My mieszkamy na wsi, wiec pola, trawy, krowy nie stanowią jakiegoś wow (no chyba, że kamienie), ale za to dzisiaj byliśmy w Kalwarii Zebrzydowskiej w Klasztorze na mszy, stalismy na placu i myslalam, ze glowa mu odpadnie od zadzierania jej i pokazywania "mamo patrz jaki wieeeeeelki doooooomeeeeek". Ale kamieni nie bylo. Beznadzieja.
Mąż się cieszy, ze on budowlaniec, a syn sie kamieniami interesuje to bedzie na budowie pomagal. Sasiad kamieniarz rece zaciera, ze rosnie mu uczeń. A ja realistka wiem, ze bede miala szyby powybijane.