reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poronienia

DaGmaRaa

Zaciekawiona BB
Dołączył(a)
2 Październik 2016
Postów
55
Miasto
Radom
Jestem mamą Aniołeczka, postanowiłam tu do Was napisać bo nie bardzo sobie radzę z tym co mnie spotkało. To moja pierwsza ciąża i była tak upragniona, że nie potrafię tego wyrazić słowami. Może Wy mnie zrozumiecie bo przeżyłyście to wszystko. Szukam pocieszenia i ukojenia duszy...
Moja historia: Wszystko potoczyło się tak szybko, że do chwili obecnej nie mogę uwierzyć, że mnie to spotkało. Przed ostatnią wizytą u lekarza miałam dziwne sny, niepokojące przeczucia, budziłam się w nocy zlana zimnym potem ale nie potrafiłam powiedzieć czemu tak się dzieje. Rozum podpowiadał mi, że może coś jest nie tak jednak serce nie chciało wierzyć. Mój partner, który jest dla mnie ogromnym wsparciem troszkę mnie uspokoił więc pełna nadziej udałam się na usg. Bardzo chciał zobaczyć fasolkę i posłuchać bicia serduszka więc był przy mnie przez całe badanie.

Widzę na monitorze fasolkę- większą- radość w sercu ogromna, wołam mojego partnera- chodź zobacz jaka duża. Widzę wyraz jego twarzy pełne szczęście, po chwili Pani doktor mówi, że coś jest nie tak, nie widzi bicia serca, sprawdza i potwierdza straszną diagnozę. Mnie oblewa fala gorąca i czuję się jakby ktoś uderzył mnie w twarz, myślę sobie to nie możliwe!!! Jestem już w 11 tygodniu słyszałam już bijące serce a po tym szanse na to, że coś pójdzie nie tak spadają do 3%. To nie może być prawda, prawie nie dociera do mnie to co mówi do mnie lekarz, krew buzuje mi już w głowie. Skierowanie do szpitala, diagnoza: poronienie zatrzymane. Fasolce przestało bić serce, ale my w dalszym ciągu nie wierzymy, lekarz na pewno się pomylił, przecież to się zdarza, sprzęt zawodzi. Godzina 21:00 kolejna wizyta u ginekologa- diagnoza bez zmian. Żal, ból nie ma końca, nie tak miało być i pytanie czemu MY!!!!! Kolejne dni były jeszcze gorsze. Pobyt w szpitalu jakaś trauma no i powrót do domu gdzie rozkleiłam się na maksa. Wszystko jest bardzo świeże, nie potrafię się pozbierać. Nie wyobrażam sobie powrotu do pracy. Chciałabym wiedzieć jak Wy sobie z tym poradziłyście ?
 
reklama
Jestem mamą Aniołeczka, postanowiłam tu do Was napisać bo nie bardzo sobie radzę z tym co mnie spotkało. To moja pierwsza ciąża i była tak upragniona, że nie potrafię tego wyrazić słowami. Może Wy mnie zrozumiecie bo przeżyłyście to wszystko. Szukam pocieszenia i ukojenia duszy...
Moja historia: Wszystko potoczyło się tak szybko, że do chwili obecnej nie mogę uwierzyć, że mnie to spotkało. Przed ostatnią wizytą u lekarza miałam dziwne sny, niepokojące przeczucia, budziłam się w nocy zlana zimnym potem ale nie potrafiłam powiedzieć czemu tak się dzieje. Rozum podpowiadał mi, że może coś jest nie tak jednak serce nie chciało wierzyć. Mój partner, który jest dla mnie ogromnym wsparciem troszkę mnie uspokoił więc pełna nadziej udałam się na usg. Bardzo chciał zobaczyć fasolkę i posłuchać bicia serduszka więc był przy mnie przez całe badanie.

