Moja lekarka od początku zalecała szczepienie, ale od drugiego trymestru. Zalety przewyższają potencjalną szkodliwość, a konsekwencje zachorowania są generalnie gorsze niż odczyny poszczepienne. Ja Covid przechodziłam w listopadzie, przeciwciał już praktycznie nie mam, za to do teraz ciągną się za mną problemy z wątrobą i płucem.
Dodatkowym argumentem dla mnie jest brak stresu przy przyjęciu do szpitala - koleżanka właśnie z powodu pozytywnego testu rodziła ostatnio w domu, bo nie godziła się na przymusową cesarkę i separację od noworodka.
Rozumiem lęki i obawy wszystkich - ja się zaszczepię.