Zajrzałam dziś Oliwkce do gardła
szok, jakie jej się wielkie migdały zrobiły i jakie ma purpurowe i przekrwione gardło :-(
Ale ogóle powiem Wam, że w ciągu dnia funkcjonuje dobrze, jak zaczyna temperatura rosnąć, dostaje dreszczy i zaczyna marudzić, daję jej odrazu syrop (choć nie jest to łatwe, bo nie chce go pić) i temperatura w ciągu pół godziny spada.
Ale w nocy miałam akcję między 12 a 2gą - gorączka 40,5 st, płacz, rzyganko. Oczywiście syropu nie chciała łyknąć, musiałam podać czopek, a na niego tak szybko nie zareagowała jak na syrop, w dodatku pierwszy zrobiła z kupą, dopiero drugi udało się zatrzymać aż się rozpuścił i w końcu z opoźnieniem, ale zadziałał.
Resztę nocy spała Oliwka z nami. Dziś to nawet jej nie kładę u siebie, bo muszę w porę zareagować czopkiem, zanim gorączka urośnie na tyle, że Oli będzie nie do opanowania.
szok, jakie jej się wielkie migdały zrobiły i jakie ma purpurowe i przekrwione gardło :-(Ale ogóle powiem Wam, że w ciągu dnia funkcjonuje dobrze, jak zaczyna temperatura rosnąć, dostaje dreszczy i zaczyna marudzić, daję jej odrazu syrop (choć nie jest to łatwe, bo nie chce go pić) i temperatura w ciągu pół godziny spada.
Ale w nocy miałam akcję między 12 a 2gą - gorączka 40,5 st, płacz, rzyganko. Oczywiście syropu nie chciała łyknąć, musiałam podać czopek, a na niego tak szybko nie zareagowała jak na syrop, w dodatku pierwszy zrobiła z kupą, dopiero drugi udało się zatrzymać aż się rozpuścił i w końcu z opoźnieniem, ale zadziałał.
Resztę nocy spała Oliwka z nami. Dziś to nawet jej nie kładę u siebie, bo muszę w porę zareagować czopkiem, zanim gorączka urośnie na tyle, że Oli będzie nie do opanowania.


O tej godzinie zawsze przychodnia świeciła pustkami, a teraz tyle ludu! Stanęłam bezradnie i zastanawiałam się co zrobić, już chciałam Oliwkę odstawić do domu, bo przecież nie będę z nią siedzieć wśród chorych, bo mi znów coś załapie. Podeszła do mnie babka z rejestracji, żebym siadała w kolejce, a ona wyciągnie kartotekę, a ja jej na to, że chyba zrezygnuję, bo przyszłam ze zdrowym dzieckiem po zaświadczenie do żłobka, a nie chcę ryzykować nowej choroby. Babka mi kazała przejść do poczekalni dzieci zdrowych, a sama z moją kartoteką poszła zapytać lekarkę od szczepień, czy nas nie przyjmie. Zgodziła się na szczęście, więc byłyśmy załatwione w ciągu10 minut.