Widzę na monitorze fasolkę- większą- radość w sercu ogromna, wołam mojego partnera- chodź zobacz jaka duża. Widzę wyraz jego twarzy pełne szczęście, po chwili Pani doktor mówi, że coś jest nie tak, nie widzi bicia serca, sprawdza i potwierdza straszną diagnozę. Mnie oblewa fala gorąca i czuję się jakby ktoś uderzył mnie w twarz, myślę sobie to nie możliwe!!! Jestem już w 11 tygodniu słyszałam już bijące serce a po tym szanse na to, że coś pójdzie nie tak spadają do 3%. To nie może być prawda, prawie nie dociera do mnie to co mówi do mnie lekarz, krew buzuje mi już w głowie. Skierowanie do szpitala, diagnoza: poronienie zatrzymane. Fasolce przestało bić serce, ale my w dalszym ciągu nie wierzymy, lekarz na pewno się pomylił, przecież to się zdarza, sprzęt zawodzi. Godzina 21:00 kolejna wizyta u ginekologa- diagnoza bez zmian. Żal, ból nie ma końca, nie tak miało być i pytanie czemu MY!!!!! Kolejne dni były jeszcze gorsze. Pobyt w szpitalu jakaś trauma no i powrót do domu gdzie rozkleiłam się na maksa. Wszystko jest bardzo świeże, nie potrafię się pozbierać. Nie wyobrażam sobie powrotu do pracy. Chciałabym wiedzieć jak Wy sobie z tym poradziłyście ?
Witaj,
Jak wielki to ból po stracie dziecka,rozumiem bardzo dobrze.Ja mam dwoje dorosłych dzieci,bo mój syn ma 20 lat a córka 18.Ja sama jestem już wiekowa bo mam 40 lat,ale jednak w lutym tego roku zdarzył się cud i zaszłam w ciążę.Radość nie miała końca,wszyscy na niego czekaliśmy.Ja byłam szczęśliwa,że będę mogła poświęcić się całkowicie temu dziecku ponieważ w domu mam odchowane dzieci.Dzisiaj już wiem,że zbyt wiele było planów.....ciążę przechodziłam wzorowo.Zero nudności,wymiotów normalnie pracowałam bo czułam się wspaniale.Wszystko było dobrze,19.05 byłam na badaniach prenatalnych,wszystko książkowo jak na 16 tydzień ciąży i nagle dzień później na wizycie kontrolnej u mojego ginekologa- koniec......21.05 lekarz stwierdził obumarcie płodu.Szok,niedowierzanie.Dzisiaj jestem już w stanie o tym pisać,bez łez chociaż dziura w głowie i w sercu pozostanie do końca życia.Do dzisiaj nie wiemy co się stało.Zrobiliśmy z mężem wszystkie możliwe badania genetyczne i immunologiczne.Pochłonęło to mnóstwo czasu i pieniędzy,ale ja w pewnym momencie przestałam liczyć bo chciałam wiedzieć.Nie wystarczała mi odpowiedź,że mam już 40 lat....i to może dlatego.Prowadzę bardzo zdrowy tryb życia,zdrowo się odżywiam nie palę,nie piję jestem aktywna.Tym bardziej to był szok.Dla mnie najważniejsze jest to że badania materiału z poronienia wykazały,że nie przekazaliśmy dziecku żadnych wad genetycznych i pod tym kontem było zdrowe.To też dało spokój mojej głowie,bo dostałam te informacje na papierze.Genetyk powiedział,że nie mieliśmy z mężem wpływu na to co się stało.Po prostu na przełomie 4-5 tygodnia coś się źle połączyło.Mój syn miał mieć na imię Kuba.Pochowaliśmy chłopca,ale na imię dostał Maksymilian.Stwierdziliśmy,że na Kubę wciąż będziemy czekać,bo dostaliśmy zielone światło od genetyka i właśnie czynimy starania.Zbyt wiele zdarzyło się cudownego w trakcie tych 16 tygodni ciąży,żebym nie próbowała ponownie mimo moich 40 lat.
Każda z nas ma inaczej.Ja uspokoiłam się dopiero kiedy go pochowałam mimo że lekarze byli przeciwni,
jak to określił jeden pan doktor:"to nie pamiątka"(nie chcę tego komentować,bo brak mi słów),wiem jedno musisz swoje wypłakać,nie ma innej rady.Ja byłam 8 tygodni na skróconym urlopie macierzyńskim pełnopłatnym i teraz każdemu mówię,że wyrobiłam limit płaczu do końca życia.Najważniejsze ,że masz wsparcie w partnerze.Mój mąż też zdał egzamin na 6 z plusem.Wszystko wymaga czasu.Na pewno jesteś młodziutka i będziesz miała dzieci,ale musisz sobie dać na to czas.Ja też musiałam dojść do siebie po stracie.W tej kwestii nie da się niczego przyśpieszyć.Tylko czas leczy rany.......
Bądź proszę dobrej myśli,chociaż na chwilę obecną wiem,że świat Ci się zawalił......
Będzie dobrze.
Pozdrawiam ciepło
Agata
 
