A ja dziś od rana zaczęłam krwawić. Poszłam siku na toaletę, podpaska czysta więc ufff, ale patrzę do kibelka i cos mi się za pomarańczowy ten mocz wydawał, a na papierze żywa krew. Nie wiem jak to opisać, ale jakoś byłam spokojna, zbudziłam męża, napisałam SMS do mojego lekarza (on chyba jest ordynatorem w szpitalu) i kazał jechać do szpitala. Jak na Izbie Przyjęć powiedziałam, że jestem jego pacjentką to szybko mnie zbadali, bardzo miły lekarz, na szczęście wszystko jest dobrze. Dziś 8tydz+1dzien, ciąża żywa, krwiaków nie ma, dzidziuś ma 16mm. Krwawienie prawdopodobnie jest wynikiem leków- progesteronu w końskich dawkach, sterydu encortolonu, no i wiadomo heparyna i acard. Acard dziś odstawiam na jakiś czas.
Myślę, że my mamy intuicję i mimo tej żywej krwi (choć jest to delikatne krwawienia, mam kilka kropek na podpasce) czułam, że dzidziuś nadal jest, zresztą wiem, że przy poronieniu jest ogromny ból, ja bóli nie mam. Mam jakieś kłucia w macicy, no ale to chyba normalne... Choć wiadomo, każda myśl mi przez głowę przemknęła.
Dzieje się ostatnio na naszym forum, ja też bardzo przeżywam każda historię tu i nie wiem czy na jakiś czas się nie wycofam, bo mnie to emocjonalnie dość mocno obciąża.