Dziewczyny ja pominęłam kwestię pod tytułem "nie chce mi się, mam dość, maluch rani moje brodawki". Napisałam tylko właśnie o tych medycznych przypadkach, których jest naprawdę coraz więcej. I to w jakimś stopniu jest przerażające.
Co do ściągania, to zawsze ściągnie się mniej niż wyssie dziecko. Bo żaden, nawet najlepszy laktator nie zastąpi buźki dziecka. Owszem, pomaga podtrzymać laktację, ale po jakimś czasie na samym laktatorze laktacja siada, bo właśnie mniej się udoi niż jak dziecko ssie.
Co do korzystania z poradni laktacyjnej. Prawda jest taka, że teoretycznie doradca chodzi po szpitalu i uczy jak dziecko przystawić. W praktyce, to ja ani razu takowej doradcy nie widziałam, a leżeliśmy 11 dni. Gdyby nie położne, których na dyżurze zawsze było po dwie na jakieś 20 porodów dziennie (wtedy była koszmarna rotacja), to matki nie wiedziałyby jak przystawiać. Jedna dziewczyna, która ze mną leżała wzywała położną co karmienie, bo nie mogła sobie poradzić. Na sam koniec się nauczyła dopiero. A walczyła naprawdę ostro bo dopiero 3 nocy poprosiła o butelkę, bo miała rany na brodawkach.
A co do prostoty karmienia piersią, to ja się nie zgodzę w zimie ;-) Albo w długiej podróży i jak się ma bliźniaki
Oczywiście jest to taki mały żarcik, aczkolwiek naprawdę jest mi wygodniej wziąć gorącej wody na zapas w trakcie podróży lub właśnie jak jest chłodno, a ja się nie wyrobię na czas dotrzeć do domu. Wtedy nie mam problemu z szukaniem ciepłego miejsca, żeby ten biust wystawić, tylko daję maluchom butlę. Tyle, że ja to mówię jako mama małych terrorystów, którzy jedzą w tym samym czasie ;-)
Co do ściągania, to zawsze ściągnie się mniej niż wyssie dziecko. Bo żaden, nawet najlepszy laktator nie zastąpi buźki dziecka. Owszem, pomaga podtrzymać laktację, ale po jakimś czasie na samym laktatorze laktacja siada, bo właśnie mniej się udoi niż jak dziecko ssie.
Co do korzystania z poradni laktacyjnej. Prawda jest taka, że teoretycznie doradca chodzi po szpitalu i uczy jak dziecko przystawić. W praktyce, to ja ani razu takowej doradcy nie widziałam, a leżeliśmy 11 dni. Gdyby nie położne, których na dyżurze zawsze było po dwie na jakieś 20 porodów dziennie (wtedy była koszmarna rotacja), to matki nie wiedziałyby jak przystawiać. Jedna dziewczyna, która ze mną leżała wzywała położną co karmienie, bo nie mogła sobie poradzić. Na sam koniec się nauczyła dopiero. A walczyła naprawdę ostro bo dopiero 3 nocy poprosiła o butelkę, bo miała rany na brodawkach.
A co do prostoty karmienia piersią, to ja się nie zgodzę w zimie ;-) Albo w długiej podróży i jak się ma bliźniaki
