Witam Was.
Dzisiaj zaglądnęłam tu po raz pierwszy i postanowiłam podzielić się tym co przeżyłam w ubiegłym roku., Mój synek Wiktorek urodził się 11 października 2007r w 27 tyg ciąży przez cc /mimo wcześniejszych opini lekarzy , że "NIC Z TEGO NIE BĘDZIE". Ważył zaledwie 1070g i mierzył 37cm. Lekarze nie dawali zbyt dużych szans, mówili aby się nie nastawiać. Cieszyliśmy się z każdego przeżyego dnia, godziny. Gdy go pierwszy raz zobaczyłam nie mogłam sobie wyobrazić, że ta maleńka, bezbronna istotka może sobie poradzić, że będzie żyć. Wiktorek w 3 minucie po urodzeniu został podłączony pod n-CPAP ponieważ jego płucka nie były jeszcze na tyle dojrzałe żeby poradził sobie z samodzielnym oddychaniem, chociaż dwukrotnie dostał sterydy przyspieszające dojrzewanie płuc. Przed inkubatorem spędzałam codziennie całe godziny. Mówiłam do niego przez cały czas, potem gdy juz mogłam głaskałam po główce, nóżkach, rączkach tzn. tam gdzie akurat było wolne miejsce bo był podłączony do tysiąca urządzeń, miał kilka kroplówek naraz. Poprostu koszmar. Serce się kroiło gdy na to patrzyłam.W szpitalu spędził 2 miesiące i tydzień. W tym czasie były gorsze i lepsze dni, choć tych gorszych było chyba więcej. Jednak udało się. Ten kochany maleńki człowieczek miał w sobie chyba więcej siły i chęci życia niż niejeden dorosły człowiek. Właśnie wczoraj skończył 7 miesięcy. Jest wesołym, a co najważniejsze zdrowiutkim bobasem. Coprawda pod względem ruchowym troszkę odbiega od rówieśników ale myslę że dzięki rehabilitacji, którą praowadzimy w domu wszystko się wyrówna. Teraz zaczyna już siedzieć, ładnie gaworzy, śmieje się , skacze gdy weźmiemy go na ręce.
Naprwadę nie potrafię powiedzieć jak strasznie jestem wdzięczna losowi za to, że pozwolił mi żebym go nie straciła choć tak niewiele brakowało...Teraz po tym co przeszedł pozostało tylko mnóstwo blizn po kroplówkach na rączkach, nóżkach, główce i strach przed lekarzami.
Pozdrawiam wszystkie mamy wcześniaków. Trzymajcie się i kochajcie swoje dzieci bo one czują, że mają dla kogo żyć i naprawdę walczą...