reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

WASZ ZWIĄZEK

reklama
Z Piotrem (moim mężem) poznaliśmy się na u mojej koleżanki, a jego kuzynki jesienią 2001 roku. Wtedy chodziłam jeszcze z innym chłopakiem. Zostaliśmy dobrymi znajomymi. Pod koniec roku rozpadł się mój ówczesny związek. Z Piotrem, owszem dobrze mi się rozmawiało, ale jako znajomi, nic nie zapowiadało żebyśmy mieli być parą. A jednak coś zaiskrzyło i w kwietniu 2002 zaczeliśmy ze sobą chodzić ;D 22 stycznia tego roku, po prawie 3 latach bycia parą, wzięliśmy ślub, a 20 lipca urodziły się nasze bliźniaki. Bardzo kocham mojego mężczynę i nie wyobrażam sobie już życia bez niego. :)
 
Ja mojego męża poznałam na obozie na który pojechałam jako wolontariuszka, oboje mieliśmy wtedy po 17 lat...w sumie banał, ale tylko z pozoru. Moja najbliższa przyjaciółka poznała go już wcześniej i opowiadała mi jakie wywarł na niej wrażenie, a że obie jakoś nigdy nie zwracałyśmy uwagi na żadnych facetów (bo i do czego oni nam byli potrzebni), stwierdziłam, że muszę poznać faceta, który jej się spodobał i go sobie "oblukać". Okazja nadarzyła się właśnie na tym obozie. No nie powiem, od razu mi się spodobał, no i zaczęłam z nim flirtować (nie specjalnie, jakoś tak samo wyszło..chyba zaczęło się od tego, że rozmasowałam mu naciągnięty mięsień) mimo tego, że był "zajęty", mało tego, jego dziewczyna też była na tym obozie...no ale miał w sobie coś takiego, co przyciągało jak magnes i nawet świadomość tego, że robię źle, i to świństwo wobec jego dziewczyny, nie powstrzymała mnie przed coraz częstrzymi schadzkami, kiedy cały obóz spał. Potrafiliśmy gadać godzinami, o wszystkim i o niczym w sumie...i coraz bardziej zbliżaliśmy się do siebie. Pech chciał, że któregoś razu jego dziewczyna przyłapała nas na pocałunku...oczywiście nie chciała z nim więcej rozmawiać, ze mną wtedy tym bardziej (chociaż jakiś czas później paradoksalnie zaczęłyśmy się przyjaźnić). Nie ukrywam, że bardzo to przeżyłam, bardzo długo miałam wyrzuty sumienia, z resztą wyrzucam to sobie do tej pory. Unikałam obojga do końca obozu. Z nim postanowiłam się więcej nie kontaktować, co nie było zbyt trudne, bo mieszkaliśmy w oddalonych od siebie o ponad 200 km miastach. Co nie znaczy, że o nim zapomniałam. Cholera...to był w końcu pierwszy facet z którym się całowałam (tak w ogóle to pierwszy pod każdym względem ;)) . I tak się nam kontakt urwał na rok, kiedy to mój obecny małżonek postanowił się przeprowadzić do brata, który mieszkał w tym samym mieście co ja. A mnie jakby piorun strzelił, wszystko odżyło...i poczucie winy i uczucie do niego. Potem już poszło...i tak wśród wzlotów i upadków, rozstania na jakiś czas i powrotu , przeżyliśmy razem 4 lata, przez dwa mieszkaliśmy razem. Jakbym zaczęła pisać dokładniej co się w ciągu tych czterech lat działo, to by mi się wypowiedź na kilka stron rozwlekła. No i we wrześniu zeszłego roku dowiedziałam się, że jestem w ciąży, pobraliśmy się pod koniec stycznia (właśnie nam minęło pół roku życia jako małżeństwo), a w maju na świecie pojawiła się nasza córeczka.
 
Ja mojego męża poznałam na obozie harcerskim dokładnie 10 lat temu w 1995, miałam wtedy 12 lat... a on 16 :) był moim opiekunem w patrolu na wędrówce i kiedy obtarłam sobie nóżkę to mi ją zgrabnie opatrzył. Pamiętam że się go bardzo bałam, bo wydawał mi się taki wielki i niedostępny.
Ale dostrzegać się nawzajem zaczęliśmy dopiero 4 lata później też na obozie, ale ja byłam z kimś innym i nic z tego się nie rozwinęło natomiast parą zostalismy rok później na kolejnym obozie :) i odtąd jesteśmy razem, ale od 22 stycznia 2005 już jako małżeństwo :)
 
Fajnie powspominać czasy, kiedy poznało się męża, każda historia ma w sobie magię, bo inaczej nie bylibyśmy razem. Z mężem poznaliśmy się przypadkiem, był spokojnym gościem, w przeciwieństwie do mnie. Było to 7 lat temu. Chciałam zdobyć patent żeglarski, bo bardzo lubię pływać, a wiedziałam, że mój mąż mógł pomóc mi w tym (moim dodatkowym atutem było to, że mu się podobałam), jednak, gdy usłyszał co potrafię, zaśmiał się ze mnie i tyle. Trche mnie zezłościł, ale co miałam zrobić. Wspólnie ze znajomymi pojechalismy nad jeziorko, gdzie oczywiście pływaliśmy. Mąż już się tak bardzo ze mnie nie śmiał, widząc jak pływam. Tego wieczoru siedzieliśmy przy piwku i gadaliśmy o głupotach, i tak się zakochałam. Patentu po dziś dzień nie mam, bo już mi nie potrzebny ;), ale do tych dni uwielbiam powracać. Jesteśmy już razem 7 lat, a 5 po ślubie, mamy ukochanego Kube i chcielibyśmy następne, ale to jeszcze troszkę, hmmmm fajne wspomnienia.
 
