reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Grudzień 2009

reklama
Oj mam to samo- te biodra to jest jakaś masakra. :szok:



Mi teraz też ciągle gorąco i nawet często mi się zdarza w nocy, że muszę zmieniać piżamę, bo jestem cała spocona (a wcale nie mam grubej kołdry) :-D.

Mi strasznie poca się stopy, czego nigdy wcześniej nie miałam, a piżamke też musze codziennie zmieniać bo mi siara cieknie, i budze się z plamkami na cyckach;)
miałam to samo w ciąży
najgorsze jednak przyszło w szpitalu bo tak się pociłam-szczególnie stopy,że chodziłam cała mokra a oczywiście nie było się jak wykąpać bo nie miał się kto dzieckiem pod moją nieobecność zająć więc czułam się bardzo niekomfortowo:-:)no:
 
ja namówię mojego męża to mi coś upiecze- on jest mistrzem w robieniu ciasta :-D więc dzisiaj skończy robić remont pokoju dla Filipka a jutro go do garów zapędzę;) (niech wykorzysta dobrze swój urlop):-D jestem straszna nie;)>

Tam zaraz straszna :laugh2: Zawsze mozna zachcianka ciazowa sie zaslonic :-)

A jesli chodzi o zwierzaczki to ja jestem ogolnie raczej na nie. Jakos nie ciagnie mnie zeby miec jakies zyjatko w domu.

Na obiado-kolacje robie dzis leniwe pierogi. Moze zaspokoja choc troche moje paczkowe zachcianki. I prezent dla mojego kochanego meza wymyslilam wiec sie ciesze :happy:
 
Tam zaraz straszna :laugh2: Zawsze mozna zachcianka ciazowa sie zaslonic :-)

A jesli chodzi o zwierzaczki to ja jestem ogolnie raczej na nie. Jakos nie ciagnie mnie zeby miec jakies zyjatko w domu.

Na obiado-kolacje robie dzis leniwe pierogi. Moze zaspokoja choc troche moje paczkowe zachcianki. I prezent dla mojego kochanego meza wymyslilam wiec sie ciesze :happy:
co wymyśliłaś jeśli można wiedzieć???
bo ja szukam weny:cool2:
 
Witam się już z domku!
Udało nam się wczoraj wyjść ze szpitala, choć dziś znowu wrócilismy na badania. I w piątek znowu jedziemy... Strasznie nam się pokomplikowało wszystko. Mieliśmy wyjść w sobotę, potem w niedzielę, poniedziałek, wtorek... W końcu nas wypuścili w ten wtorek, ale ciężko było. Misia zaczęła od niedotlenienia przy porodzie, potem miała za niski cukier, nie tyła (i nadal nie tyje i marudzą) i do tego ma żółtaczkę. Jedyne co nam szpital "darował" to zapalenie płuc, którego cudem chyba tylko uniknęliśmy (zielone płody wodowe ponoć wywołują właśnie jakiś typ zapalenia płuc, a to nas dopadło niestety). Tak więc po wielkich bojach o zdrowie malutkiej i tysiącach badań (rączki i nóżki ma pokłute jak poduszki do igieł :wściekła/y:) jesteśmy w domu. W piątek znowu idziemy sprawdzić bilirubinę, bo maszyną ma za wysoką a z krwi wychodzi w miarę w porządku. Już powoli nie mam siły...
Do tego nałożyły mi się jeszcze pewnego rodzaju pretensje Taty, który przyjechał poznać wnusię i w efekcie spędził z nią tylko wczorajszy wieczór, bo dziś już wylatywał. Miał być z nią od soboty a był od wtorku i to jest wina całego świata, w tym moja. Zupełnie jakbym specjalnie siedziała w tym szpitalu, jemu na złość... :-(
No i pokarm - moja zmora :-( Misia powinna wypijać co najmniej 60 ml jednorazowo a ja miałam w piersi 5-10 ml... Teraz się powoli rozkręcam i "wydajam" jakieś 20-30 ml (dziś padł rekord - 100 ml po całej nocy i połowie dnia czekania!) za to Misia nie chce jeść z piersi tylko z butli. I nie jesteśmy jej w stanie zmusić do zjedzenia więcej niż kilku łyków z piersi :-( Już się poddaję powoli. Będę odciągać do pojemników i dawać jej z butli moje, bo nie jesteśmy w stanie wytrzymać afer w środku nocy :-( Jak widzi, że ja podchodzę ją karmić to wpada w taki płacz, że nie można jej uspokoić :-( To przecież nie ma sensu :-( A najważniejsze jest żeby jadła, bo bez tego nie wyjdziemy z żółtaczki i w końcu nas znowu zamkną w szpitalu :wściekła/y::szok::no:! Tak więc jest ciężko, ale dajemy radę.
Nie mam siły na razie Was nadrabiać, bo moje ostatnie regularne czytanie skończyło się na stronie 3690, więc zostało mi jeszcze bagatela 300 stron...
Jak tylko Mama pojedzie za tydzień i będę już w miarę regularnie działać w domu to postaram się nadrobić jak najwięcej... A na razie będę dawać znać co u nas i w między czasie spróbuję się dowiedzieć co u Was.
Zmykam, bo Mała zaczyna marudzić.
 
