U nas są, jak ja to mówię, wzloty i upadki. Raz jest sielsko, a raz mała wymaga masy uwagi, głównie z mojej strony. Też mam czasem obawy, czy jej nie krzywdzę, bo coś zrobię źle. Potem sobie myślę, że może jednak nie, bo aż tak kruche chyba te dzieci nie są - inaczej ciągle by się słyszało, że coś się dzieje... (?) A ja jestem czasem też nieostrożna i np. uderzę ją niechcący palcem w głowę itp - jak w pośpiechu ją przystawiam np.Hejka kobietki, ale cisza
Jak wam minął weekend?
U nas różnie, raz poprzecznie, raz podłużnie. Udało się nam trochę posprzątać, trochę pospacerować, a dziś nawet utoczyć tę jedną jedyną potrawę, która mam zleconą na wigilię. Mąż kupił choinkę i muszę ją ubrać.
Wszystkie te sukcesy przeplatam tradycyjnym już dla mnie stresemboję się nadal o dziecko jak ostatnia wariatka. Boję się iść spać, bo będzie ulewał. Boję się przekarmić z tego samego powodu (widzę, że jestem jakaś zafiksowana na tym punkcie). Dziś na dodatek odkryłam jakieś odparzenia pod paszkami i taki zapaszek; oczywiście był myty wszędzie, jednak widocznie paszkom poświęciliśmy za mało uwagi... tak się skupiliśmy na dupce, na fałdkach.
Czy wasze dzieci mają już pierwszy skok rozwojowy? Czym się to u was objawia? Ja mam wrażenie, że Kuba chyba właśnie to przechodzi, jest bardziej marudny, krzyczy, dziś tak krzyczał że aż ochrypł. Uspokoił się dopiero przy piersi, nakarmiłam go na leżąco i zasnęliśmy oboje. No i tu znów wyrzuty sumienia, bo zasnął na boku, a to chyba niedobre dla bioderek. W tym tygodniu idziemy na usg, to się przekonam czy go krzywdzę czy też nie.
Szczerze wam powiem, że wiedziałam, że z małym dzieckiem jest trudno. Sądziłam jednak, że podstawowym problemem jest zmęczenie fizyczne, tymczasem ja na to aż tak nie narzekam; mnie wykańcza brak pewności siebie, ciągłe zastanawianie się, czy dobrze robię, a może powinnam coś robić inaczej albo więcej się starać. Ciągłe czytanie, co oznaczają jakieś symptomy - przy okazji dowiaduję się, jakie mogą wystąpić problemy, i już w ogóle mam natłok myśli. No i brak umiejętności czytania potrzeb dziecka, on płacze a ja wiem, że powodów może być x. Tylko który to jest ? Kończy się najczęściej podaniem piersi, bo to działa. Mąż nie ma ze mną łatwo, oj nie.
U mnie mąż ma funkcję uspokajacza. Od początku go pytam w kółko czy coś jest normalne, czy to aby nie choroba, a ten zawsze powie coś takiego, że mnie to uspokoi. Oczywiście że szukamy po necie, ale potem nas pediatra albo położna uspokajają.
Mam inne zmartwienie. Wczoraj wieczorem wymacałam sobie w jednej piersi jakieś zgrubienie/guzka (sama nie wiem co). Macałam i porównywałam z drugą piersią i potem doszłam do wniosku, że może za mocno dotykałam i że dzisiaj sobie sprawdzę jeszcze. W nocy karmiłam i musiałam potem z tej piersi odciągnąć, bo mała possała najwięcej z drugiej, a z tej podejrzanej mniej. Obudziła nas ok. 7 krzykami i płaczem przez sen. Swoją drogą - nikt nigdzie nie mówi, że to jest niekiedy takie straszne - jakby cierpiała (a wydaje mi się, że to jest naprawdę przez sen, bo po obudzeniu zupełny spokój ją ogarnia). W końcu się sama obudziła i przystawiłam ją do tej jednej "podejrzanej". A wcześniej zanim to zrobiłam to poczułam że mnie ta pierś boli i jak dotykam to jest nabrzmiała i tkliwa i się załamałam