coś wam powiem:
wczoraj calutki dzień siedziałam z chorym kubulem w domu a niemąż latał do pracy z pracy, po zakupy, po gazetke, po papierosy i jeszcze raz do bankomatu i tak w koło macieju.
dziś wpada do mnie sasiadka, czy nie moge jej wody na herbatke pożyczyć bo ona nie zdażyła złapać. mówie - o co chodzi, mieli zakrecić tydzień temu i nie zakrecili i gdzie info. a ona mi na to, ze na klatce wisza dwie wielkie kartki z informacja od wczorajszego ranka.
no myslałam, że peknę ze złości, że niemąż tak nas zostawił bez kapki wody w czajniku, w filtrze (bo rano kawke sobie parzył)



nie mówiąc już o wodzie do umycia rak, buzi, czy spuszczenia wody w wc



. zeszlam na dół a tam na jednych i drugich drzwiach wielkie info, a on mi przz tel tłumaczy, że nie zauważył.


Chyba w deszczówce rece umyje i zupy też mu na deszczówce nagotuje. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
A tu leje i jak mam z tym smarkiem moim iść po mineralną chociaż?????????? A sąsiadka już poszła, wzieła dzieci i poszła do rodziców. A moi rodzice właście wczoraj wyjechali na wczasa:-

-

-(