Cyprysiowa, dwie sprawy jesli chodzi o ta krew...to moze czop to nie był ale moja ginka kazała zawsze sie ze soba kontaktować nawet wtedy jeśli to tylko kilka pasemek krwi...ot nie zaszkodzi sie dopytac położnej lub lekarza :-)
Jeśli chodzi o fretkę to moge Ci napisac parę słów o tym naprawde fajnym zwierzaczku, który mieszkał z nami przez kilka miesięcy(moja siostra miałą takiego nicponia przez 4 lata aż jej zwiał:-( )
Fretki są naprawde mądre i łatwo je nauczyć, zeby potrzeby załatwiały w jednym miejscu(mój fredek kochał sie załatwiać w rogu pokoju, w końcu stanęła tam kuwetka i było ok)
i to ni edo końca prawda, że one śmierdzą, śmierdzą samce i to te niewysterylizowane, po kilku miesiącach jak dojżewają normalnie pozbawiasz ich klejnotów, tak samo jak koty(kocury niewysterylizowane tez capią, nie mówiąc juz o capach ;-))
Ja swojego Fredka oddałam, bo jestem głupia pipka...zawsze sprzątałam mu klatkę rano, zaraz po przebudzeniu którtkie pieszczoty...sniadanko(fretki są mięsożerne ale możesz je karmic suchą karmą)...pewnego razu odwróciłam rytułał...i najpierw sie wykąpałam wypachniłam etc...weszłam po fredka wziełam go na ręce a ten normalnie rzucił mi sie do twarzy...krew sikneła,że hej !a ja bałąm sie do niego więcej podchodzić...jedyne co mi powiedział wet. to prawdopodobnie perfumy, ktych użyłam miały w sobie pizmo...któego takie zwierzaki nieznoszą i on nazwyczajniej mnie nie poznał...
oddałąm go znajomym, gdzie sobie spokojnie żyje...pół roku mieszka na wsi gdzie o dziwo biega luzem reaguje na imie jak pies...no i je surowe mięsko...jednym słowem trafił do fretkowego raju...