Witam się już z domku!
Udało nam się wczoraj wyjść ze szpitala, choć dziś znowu wrócilismy na badania. I w piątek znowu jedziemy... Strasznie nam się pokomplikowało wszystko. Mieliśmy wyjść w sobotę, potem w niedzielę, poniedziałek, wtorek... W końcu nas wypuścili w ten wtorek, ale ciężko było. Misia zaczęła od niedotlenienia przy porodzie, potem miała za niski cukier, nie tyła (i nadal nie tyje i marudzą) i do tego ma żółtaczkę. Jedyne co nam szpital "darował" to zapalenie płuc, którego cudem chyba tylko uniknęliśmy (zielone płody wodowe ponoć wywołują właśnie jakiś typ zapalenia płuc, a to nas dopadło niestety). Tak więc po wielkich bojach o zdrowie malutkiej i tysiącach badań (rączki i nóżki ma pokłute jak poduszki do igieł :wściekła/y:) jesteśmy w domu. W piątek znowu idziemy sprawdzić bilirubinę, bo maszyną ma za wysoką a z krwi wychodzi w miarę w porządku. Już powoli nie mam siły...
Do tego nałożyły mi się jeszcze pewnego rodzaju pretensje Taty, który przyjechał poznać wnusię i w efekcie spędził z nią tylko wczorajszy wieczór, bo dziś już wylatywał. Miał być z nią od soboty a był od wtorku i to jest wina całego świata, w tym moja. Zupełnie jakbym specjalnie siedziała w tym szpitalu, jemu na złość... :-(
No i pokarm - moja zmora :-( Misia powinna wypijać co najmniej 60 ml jednorazowo a ja miałam w piersi 5-10 ml... Teraz się powoli rozkręcam i "wydajam" jakieś 20-30 ml (dziś padł rekord - 100 ml po całej nocy i połowie dnia czekania!) za to Misia nie chce jeść z piersi tylko z butli. I nie jesteśmy jej w stanie zmusić do zjedzenia więcej niż kilku łyków z piersi :-( Już się poddaję powoli. Będę odciągać do pojemników i dawać jej z butli moje, bo nie jesteśmy w stanie wytrzymać afer w środku nocy :-( Jak widzi, że ja podchodzę ją karmić to wpada w taki płacz, że nie można jej uspokoić :-( To przecież nie ma sensu :-( A najważniejsze jest żeby jadła, bo bez tego nie wyjdziemy z żółtaczki i w końcu nas znowu zamkną w szpitalu :wściekła/y::szok::no:! Tak więc jest ciężko, ale dajemy radę.
Nie mam siły na razie Was nadrabiać, bo moje ostatnie regularne czytanie skończyło się na stronie 3690, więc zostało mi jeszcze bagatela 300 stron...
Jak tylko Mama pojedzie za tydzień i będę już w miarę regularnie działać w domu to postaram się nadrobić jak najwięcej... A na razie będę dawać znać co u nas i w między czasie spróbuję się dowiedzieć co u Was.
Zmykam, bo Mała zaczyna marudzić.
współczuje tych przejść w szpitalu, ale dobrze że wszystko idzie ku dobremu! co do karmienia - dobrze że masz pokarm, wkońcu ważne ze możesz dac jej swoje melczko, a to czym to już nie aż tak ważne:) może za jakiś czas się oswoi z piersią i będzie lepiej jadła.
 
O kurcze, Akozka trzymaj się dzielnie, my Cie tu wszystkie wspieramy- duchowo i na odległosć ale zawsze;-)
Cherie ja sie dziś czuje mniej więcej tak samo- chyba mój pierwszy zły dzień w ciąży. No nic mi się nie chce... Może to taki czas- z om mam podobny termin jak Ty bo na 19.12
 
reklama
Akozka mam nadzieje ze teraz bedzie juz tylko lepiej z dnia na dzien. A jesli chodzi o karmienie piersia to naogladalam sie ostatnio filmikow na ten temat i najczesciej problemem jest zle przystawienie dziecka i dlatego nie chce ssac. Tylko ze pewnie teorie tez masz opanowana i to wszystko jest takie oczywiste w teorii a w praktyce nie jest juz tak rozowo.

Wczoraj miedzy innymi ogladalam ze po porodzie dzieci maja tak male zoladki ze potrzebuj zaledwie 8ml mleka a kobieta podobno zaraz po porodzie ma zaledwie po 5ml w kazdej piersi i to powinnno w zupelnosci dziecku na poczatek wystarczyc. Nie wiem jak to jest w praktyce, to byl film angielski a oni maja troche inne podejscie do pewnych rzeczy ;-)

I dziewczyny ponawiam swoje pytanie - czy w polskich szpitalach mozna sciagac pokarm zaraz po porodzie czy nie jest to zalecane?
 
Do góry