My jesteśmy na swoim. Czasami są zgrzyty, ale to jak wszędzie. Ja jestem osobą, która mega szybko się wszystkim martwi, załamuje, denerwuje. Nie tyle, że na wszystkich w koło krzyczę, tylko mam problem z emocjami. Wszystko potem duszę w sobie. Przez korone zawaliło mi się wszystko na głowę. Chwilowy brak kasy, śmierć dziadka, spięcia z narzeczonym, brak pracy. Od roku po zdiagnozowaniu nadciśnienia na punkcie nerwowym lekarz przepisał mi lek sedam. Biorę go na noc i czysto teoretycznie powinnam lepiej spać i się wyciszać. Kolezanka mi dzisiaj też napisała, że ja zajść nie mogę bo problem mam w głowie. Za bardzo tego pragnę. Pewnie tak jest, choć ostatnimi czasy o dziecku nie myślałam w ogóle. Nie miałam do tego głowy. Chyba, że tak mi się wydaje a podświadomość działa inaczej.