reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kolejna ciąża po poronieniu zatrzymanym w 23 tygodniu

Dołączył(a)
26 Styczeń 2020
Postów
5
Piszę ten post ponieważ potrzebuje się wygadac i uspokoić :)
Mam już 4 letnia córeczkę i gdy mała miała 2,5 roku zaczęliśmy się starać o kolejne dziecko, przez rok nie mogłam zajść, zaczęłam już trącić nadzieję że mi się uda i właśnie wtedy w styczniu test pokazał 2 kreski. Radość nie do opisania, wszystko było idealnie do 12 tygodnia gdy zaczęłam krwawić, izba przyjęć badania i strach ale okazało się że to tylko krwiak a dziecko rozwijało się prawidłowo dostałam leki i wysłali mnie do domu. Znów zaczynało się układać, ostatnie badanie miałam przed Wielkanocą na którym dowiedziałam się że spodziewam się syna, radość nie do opowiedzenia, lecz w Wielkanoc dostałam portwornego kaszlu, lekarze uspokajali ze dopuki nie ma gorączki to nie ma strachu, mimo iż mówiłam że kaszel jest potworny aż wymiotuję. Kaszel męczył mnie prawie 2 tygodnie, kiedy myślałam że jest wszystko okey w 23 tygodniu poszłam prywatnie do lekarza na badanie 3d/4d(02.05.2019) i wtedy się dowiedziałam że od 2 tygodni serce mojego synka nie bije, szok, płacz, obwinianie. Trafiłam do szpitala, tabletki na szyjke oksytocyna i męczące skurcze 3 dni aż wkoncu musiałam urodzić naturalnie mojego martwego syna, lekarz dla bezpieczeństwa zrobił mu też zabieg łyżeczkowania żebym mogła dość do siebie szybciej. Bardzo duzo płakałam co było ciężkie do ukrycia przy 4 łatce w domu, której dodatkowo trzeba było wytłumaczyć dlaczego mama nie ma już braciszka w brzuchu. Wtedy myślałam że jedynym wyjściem dla mnie to jak najszybciej zajść w kolejna ciaze żeby uleczyć choć trochę swoja duszę. Cierpliwie czekałam na zielone światło od lekarza, kiedy też odkryłam że mój poprzedni lekarz zbagatelizował wyniki badań tarczycy która wynosiła 3,62 która już kwalifikowała mnie do leczenia jak się później okazało. Prawidłowo nie dowiedziałam się nigdy co było przyczyną śmierci synka, mogę tylko gdybać, wszystkie wyniki dziecka i łożyska wyszły prawidłowo. Naszczescie dzięki mojej pracy po ciąży wzięłam się za siebie i ćwiczeniami na zrzucenie wagi udało mi się też obniżyć wyniki tarczycy. Kiedy dostałam zielone światło zaczęliśmy kolejne starania i znów kolejne cykle i nic, aż do listopada kiedy zaczynałam nowa prace i trochę odpuściłam sobie starania, zaczol mi się spóźniać okres i cały czas stawiałam na stres z powodu nowej pracy ale po tygodniu wkoncu zrobiłam test i wtedy się zaczęło szybko do lekarza bo praca była dość ciężka i wiązała się z dźwiganiem więc potrzebowałam zwolnienie. Podumowujac już staram się kończyć, jestem dziś w 15 tygodniu ciąży (14w4d) i bardzo się boję że czeka mnie powtórka, do lekarza chodzę prywatnie co 2 tygodnie i tak dzień po wizycie wraca strach że coś jest nie tak i tak cały czas. 2 dni temu byłam na wizycie okazalo sie ze na 99,9 % znów spodziewam się synka, w związku z tym zaczęłam się jeszcze bardziej bac, myślałam nawet nad zakupem detektora tętna żeby być spokojniejsza ale mój mąż mówi że to strata pieniędzy bo i tak nic nie zrobię jak serce przestanie bić. Sory za tak długie przynudzanie ale naprawde potrzebowałam się wygadac jak któraś z was była w podobnej sytuacji proszę dajcie znać. Ja mam tylko jeszcze nadzieję że po granicy tego 23 tygodnia przestanę się bac i zacznę się cieszyć ciąża o ile dane będzie mi dotrwać.
 
