Madziula ja jeszcze do Ciebie w sprawie naszych "dam",bo nie wiem czy mnie zrozumiałaś i czy pisałaś do mnie czy ogólnie.
Ja odebrałam to osobiście.
Ja swojej nie pozwalam na wszystko i ona absolutnie się nigdzie nie szlaja po mieście bez kontroli.
Jedynie napisałam ,że jej pozwalamy na wyjścia i nie ograniczamy jej tych wyjść .
Jednak jej obowiązkiem jest powiadomienie nas o tym gdzie jest ,z kim ,i kiedy ewentualnie wróci.
Codziennie ma czas do 19 a sporadycznie do 20.(jest starsza od twojej o 3 lata jakby nie było)
Klaudia bardzo mocno przestrzega tych zasad ,więc nie mam powodu ,by jej nie ufać.
Wczoraj np: jechała do sklepu jeździeckiego po wodze dla Ori i o tym fakcie powiedziała mi dzień wcześniej ,pomimo tego,że było to w godzinach "szkoły" tzn między skończonymi lekcjami a kółkiem teatralnym.Teoretycznie nie musiała o tym mówić,bo gdyby pojechała bez mojej wiedzy to pewnie sama bym się nigdy o tym nie dowiedziała.
Chciała być jednak w porządku i to u niej cenię.
Co do telefonu hmmm....
Moja jaki dostanie z takiego się cieszy i problemu nie ma ,a z racji ,że jeździ do szkoły do Warszawy to telefon musi mieć i tyle.
Ja uważam jednak,że zbytnie ingerowanie w życie w formie zakazów i nakazów przy dość silnym charakterze dziecka może odwrócić się z czasem przeciwko nam.
Nie teraz,ale w przyszłości i to znacznie odległej 3-5 lat ,kiedy dziecko jest zagubione i szuka nowych dróg,nowych rozwiązań,nowych sposobów.
Jeśli nam zaufa to przyjdzie do nas a jeśli stracimy tę nić zaufania wtedy "problemy dziecka" przejmie środowisko a to już nie wróży nic dobrego.
To jednak moje osobiste zdanie i nie odnoszę tego do twojej małej a jedynie piszę o ewentualnościach,które mogą zaistnieć opierając się na kilku przykładach Klaudii rówieśników.
Cieszyłam się wczoraj jak przyjechała z koleżanką i rozmawiały ze mną .
Klaudia jej się chwaliła,że by zaspała do szkoły ,bo gadałyśmy o pierdołach prawie do 2 w nocy,ale mówiła z taką rozkoszą(choć miałam wyrzuty sumienia za to gadanie i godzinę rozmów)
a Julita do Klaudii z takim tekstem 


Dobrze masz,bo ja z rodzicami nie rozmawiam.....


Mnie zatkało.
Zapytałam czemu?
A ona ,bo tak jakoś nie ma wspólnych tematów do obgadania



Byłam w szoku.
Ja ze swoją młodą mogę godzinami gadać i temat zawsze jest





Od szkoły poprzez problemy aż do chłopaków ,ale zawsze coś się znajdzie.
Julita powiedziała,że na pomoc rodziców w tych sprawach liczyć nie może.


Co to dziecko zrobi,kiedy naprawdę problemy się pojawią?
Do kogo pójdzie po radę jeśli nie do rodziców?
Nawet nie chcę o tym myśleć.




Ech wygadałam się a Julity to mi szkoda i tyle,bo super dziewczynka jest.
:-)
Ja odebrałam to osobiście.

Ja swojej nie pozwalam na wszystko i ona absolutnie się nigdzie nie szlaja po mieście bez kontroli.
Jedynie napisałam ,że jej pozwalamy na wyjścia i nie ograniczamy jej tych wyjść .
Jednak jej obowiązkiem jest powiadomienie nas o tym gdzie jest ,z kim ,i kiedy ewentualnie wróci.
Codziennie ma czas do 19 a sporadycznie do 20.(jest starsza od twojej o 3 lata jakby nie było)
Klaudia bardzo mocno przestrzega tych zasad ,więc nie mam powodu ,by jej nie ufać.
Wczoraj np: jechała do sklepu jeździeckiego po wodze dla Ori i o tym fakcie powiedziała mi dzień wcześniej ,pomimo tego,że było to w godzinach "szkoły" tzn między skończonymi lekcjami a kółkiem teatralnym.Teoretycznie nie musiała o tym mówić,bo gdyby pojechała bez mojej wiedzy to pewnie sama bym się nigdy o tym nie dowiedziała.

Chciała być jednak w porządku i to u niej cenię.
Co do telefonu hmmm....
Moja jaki dostanie z takiego się cieszy i problemu nie ma ,a z racji ,że jeździ do szkoły do Warszawy to telefon musi mieć i tyle.
Ja uważam jednak,że zbytnie ingerowanie w życie w formie zakazów i nakazów przy dość silnym charakterze dziecka może odwrócić się z czasem przeciwko nam.
Nie teraz,ale w przyszłości i to znacznie odległej 3-5 lat ,kiedy dziecko jest zagubione i szuka nowych dróg,nowych rozwiązań,nowych sposobów.
Jeśli nam zaufa to przyjdzie do nas a jeśli stracimy tę nić zaufania wtedy "problemy dziecka" przejmie środowisko a to już nie wróży nic dobrego.
To jednak moje osobiste zdanie i nie odnoszę tego do twojej małej a jedynie piszę o ewentualnościach,które mogą zaistnieć opierając się na kilku przykładach Klaudii rówieśników.
Cieszyłam się wczoraj jak przyjechała z koleżanką i rozmawiały ze mną .
Klaudia jej się chwaliła,że by zaspała do szkoły ,bo gadałyśmy o pierdołach prawie do 2 w nocy,ale mówiła z taką rozkoszą(choć miałam wyrzuty sumienia za to gadanie i godzinę rozmów)




Dobrze masz,bo ja z rodzicami nie rozmawiam.....



Mnie zatkało.
Zapytałam czemu?
A ona ,bo tak jakoś nie ma wspólnych tematów do obgadania




Byłam w szoku.
Ja ze swoją młodą mogę godzinami gadać i temat zawsze jest






Od szkoły poprzez problemy aż do chłopaków ,ale zawsze coś się znajdzie.
Julita powiedziała,że na pomoc rodziców w tych sprawach liczyć nie może.



Co to dziecko zrobi,kiedy naprawdę problemy się pojawią?
Do kogo pójdzie po radę jeśli nie do rodziców?
Nawet nie chcę o tym myśleć.





Ech wygadałam się a Julity to mi szkoda i tyle,bo super dziewczynka jest.
