraz rzadziej zdarza się, że zasypiam płacząc.

Trzymam kciuki za Ciebie :*
 
Wczoraj byłam na pierwszej wizycie u terapeuty, nic konkretnego, głównie wywiad.
Czuję przygnębienie, funkcjonuję jak robot według listy zadań, dobrze że chociaż to zrobiłam.
Wszystko co robię wydaje się bez sensu, zajmuje się domem, odrabiam lekcje z dziećmi ale to jest mechaniczne. Robię rzeczy które miałam zaplanowane po szpitalu, umawiam się do lekarzy na badania które muszę zrobić ale nie wiem po co, nie zależy mi na tym. Nawet śpię w nocy, nic mi się już nie śni, czasem się tylko przebudzę. Jeżeli coś czuję to tylko przygnębienie, jakbym była w stanie zawieszenia.
Dalej nie mogę uwierzyć w to co się wydarzyło, tak bym chciała mieć moją maleńką pod sercem. Teraz zaczynałabym 25 tydzień, mam takie myśli że gdyby urodziła się teraz to może dała by rade. Drażni mnie to że moi bliscy tak szybko zapominają.
 
Wczoraj byłam na pierwszej wizycie u terapeuty, nic konkretnego, głównie wywiad.
Czuję przygnębienie, funkcjonuję jak robot według listy zadań, dobrze że chociaż to zrobiłam.
Wszystko co robię wydaje się bez sensu, zajmuje się domem, odrabiam lekcje z dziećmi ale to jest mechaniczne. Robię rzeczy które miałam zaplanowane po szpitalu, umawiam się do lekarzy na badania które muszę zrobić ale nie wiem po co, nie zależy mi na tym. Nawet śpię w nocy, nic mi się już nie śni, czasem się tylko przebudzę. Jeżeli coś czuję to tylko przygnębienie, jakbym była w stanie zawieszenia.
Dalej nie mogę uwierzyć w to co się wydarzyło, tak bym chciała mieć moją maleńką pod sercem. Teraz zaczynałabym 25 tydzień, mam takie myśli że gdyby urodziła się teraz to może dała by rade. Drażni mnie to że moi bliscy tak szybko zapominają.
Też miałam takie odczucia jak ty. Teraz po 15 tygodniach od odejścia mojego Aniołka myślę co by było gdybym była dalej w ciazy,że zbliżał by się termin porodu,że pewnie miałabym nieźle boksy w brzuchu.... Ale to tylko wyobrażenie bo mój Miloszek jest niestety w gronie Aniołków.
Pierwsze tygodnie ciężko znosilam po pogrzebie,chodziłam na cmentarz co 2dni żeby mój malutki miał ciepło w postaci zapalnego znicza,wyliczalam skrupulatnie że w tym tyg miałby szansę na przeżycie. Mój mąż z kolei nie może do dnia dzisiejszego iść na cmentarz,A jak już pójdzie cierpi jeszcze bardziej.
Każdy ma inny sposób na przejście żałoby.
Musisz dac sobie czas,ja na początku też nie myślałam o Ty że kiedyś będzie dobrze. Teraz myślimy o ponownej ciazy,mimo strachu i obaw.
Nie tłum emocji,rozmawiaj z mężem z dnia na dzień nauczysz się żyć i cieszyć na nowo,a w sercu zawsze będzie miała swojego maluszka.
 
Mija prawie miesiąc od naszej tragedii.
Dziś mogę powiedzieć że już nie płaczę tyle ale nadal nie jestem pogodzona z tym co się stało.
Czuję pustkę, mam poczucie straty, ponoć to normalne - tak twierdzi moja psycholog. Hormony pociążowe mogą buzować kilka miesięcy.

Nadal nie mam diagnozy, boli mnie cały czas prawy bok. Miałam wykonane TK brzucha i miednicy, czekam na wyniki. Pierwsza wizyta u ginekologa po porodzie dopiero w przyszłym tygodniu. Boję się że wykryją coś poważnego.
Mam fizjoterapię, stawiam się na nogi po kilku miesiącach leżenia.