nie uwierzycie... ale u nas bylo tak:
ja i pawel poznalismy sie, kiedy ja mialam lat 14(osma klasa podstawowki), a on 17. ja bylam wowczas przewodniczaca pernwj dzieciecej organizacji, on - v-ce. w zwiazku z czym musielismy sie ze soba kontaktowac. pawel byl wtedy dumnym, mlodym chlopakiem, ja - nieco rozpoetyzowana dziewczynka. ale cos miedzy nami bylo. oczywiscie pawel nigdy nie przyznawal sie do tego (newet przed soba), bo mial sliczna dziewczyne, no a poza tym taka przyjazn ze smarkula - sami rozumiecie. a ja sie oczywiscie szalenczo zakochalam. los jednak taki nam splatal figiel, ze nic z tego wowczas nie wyszlo, a ja wyladowalam w zwiazku z jego najlepszym przyjacielem. nasze drogi w sumie dosc szybko sie rozeszly. nie widzielismy sie ponad 5 lat... przez ten czas ja trwalam w dlugim i jak mi sie wydawalo, powaznym, zwiazku, ale od czasu do czasu wracala mysl o jankesie... on - pamietal mnie jako mala histeryczke i generalnie unikal jak ognia!
a teraz najlepsze: minelo 5 lat. byl grudniowy wieczor... wracam sobie do domu, oczywiscie odprowadzaqna przez chlopaka... i kto czeka nba lawce pod moja kamienica? - pawel. pomyslalam sobie, ze pewnie ktos ze wspolnych znajomych umarl albo stalo sie cos w tym rodzaju i rzyszedl mi to zakomunikowac. a on patrzy nba mnie i mowi: "przyszedlem, bo mi sie snilas". i ten sen byl jakis taki, ze musial przyjsc... ale to nie koniec - zaczeluismy rozmawiac. poszlismy na piwo... i nagle pawel powiedzial, ze uswiadomil sobie, ze MNIE KOCHA. to byl nasz pierwszy wieczor po 5 latach!!!
potem wswzystko potoczylo sie dosc szybko - po roku sie zareczylismy, potem slub... a teraz mamy slicznego synka. i jeszcze cos - mamy co wspominac :)
 
marianeczka nas tez połaczył sen, tylko to ja go mialam i ja czulam ze musze spotkac mojego obecnego meza chocby nie wiem co ;)
znamy sie od piaskownicy ;) chodzilismy razem do podstawowki do jednej klasy, bylismy kumplami odkad pamietam, nawet z jednej lawki przez jakis czas, on kochal sie we mnie juz wtedy, dla mnie to tylko przyjaciel... az tu ktorejs nocy po latach (szkole srednia kazde z nas wybraol inna) taki sen, zadzwonilam do niego, umowilismy sie i od 1995 r z roznymi perypetiami bylismy para, az do 2001, kiedy po 6 latach wspolnego "ciagania sie" pobralismy sie, a w marcu tego roku urodzil sie nasz ssynek... jestesmy bardzo szczesliwi i tez chetnie wspominamy nasze perypetie i mamy przy tym niezly ubaw
pozdrawiam
mari

my8uy.jpg
 
Mając 14 lat poznalam Jacka ( 17 lat ) nie podobał mi sie nie w moim typie :), a za nim uganialy sie prawie wszystkie dziewczyny wiec był bardzo zdziwiony ze ja nie chce sie z nim umowic .Moja mama go uwielbiala i pozwalała mi dluzej być poza domem jak wiedziala ze bedzie tam Jacek chodziłam dzieki niemu na imprezki i to mi sie spodobało wiec spotykalam sie z nim ale caly czas dawałam mu do zrozumienia ze miedzy nami nic nie bedzie. Umawiałam sie z nim u mnie i uciekałam gdzies z kolezankami a on potrafił na mnie czekać po 3 ,4 godziny z moją mamą , zeby mnie tylko zobaczyc chyba jemu sie spodobalo to ze ze mną nie tak łatwo . Pewnego dnia zobaczyłam go z jego byłą dziewczyną i cos mnie scisneło, serce zaczeło bic mocniej i dopiero wtedy uswiadomiłam sobie ze mi na nim zależy . Zaczelam go traktować powaznie i zaczelismy siespotykać codziennie i tak mnie w sobie rozkochał ze jestesmy ze sobą 15 lat a 7 po slubie. Jest moim pierwszym i jedynym mam nadzieje ;D , mamy wspanialą 3 letnią corcie i teraz na dniach spodziewamy sie synka . Jestesmy szczesliwi choć tez bywały kryzysy .
kasia
 
reklama
Jejku!!! Dziewczyny, jak czytam wasze romantyczne historie, to troche mi żal. Nasza jest bardzo banalna.
Dyskoteka, alkohol, tańce...... i tak chyba 3 soboty pod rząd. Potem potem mój były chłopak miał przysięgę, no i pojechalismy: ja, Darek i naszych 2 kolegów. Po powrocie kolejna dyskoteka, no i tak pomału zaczęło sie dziać, ale po około 2 m-cach ja juz nie chciałam, strasznie mnie wkurzał. Potem przez około 5 m-cy bylismy jako dobrzy kumple. Spotykalismy sie prawie codziennie i musze przyznać, że jak gadał z inna dziewczyna czułam małą zazdrośc. A potem zaprosił mnie na wesele do swojej kuzynki, no i tak zostało. 5 wrzesnia minie 5 lat od wesela kuzynki, a 23 sierpnia mielismy 2 rocznice slubu. A w listopadzie dołączy do nas nasze kochane maleństwo.
 
Do góry