Ja do niedawna byłam za wszystkimi szczepionkami i jeśli miałoby to kosztować milion dolarów a służyłoby naszym dzieciom zrobiłabym wszystko, żeby ten milion zarobić. Jednak nie wszystko jest takie różowe. Dopiero się wgłębiam w temat i dochodzę do wniosku, że co za dużo to nie zdrowo. Nie mam pojęcia jak postapię. Znalazłam stronę:
nie szczepimy ::
logowanie zajmuje sekundę a głowa boli od informacji - rodzice opisują historię dzieci, które zostały zaszczepione. Pewnie gdyby założyć wątek rodziców, którzy nie zaszczepili a dziecko zachorowało też poczytałoby się o istnych koszmarach, ale do mnie przemawiają fakty z listu:
http://www.autyzm-szczepienia.eu/uploads/List_do_wakcynologow_poprawiony[3] adobe.pdf
że malutkie dziecko nie jest w stanie przyjąć takich dużych dawek szczepionek i jeśli ma osłabioną odporność, może skończyć się dla niego to żle.
Po porodzie dziecko szczepione jest na WZW B i gruźlicę. Jedni twierdzą, że na WZW B powinny być szczepione tylko te noworodki, które mają matki zakażone żółtaczką a inni, że w szpitalu po porodzie dziecko może się tym zarazić i dlatego każą szczepić. I bądź tu człowieku mądry!

Mam pytanie czy w każym szpitalu stosują taką samą szczepionkę po urodzeniu dziecka? Czy rzeczywiście używają tych z rtęcią. Jeśli tak to przecież można się zaopatrzyć przed porodem w bezpieczniejszą? Matko kochana, jak sobie pomyślę o tym wszystkim jestem przerażona. Najpierw nosimy w sobie dzieciaczki, dmuchamy i chuchamy na nie, gdy są jeszcze w naszych brzusiach a potem nieświadomie podajemy im trucizny - za olbrzymie pieniądze!!!