reklama
Piszę ten post ponieważ potrzebuje się wygadac i uspokoić :)
Mam już 4 letnia córeczkę i gdy mała miała 2,5 roku zaczęliśmy się starać o kolejne dziecko, przez rok nie mogłam zajść, zaczęłam już trącić nadzieję że mi się uda i właśnie wtedy w styczniu test pokazał 2 kreski. Radość nie do opisania, wszystko było idealnie do 12 tygodnia gdy zaczęłam krwawić, izba przyjęć badania i strach ale okazało się że to tylko krwiak a dziecko rozwijało się prawidłowo dostałam leki i wysłali mnie do domu. Znów zaczynało się układać, ostatnie badanie miałam przed Wielkanocą na którym dowiedziałam się że spodziewam się syna, radość nie do opowiedzenia, lecz w Wielkanoc dostałam portwornego kaszlu, lekarze uspokajali ze dopuki nie ma gorączki to nie ma strachu, mimo iż mówiłam że kaszel jest potworny aż wymiotuję. Kaszel męczył mnie prawie 2 tygodnie, kiedy myślałam że jest wszystko okey w 23 tygodniu poszłam prywatnie do lekarza na badanie 3d/4d(02.05.2019) i wtedy się dowiedziałam że od 2 tygodni serce mojego synka nie bije, szok, płacz, obwinianie. Trafiłam do szpitala, tabletki na szyjke oksytocyna i męczące skurcze 3 dni aż wkoncu musiałam urodzić naturalnie mojego martwego syna, lekarz dla bezpieczeństwa zrobił mu też zabieg łyżeczkowania żebym mogła dość do siebie szybciej. Bardzo duzo płakałam co było ciężkie do ukrycia przy 4 łatce w domu, której dodatkowo trzeba było wytłumaczyć dlaczego mama nie ma już braciszka w brzuchu. Wtedy myślałam że jedynym wyjściem dla mnie to jak najszybciej zajść w kolejna ciaze żeby uleczyć choć trochę swoja duszę. Cierpliwie czekałam na zielone światło od lekarza, kiedy też odkryłam że mój poprzedni lekarz zbagatelizował wyniki badań tarczycy która wynosiła 3,62 która już kwalifikowała mnie do leczenia jak się później okazało. Prawidłowo nie dowiedziałam się nigdy co było przyczyną śmierci synka, mogę tylko gdybać, wszystkie wyniki dziecka i łożyska wyszły prawidłowo. Naszczescie dzięki mojej pracy po ciąży wzięłam się za siebie i ćwiczeniami na zrzucenie wagi udało mi się też obniżyć wyniki tarczycy. Kiedy dostałam zielone światło zaczęliśmy kolejne starania i znów kolejne cykle i nic, aż do listopada kiedy zaczynałam nowa prace i trochę odpuściłam sobie starania, zaczol mi się spóźniać okres i cały czas stawiałam na stres z powodu nowej pracy ale po tygodniu wkoncu zrobiłam test i wtedy się zaczęło szybko do lekarza bo praca była dość ciężka i wiązała się z dźwiganiem więc potrzebowałam zwolnienie. Podumowujac już staram się kończyć, jestem dziś w 15 tygodniu ciąży (14w4d) i bardzo się boję że czeka mnie powtórka, do lekarza chodzę prywatnie co 2 tygodnie i tak dzień po wizycie wraca strach że coś jest nie tak i tak cały czas. 2 dni temu byłam na wizycie okazalo sie ze na 99,9 % znów spodziewam się synka, w związku z tym zaczęłam się jeszcze bardziej bac, myślałam nawet nad zakupem detektora tętna żeby być spokojniejsza ale mój mąż mówi że to strata pieniędzy bo i tak nic nie zrobię jak serce przestanie bić. Sory za tak długie przynudzanie ale naprawde potrzebowałam się wygadac jak któraś z was była w podobnej sytuacji proszę dajcie znać. Ja mam tylko jeszcze nadzieję że po granicy tego 23 tygodnia przestanę się bac i zacznę się cieszyć ciąża o ile dane będzie mi dotrwać.
Rozumiem Cię doskonale.
W 19 tyg musiałam mieć poronienie,groziła mi sepsa. Widok maleństwa nie do opisania, na szczęście czas pozwala żyć z tym bólem.
Gratuluję kolejnej ciazy.
Mogę Ci powiedzieć, że nie patrz na to że w 23 tyg doszło do nieszczęścia.
Każda ciaz inna.
Dobry lekarz, na którym będziesz mogła zawsze polegać to podstawa.
Bądź dobrej myśli.
 
Bardzo wspolczuje straty, przykro nawet czytac bo az serce boli. Musisz byc jednak dobrej mysli :) Rozumiem ze jest wszystko teraz ok i trzymam kciuki zeby tak pozostalo :) ja co prawda w innej sytuacji, ale wiem co to strach o malenstwo... Glowa do gory :)
 
Bardzo współczuję, a jak teraz Twoja tarczyca ? Ja myślę że musisz myśleć pozytywnie, spotkała Cię tragedia ,ale już się nie powtórzy!
 
Sama nie wiem, czy bym się pozbierała... Cieszę się, ze Tobie sie udalo! Trzymam za Ciebie mocno kciuki!!! Wszystko będzie dobrze, życzę Ci jak najlepiej!
 
Ja poronilam w 21 z powodu zakażenia. Niestety nie dalo sie nic zrobic. Teraz staramy sie na nowo o pierwsze dzieciatko
 
Ja jest z tą tarczycą, ja jak robiłam pierwsza betę, zrobiłam TSH i wyszło 3,88. Byłam przerażona, a ginekolog do mnie, że przecież jest w normach. Po ok. 1,5 tygodnia była już 3.
Z tego co czytałam w artykułach to w ciąży tarczyca powinna być poniżej 2,5 wedlug nowych wytycznych, po wyżej tej wartości kwalifikuje się do leczenia eutyroxem.
U mnie lekarz też powiedział że jest w normie bo na wynikach badań miałam normę dla dorosłego człowieka(4,2) a nie dla kobiety w ciąży
 
reklama
Ja tez mam problem z tarczyca, ginekolog przy wyniku prawie 4 w pierwszej ciazy od razu wypisal eutyrox i skierowal do endokrynologa, ale kiedy poszlam do rodzinnego po skierowanie ten stwierdzil ze nie wyda poniewaz tarczyca jest w normie... Poszlam prywatnie do endokrynologa i babeczka od razu zaczela leczenie, wiekszosc ciazy mialam na poziomie 3-3,1 i bralam eutyrox 88 - 1raz dziennie. Teraz w drugiej ciazy wystarcza mi eutyrox 50 i mam tarczyce na poziomie okolo 2,5. Sprzedam ciekawostke, ''dzieki'' tarczycy mialam badania prenatalne 1wsze i 2ie na nfz, ginekolog dal mi skierowanie i zalatwilam tylko zaswiadczenie od endokrynologa.
 
Do góry