reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Opieka nad bobasem - o kolkach, pieluchach, ubiorach, cycuchach i innych :-)

Dziewczyny ja pominęłam kwestię pod tytułem "nie chce mi się, mam dość, maluch rani moje brodawki". Napisałam tylko właśnie o tych medycznych przypadkach, których jest naprawdę coraz więcej. I to w jakimś stopniu jest przerażające.
Co do ściągania, to zawsze ściągnie się mniej niż wyssie dziecko. Bo żaden, nawet najlepszy laktator nie zastąpi buźki dziecka. Owszem, pomaga podtrzymać laktację, ale po jakimś czasie na samym laktatorze laktacja siada, bo właśnie mniej się udoi niż jak dziecko ssie.
Co do korzystania z poradni laktacyjnej. Prawda jest taka, że teoretycznie doradca chodzi po szpitalu i uczy jak dziecko przystawić. W praktyce, to ja ani razu takowej doradcy nie widziałam, a leżeliśmy 11 dni. Gdyby nie położne, których na dyżurze zawsze było po dwie na jakieś 20 porodów dziennie (wtedy była koszmarna rotacja), to matki nie wiedziałyby jak przystawiać. Jedna dziewczyna, która ze mną leżała wzywała położną co karmienie, bo nie mogła sobie poradzić. Na sam koniec się nauczyła dopiero. A walczyła naprawdę ostro bo dopiero 3 nocy poprosiła o butelkę, bo miała rany na brodawkach.
A co do prostoty karmienia piersią, to ja się nie zgodzę w zimie ;-) Albo w długiej podróży i jak się ma bliźniaki :-p Oczywiście jest to taki mały żarcik, aczkolwiek naprawdę jest mi wygodniej wziąć gorącej wody na zapas w trakcie podróży lub właśnie jak jest chłodno, a ja się nie wyrobię na czas dotrzeć do domu. Wtedy nie mam problemu z szukaniem ciepłego miejsca, żeby ten biust wystawić, tylko daję maluchom butlę. Tyle, że ja to mówię jako mama małych terrorystów, którzy jedzą w tym samym czasie ;-)
 
reklama
Mogę się podpisać obiema rękami,pod tym co napisałyście,również myślę,że mnóstwo błędów wynika z niedoświadczenia Mam.Sama przy pierwszej córce mało wiedziałam,i popełniałam sporo błędów,ale teraz dzięki Wam,BB,no i swojemu doświadczeniu,jestem szczęśliwą karmiącą Mamą :tak::tak::tak:
 
Ja też na razie niczego nie dosładzam, chociaż daje tę herbatę z Hippa, a ona jest chyba dosładzana.
dokłądnie w ich składzie jest własnie glukoza
Moja Emilka kupka ok 4-6 razy dziennie,a po boboticu pierdzi aż miło:tak:Te moje dzieci to juz tak mają.J. tez nigdy problemów z zatwardzeniem nie miał,wręz przeciwnie i wtedy suszona borówka czernica super sie sprawdzała.Debridatu narazie nie daje bo skoro po boboticu sa efekty to po co tyle w dziecko ładowac ,tym bardziej ze jej nie smakował.No i nieszczęście mnie dziś spotkało.Spaliła mi sie suszarka:szok:Ok5 rano suszyłam mała zeby zasnęła bo po karmieniu i przwijaniu tak sie rozszalała ze nie mogła mimo zmęczenia zasnąć.I w pewnej chwili zaiskrzyło,zapaliłs ie mały płomyczek(troche mnie poparzyło ale to pikus) i wywliło korki.Zerwałam sie wyłączyc ja z kontaktu i poleciałam wlączyc korki.Oczywiscie cały czas z Emilka na rece.Chyba Bóg nad nami czuwał że nic jej sie nie stało.no i tym sposobem zabrakło mojej najlepszej ostatnio kolezanki;-)
jesu, co za przygoda... dobrze, że nic się poważnego nie stało..

Co do karmienia piersią, jedynym i niepodważalnym faktem jest to, ze mleko matki jest najlepsze, z tym nikt dyskutowac nie będzie, nawet ja, ta co piersią karmic nie chciała (teraz nie chciałam, bo Kube bardzo chciałam).
 
Bylasiu, Petinko gratuluję Wam wytrwałości :tak::tak:

Ja miałam o tyle łatwiej że nie miałyśmy atrakcji typu zapalenie płuc, no i rodziłam SN i zaraz po porodzie Ania ładnie zassała. Nie miałam pokarmu aż do następnego dnia, jeśli był to śladowe ilości, bo nie słyszałam jak Ania przełyka i wisiała na cycku non stop. Porobiły mi się pęcherze na sutkach, ale nie krwawiły ani nic takiego... I z tymi pęcherzami karmiłam zagryzając wargi... Gorzej było z prawą piersią...

