Zanim zaszłam w ciążę byłam u ginekologa na nfz który niby specjalizuje się w niepłodności, i nie wspominam miło tej wizyty,czekałam na nią 3 miesiące, trwała 3 minuty przy czym nawet nie zostałam zbadana.. Tylko nasłuchałam się, że najpierw to mam wysłać męża na badania bo jak on zna życie to mąż ma 3 plemniki na krzyż i mnie nie trzeba będzie diagnozować.... Na tamtej wizycie zakończyłam przygodę z NFZ. Niestety mam takie doświadczenie z lekarzami na nfz a nie inne, na początku tej ciąży dosłownie w piątym tygodniu trafiłam na izbę przyjęć z krwawieniem cała zaplakana roztrzęsiona bo myślałam że to już koniec...usłyszałam od pani która mnie przyjmowała, że ja w żadnej ciąży nie jestem że 5 tydzień to nie ciąża skoro nie widziałamt na usg zarodka tylko sam pęcherzyk to wcale nie oznacza że jestem w ciąży a krwawienie to okres... Nie opiszę z jaką szyderą i jakim tonem ta kobieta to do mnie mówiła ale słów nie zapomnę nigdy...także ja wolę zapłacić, i być traktowana jak człowiek, i że ludzie tam pracujący otoczą mnie odpowiednią opieką.. Będą przede wszystkim mili i empatyczni. Robię to dla swojego zdrowia psychicznego po prostu

Mam sporo koleżanek, które rodziły w państwowym szpitalu i nie były zadowolone, ale mam też mało wymagające którym opieka tam pasowała. Jeśli ktoś ma lepsze doświadczenia to super i uważam że każda kobieta ma prawo do decydowania gdzie chce rodzić