Cześć!
Przyszłam tu po to żeby niektórym z Was dać wsparcie.
Moja historia jest długa ale postaram się to skrócić do najważniejszy informacji.
O dziecko staraliśmy się 5 lat...długich lat.
Na początku był lajt po roku starań poszłam do lekarza ., wszystko ok wyniki ok. Skierował męża na badanie nasienia...i tu się zaczęło.
Wyniki nie były złe ale super tez nie były. Postanowiliśmy się po stymulować. 3 cykle brałam CLO bez skutku. Ciąży dalej brak. Po kilku miesiącach wyniki męża zaczęły się pogarszac ale zaczęliśmy stosować suplementy itd.
Owulacja była plemniki tez a ciąży brak. Minął kolejny rok i nic...drugi rok tez nic. Lekarz proponował inseminacje póki wyniki męża nie są złe. Nie mieliśmy pieniędzy...kilka miesięcy odłożonych staran. Potem kryzys...w małżeństwie. Starania w ogóle poszły w odstawke. Rozstalismy się na jakiś czas żeby to wszystko po układać. Wszystko wróciło do normy i zaczęliśmy od nowa. Wyniki moje ok. Męża nasienie masakra...1 mln plemników... ruchliwość kiepska... do tego zapalenie nasieniowodu pęcherza moczowego i w ogóle katastrofa. ..leki leki leki... kiedy we wrześniu zeszłego roku postanowiliśmy ze nie ma co czekać i decydujemy się na in vitro od nowego roku zaczęła się walka z czasem...szukanie funduszy choroby nie wiem co....
A w listopadzie okazało się ze żadne in vitro nie będzie potrzebne...jestem w ciąży. I to uwaga bliźniaczej ciąży... obecnie zaczęliśmy 28 tydzień. Termin mam na 23 lipca w 5 rocznice ślubu... [emoji2][emoji2][emoji2]
Słuchajcie... trzeba wierzyć chociażby sił brało...trzeba mieć nadzieje...na lepsze.
Jak widać z tragicznymi wynikami można...
Cały czas wierzyłam ze skoro jest ok to musi się udać "kiedyś" i to kiedyś nadeszło.,
Teraz kompletujemy wyprawkę dla naszych księżniczek.
Wierzę że każda z Was zostanie szczęśliwa mama.
Pozdrawiam