I w sumie ta prawa pierś znów daje mi się we znaki i kurcze gdybym nie była uziemiona sama na tym zadooopiu to bym poszła do poradni laktacyjnej, a przynajmniej do pani Joli ze SzR...
Taka biała kulka mi się zrobiła - powiększała się kiedy Ania ssała, na początku nie bolało. Wyglądało jak taki mały pęcherzyk w którym zbierało się mleko. Zaczęło boleć jak to pękło. Wczoraj było apogeum, dlatego ściągnęłam pokarm laktatorem i podałam Ani z butli, a sutka utopiłam niemalże w Bephantenie...
Ale już następne karmienie poszło z cyca, bo mi się nie chciało ściągać mleka :sorry:
jeszcze trochę boli, ale już sutek wygląda ok...

Gemelo, pomimo to że wiem, że bliźniaki da się wykarmić tylko dwoma cyckami, to dla mnie to jest już mega heroizm, tym bardziej jak jedzą jednocześnie, podejrzewam że u mnie skończyłoby się to szybko - tym bardziej, kiedy jestem sama w domu. A Ty masz jeszcze córę do tych dwóch terrorystów...
 
Ostatnia edycja:
Amelkowa właśnie o to chodzi że pokarmu od razu nie ma.. jest za to siara, której dziecku wystarczą tak niewielkie ilości, że niedoświadczona mama może nawet się nie zorientować, że mały ssak się pożywia.. i co ważniejsze uruchamia tym samym dalszą produkcję.

rodziłam w fajnym szpitalu, gdzie przez 5 dni wszystkie położne były bardzo pomocne aby laktacja się dobrze rozkręciła, ale nawet tam znalazła się taka jedna aż mam ochotę napisać że idiotka (choć dziewczę bardzo sympatyczne to było) co to gdy dziecko płakało w drugiej dobie po porodzie, doradzała by je przepoić wodą lub podać butlę z sztucznym mlekiem.. gdybym się jej posłuchała dziecko z przepełnionym brzuchem straciłoby zainteresowanie ssaniem piersi i o błędny mechanizm byłoby już wtedy bardzo łatwo..
żeby karmienie piersią się udało trzeba być przygotowanym na takie pułapki, wiedzieć jak działa ten proces. Zamiast podać butlę, albo dokarmić w inny sposób spędziłyśmy wtedy bezsenną noc, z małą przy piersi, ssącą i płaczącą na przemian aż do świtu. Ale jestem w stanie sobie wyobrazić jak łatwo jest w takiej sytuacji ulec głupim podszeptom i zaszkodzić laktacji..
 
Jak bardzom jestem za karmieniem piersia mozec swiadczyc fakt,że J. karniłam ponad trzy lata.Na początku miałam ogromny problem z laktacja,tzn mleka miałam tak mało że J spadł mi pół kilo,no i nie umiałam go przystawic do piersi,a on miał problem z ssaniem.Oczywiscie w szpitalu chcieli iść na łatwizne i zacząć go dokarmiaćAle sie nie dałam.O tego momentu nie miałam juz zadnych problemów.Tak jest i teraz.Pokarmu mam pod dostatkiem,mała pieknie przybywa,siusia,robi kupki.Czasemm poje sobie z jednej piersi,czasem z drugiej doje.Nie wybrazam sobie karmienia butelka:tak:(leniwa jestem,a tu wszystko od reka;-);-);-))Nie mysle wogóle o tym ze mogłabym miec za mało mleka bo wierze ze moje cycki dadza znów rade:tak:
 

A kazdego dnia młoda chyba się najada, bo:
1. Przybiera - może nie ogromnie dużo, ale wystarczająco
2.Robi kupę bez problemu
3. Moczy pampersy
stad wiem, że się najada...
nadmienie jeszcze ze zazwyczaj na jedno karmienie karmię z jednej piersi....trwa to max. 20 min.
.

U mnie jest tak samo. Jedynie karmienie w dzień trwa dłużej, bo trochę jestem traktowana jak smoczek...

Ja o cycowe mleczko walczyłam jak lwica. Bardzo chciałam karmić piersią, jak również miałam takie wskazanie medyczne. Na początku nie miałam pokarmu. Piłam jak głupia, mała przy cycu, jak nie mała to wyciągałam kropelki strzykawką (bolało strasznie), krople do nosa. Kiepskie brodawki, więc musiałam karmić przez nakładki. Amelka świetnie łapała i ssała. Musiała być dokarmiana, ale ze strzykawki.

Ja się nie poddawałam. Położne pomagały, szczególnie jedna, która cały dzień razem ze mną walczyła. Wspaniała kobieta :-) i ... jest pojawił się pokarm. Pojawił się bardzo gwałtownie, w ogromnej ilości. Kapusta uratowała mi życie. Dzięki Bogu tesko jest czynne przez 24h.
I obym miała ten pokarm jak najdłużej (czytaj 6 miesięcy) :-)
 
reklama
Amelkowa właśnie o to chodzi że pokarmu od razu nie ma.. jest za to siara, której dziecku wystarczą tak niewielkie ilości, że niedoświadczona mama może nawet się nie zorientować, że mały ssak się pożywia.. i co ważniejsze uruchamia tym samym dalszą produkcję.
O siarze wiedziałam, ale nie o tym że małe ilości jej wystarczą maluszkowi... :sorry: dzięki ;-)
 
Do góry