Cześć dziewczyny! Bywałam kiedyś na forum. Przepraszam, że się wcinam ni z gruszki ni pietruszki ale potrzebuję porady, choć bardziej chyba ojojania, bo kto jak nie Wy?
Podeszłam koniec lutego do drugiego transferu 6-dniowej blastki, bardzo ładnej.
Beta 10 dpt - 21,4.
Więc załamka.
[W pierwszej ciąży w tym dniu było 200.]
Beta 12 dpt - 36
Beta 14 dpt 126
Beta 17 dpt (z dziś) 507. [w pierwszej ciąży 16 dpt miałam 3203).
Ewidentnie jest coś nie tak, mimo prawidłowych przyrostów.
Lekarz nie chce odstawić leków. Mówiłam mu, że nie słyszałam o pozytywnym rozwinięciu ciąży z tak niskim wynikiem 10 dpt. On z zadowoleniem stwierdził, że słyszał.
Jestem święcie przekonana, że hoduję sobie puste jajo płodowe, które będę musiała łyżeczkować. Albo nie daj Boże cp mimo wzrostu (przeraża mnie cp w bliźnie po cc mimo embryoglue). Piersi mnie już bolą, także nawet mam od soboty objawy ciążowe.
Naczytałam się internetów, badań itp.
Sama już nie wiem. Strasznie nie chcę i boję się poronienia i łyżeczkowania. Mam 2 latka w domu, nikt nie wie, że podeszliśmy do drugiego transferu. Mamy jeszcze 3 mrozaki. Nie zależy mi tak bardzo, nie czuję, że muszę walczyć do końca, bo na serio nie muszę.
Ale z drugiej strony czytałam nawet tu o jakiś pozytywnych historiach.
USG wykonane ok. 35 dpt lub przy beta
hCGpow. 10 000 mIU/mL powinno potwierdzić czynność serca płodu.
Zostało mi ok. 18 dni.
W ogóle jest szansa przy tak niskiej becie, żeby pojawił się zarodek i serce do tego czasu???
Biję się z myślami, czy odstawić leki już teraz i nie narażać się na problemy już za chwilę. Lekarz oczywiście będzie przeciwny, ale to nie on będzie w szpitalu zwijał się z bólu.
p.s. Liczę, że ok środy będzie beta 1000 więc postaram się umówić do pierwszego lepszego lekarza na USG, żeby choć CP wykluczyć.