Brakuje mi kontaktu z ludźmi, w pracy cały czas miałam zajęcie a teraz mi tego brakuje. W ciąży miałam motywację, wiedziałam że po coś leżę, były plany a teraz tego nie ma.
Z kolei, nawet jeżeli bym mogła, kolejna ciąża nie wydaje się dobrym pomysłem - ponoć to wina hormonów ze chce być znów w ciąży i to minie.

Może to już po prostu nie dla mnie i powinnam cieszyć się z tego co mam. Dojść do zdrowia, wrócić do pracy albo ja zmienić. Zajać się sobą, znaleźć jakieś hobby.
 
Mija prawie miesiąc od naszej tragedii.
Dziś mogę powiedzieć że już nie płaczę tyle ale nadal nie jestem pogodzona z tym co się stało.
Czuję pustkę, mam poczucie straty, ponoć to normalne - tak twierdzi moja psycholog. Hormony pociążowe mogą buzować kilka miesięcy.

Nadal nie mam diagnozy, boli mnie cały czas prawy bok. Miałam wykonane TK brzucha i miednicy, czekam na wyniki. Pierwsza wizyta u ginekologa po porodzie dopiero w przyszłym tygodniu. Boję się że wykryją coś poważnego.
Mam fizjoterapię, stawiam się na nogi po kilku miesiącach leżenia.

Brakuje mi kontaktu z ludźmi, w pracy cały czas miałam zajęcie a teraz mi tego brakuje. W ciąży miałam motywację, wiedziałam że po coś leżę, były plany a teraz tego nie ma.
Z kolei, nawet jeżeli bym mogła, kolejna ciąża nie wydaje się dobrym pomysłem - ponoć to wina hormonów ze chce być znów w ciąży i to minie.

Może to już po prostu nie dla mnie i powinnam cieszyć się z tego co mam. Dojść do zdrowia, wrócić do pracy albo ja zmienić. Zajać się sobą, znaleźć jakieś hobby.
Daj sobie czas,aby fizycznie i psychicznie czuć się dobrze.
Życie płata różne figle, może Cię jeszcze mile zaskoczy.
Czego Ci z całego serca zycze
 
reklama
Wczoraj byłam na pierwszej wizycie po porodzie. Wybrałam nowego lekarza. Pamiętał mnie z oddziału, chyba byłam jakimś szczególnym przypadkiem bo położna też pamiętała.

A więc moja nadżerka goi się beznadziejniem
Dodatkowo przyplątała się torbiel krwotoczna wielkości 5 cm i to ona powoduje u mnie ból brzucha i ucisk na nerwy, niby ma się sama wchłonąć. 17 jadę do szpitala w innej miejscowości na pobranie wycinków z szyjki, mój nowy lekarz będzie sam robił zabieg. Mówi że bardziej chodzi o wykluczenie niż potwierdzenie, dla spokoju po kolposkopii.
Co do wyników histopatologii z łożyska... lekarz skwitował że za dużo kombinowali, że powinni dać mi leżeć do końca nawet jakbym krwawiła bo nowotwór z nadżerki rozwija się wolno 😓. Trochę mnie to zdołowało ale mam już przynajmniej jakąś odpowiedź.
Jeżeli tylko będę gotowa, to jeszcze w tym roku będziemy mogli się postarać o dzidzie. Myślę że trochę minie zanim fizycznie i psychicznie będę gotowa.

Tymczasem postanowiłam trochę pozmieniać. Wysłałam CV do kilku firm w mojej miejscowości, nawet mam pierwszą rozmowę w poniedziałek. Jeżeli dobrze pójdzie to nie będę musiała dojeżdżać do pracy tak daleko.
Do 22 mam urlop macierzyński a od 23 do 27 zwolnienie, 27 mam wizytę u internisty. Chciałam kontynuować zwolnienie ale to będzie już ponad 2 miesiące i chyba aż tak dużo czasu nie potrzebuje. Bardzo nie chce wracać do starej pracy, potrzebuję zmiany, świeżego startu i teraz jest najlepszy moment - nic mnie nie trzyma w starej pracy.
Funkcjonuję normalnie, choć czasem pojawia się smuteczek. Mam terapeutę ale spotkania co 2 tygodnie 😒, w sumie dopiero 2.. Niewiele to daje.

Chcę być pełna optymizmu i z uśmiechem patrzeć w przyszłość.
 
Do góry