reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Majowe kreseczki wysikują wszystkie laseczki 🌺🌹🌻

No właśnie wszystko zależy od szefostwa. ..
Moja znajoma jak przeprowadzali cała procedurę in vitro to tylko powiedziała że ma problemy zdrowotne i potrzebuje więcej wolnego. Ale nie przyznała się do in vitro w pracy ani szefostwu.
no właśnie u nas "problemy zdrowotne" są traktowane bardzo poważnie, jest mówione, że zdrowie to priorytet, wszyscy się tylko zmartwieni (!) dopytują, czy coś poważnego. Ja już problemami zdrowotnymi rzuciłam przy histero i mam wrażenie, że tylko wywołałam niepotrzebny niepokój, a i tak przez moje zachowanie i widoczną utratę ogólnej wesołości od kilku miesięcy przełożeni dopytują, czy dobrze się czuję i czy wszystko w porządku. Mam wrażenie, że gdybym powiedziała im wprost, że muszę podejść do ivf to wszystkim nam łatwiej by się żyło. Jednocześnie wiem, że by zachowali to dla siebie, bo już nam się zdarzało, że ktoś znikał na jakiś czas i mimo tego, że wiedzieli, to nikt pary nie puścił i było "problemy zdrowotne". No ale to na razie wróżenie z fusów, zobaczę co się wydarzy, choć wolę być zawsze przygotowana na różne scenariusze
 
reklama
Ja mam właśnie podobny dylemat, plus obawę czy on to zrozumie....
I też nie chciałabym, żeby cała firma wiedziała o naszych problemach, bo już sam fakt , że my we dwoje się męczymy w tym jest dla Nas wystarczająco uciążliwy, i nie wiem co będzie , jak dołączyłyby się komentarze nie na miejscu i ciężar opinii (niekoniecznie fajnych i przychylnych) ze strony innych ludzi... między innymi takich, którzy tematu nie ogarniają....
no tak, w sytuacji, gdy podejrzewasz, że to się rozniesie, to faktycznie to trudna sytuacja
 
to ja mam w sumie taką rozkmine, czy jak się okaże, że jednak idziemy w ivf, to czy po prostu nie powiedzieć szefowi. Akurat mamy taki moment w firmie, że będą rozdzielać awanse i możliwe, że mi taki zaproponują. Akurat to się wszystko zbiega w czasie z decyzją o ivf. I ja specjalnie o awans nie zawnioskowalam, bo mam wrażenie, że już teraz moja praca cierpi na moim stanie psychicznym, a co dopiero awans. Ale może być tak, że sami mi z siebie zaproponują i jak będzie decyzja o ivf, to ja go na 100% odrzucę i to będzie dobry moment, żeby przygotować mojego szefa na pewne moje nieobecności. U nas jest dobre podejście do ciężarnych, dziewczyny już na zwolnieniu ciążowym dostają awans itd. mimo tego, że wiadomo, że wrócą za 1,5 roku, nikt nie robi im żadnego problemu, po powrocie mają taryfę ulgową i możliwość stopniowego powrotu do pełnych obowiązków. Zastanawiam się jak to ugryźć, wiem, że gdybym powiedziała, nic złego by się nie stało, a jednocześnie dostawałabym urlop od ręki, bo raczej by zrozumiał moją sytuację. Z drugiej mam opory przed dzieleniem się aż tak życiem prywatnym.
Ja bym się nie przyznała.
Mimo że mam sytuacje spoko, to jakby wiedzieli ze jest możliwość że ucieknę- mogłyby się pojawić dziwne akcje. Jak np pomijanie przy podwyżkach. Moze nie, ale wolę tego nie sprawdzać.
Wsyztsko trzeba niestety pod siebie rozważyć. Jeśli będziesz mogła pracować z myślą, że wiedzą co się u ciebie tak bardzo prywatnie dzieje, a wręcz ułatwia ci życie- to nie jest najgorsza opcja. Zwłaszcza jeśli mają spoko podejscie do kobiet w ciąży.
 
Ja z koleżankami w liceum czasami chodziłam na wagary, żeby się uczyć 😅 a jedna pisała wtedy wypracowanie na mature z polskiego 😁
Nigdy nie byłam na takich wagarach.😃
U mnie wagary, to były gówniarskie randki, wałęsanie się po sklepach, a w liceum jakieś wyjścia na pizze i piwo, albo do parku posiedzieć na ławkach z piwem albo jakimś tanim winem w gronie znajomych ☺️
 
reklama
Do góry