Wygląda na to, że już tylko my się ociągamy z remontem... Mój mąż jeszcze niestety nie doszedł do siebie po kupnie nowego auta i całe popołudnia i wieczory spędza w garażu

Uwielbiał swój poprzedni samochód, ale teraz to już jest po prostu ogromna, ogromna miłość ;-) Wiadomo, maj, te sprawy, drzewa całe w pąkach - każdego może trafić; zwłaszcza gdy żona wygląda jak słoń i nie bardzo się nadaje na obiekt westchnień
A tak serio - obiecywał mi, że zaczniemy przygotowania zaraz po długim weekendzie, jutro już jest piątek, a nic się nie ruszyło. Trochę pracy mamy, bo musimy zlikwidować pokój "telewizyjno-komputerowy" i przenieść do niego garderobę, a garderobę z kolei przerobić na pokój maluszkowy (żeby nie było - to jest taka pełnowymiarowa garderoba, a nie klitka bez okna przy sypialni, jak to się czasami zdarza

). Te przenosiny pewnie potrwają kilka dni, bo trzeba rozmontować szafy typu Komandor i zamontować je na nowo w naszej nowej garderobie, a tę z kolei trzeba przed całą akcją pomalować dla odświeżenia. Potem zostanie malowanie ścian u maluszka (jeśli zdecydujemy się w końcu na jakiś kolor ;-)), składanie mebelków i wielkie wietrzenie. Dopiero potem mogę prać i prasować ciuszki i układać je w pokoju - raczej już w czerwcu... To wszystko przy założeniu, że oboje pracujemy przez cały dzień i mamy do dyspozycji tylko wieczory!
Pozostaje mi mieć nadzieję, że moje dziecko wykaże się cierpliwością i zrozumieniem dla rodziców :-)