Ja wiązań uczę się od niej, jakoś mi przypasowała, taka normalna, uśmiechnięta, pozytywna i bardzo ładnie pokazuje
Ano sytuacja jest rozwojowa



Przedwczoraj przyszła moja najstarsza, że boli ją gardło, ja jej zaglądam, a tam ropień. Angina jak nic, załamałam się. Dzwonię od rana do naszej przychodni, o 8.08 wybrałam połączenie i byłam 17 w kolejce, o 10 mnie odebrały, nie wierzę, że po 15 minut gadały z pacjentami przez telefon, po prostu się pipom odbierać telefonu nie chce!
Ostatecznie jak już odebrały to powiedziały, że mogę przyjść pod gabinet i prosić lekarza, żeby mi dzieciaka przyjął bo miejsc nie ma. No chyba ich pogrzało, że z maluchami będę siedziała w siedlisku bakterii i wirusów nie wiadomo ile...
Na szczęście ja sama byłam umówiona do laryngologa (prywatnie) bo mi zatoki po prostu rozsadza a chora jestem już drugi tydzień przecież, więc zamieniłam, młodą wcisnęłam za siebie, stwierdziwszy, że kij, trudno, ja przeżyję. Ale lekarz był ekstra i zbadał też mnie i wypisał mi steryd do nosa (uwaga, po pierwszym użyciu i już jest znacznie lepiej!! Płukanie zatok na początku spoko, a potem mi woda do uszu od środka się zaczęła dostawać więc zaprzestałam) a u Jagody jednak okazało się, że nie angina a kamień w migdale, usunął, przepisał jakieś leki plus antybiotyk jakby się pogorszyło i tyle. Młodsze trochę mniej kaszlą, ale też są na sterydach, kuźwa, niedługo będziemy robić konkurencję panom na siłowni



Powiem Wam, że takiego szpitala w domu i hardkoru to jeszcze nie miałam.