Dziękuję za słowa wsparcia. Codziennie rano otwieram oczy i nie mogę uwierzyć, że to naprawdę się stało. Gdzieś przeczytałam, że gdyby miłość mogła uzdrawiać a łzy wskrzeszać dziś nasze dzieci ciągle byłyby z nami. Chciałabym przyśpieszyć czas żeby tak bardzo nie bolało, ale wiem, że to niemożliwe. Bardzo współczuje Ci straty synka doskonale wiem, że żadne słowa nie przynoszą ukojenia. Będę trzymać za Was kciuki, żeby się udało. Dziecko to prawdziwy dar.
Pozdrawiam cie ciepło
Dagmara
 
Jestem mamą Aniołeczka, postanowiłam tu do Was napisać bo nie bardzo sobie radzę z tym co mnie spotkało. To moja pierwsza ciąża i była tak upragniona, że nie potrafię tego wyrazić słowami. Może Wy mnie zrozumiecie bo przeżyłyście to wszystko. Szukam pocieszenia i ukojenia duszy...

Przykro mi, jesteśmy z Tobą
potrzebujesz czasu, musisz sie nauczyć żyć od nowa
 
Dagmara przykro mi z powodu Twojej straty, doskonale rozumiem co przeszłaś. Tutaj pomoże tylko czas, zapomnieć nie zapomnisz, ale nauczysz się jak sobie z tą stratą poradzić. Długo się staraliście?
 
Dagmara przykro mi z powodu Twojej straty, doskonale rozumiem co przeszłaś. Tutaj pomoże tylko czas, zapomnieć nie zapomnisz, ale nauczysz się jak sobie z tą stratą poradzić. Długo się staraliście?

Baslan staraliśmy się ponad rok dlatego to wszystko jest dla mnie jeszcze bardziej ciężkie do zniesienia. To dziecko naprawdę było bardzo wyczekiwanie. Dziura w sercu naprawdę duża.
 
Nam za pierwszym razem udało się w 2 cyklu, a teraz próbujemy od stycznia.
Musimy wierzyć, że się nam uda zostać szczęśliwymi mamami.
 
Nam za pierwszym razem udało się w 2 cyklu, a teraz próbujemy od stycznia.
Musimy wierzyć, że się nam uda zostać szczęśliwymi mamami.

Baslan czuje w tym wszystkim taką ogromną niesprawiedliwość, jest tyle kobiet które nie powinny być mamami a jednak są. A my dałybyśmy wszystko tym dzieciom a jednak się nie udaje. Współczuję, że wam się nie udaje i tak jak mówisz trzeba wierzyć, że będzie dobrze. A mogę zapytać co się u was dzieje że nie wychodzi?
 
Daga ogólnie chyba brak jajeczkowania, bardzo nieregularne @, niedoczynność tarczycy i Hashimoto. Robiłam bardzo dużo badań i są ok.
Też uważam, że to niesprawiedliwe, że kobiety które nie chcą, nie dbają o siebie zachodzą i donoszą ciążę bez problemu
 
reklama
Mnie spotkało dokładnie to samo z lipcu tego roku. Ciąża obumarła w 8 tygodniu. Najpierw z mężem usłyszeliśmy pięknie bijące serduszko, a kilka tygodni później było już po wszystkim.. Też miałam zabieg. Wylałam morze łez. Każdego dnia tęsknię za tą ciąża, za tym aniołkiem. Niestety nie ma wszystko mamy wpływ. Czasami dzieją się rzeczy, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć.. Nam siłę dał nasz synek. Dzięki niemu wierzymy, że doczekamy się drugiego dziecka.
Teraz z mężem znów się staramy, choć bardzo się boimy czy znowu nas coś złego nie spotka.
Trzeba wstać, iść dalej i walczyć o taki cud.
Pamiętać będziesz zawsze, ale z czasem ból się zmniejszy. Dajcie sobie trochę czasu, a wszystko jakoś się ułoży.
 
Do góry