Powiem Wam szczerze, że pobyt w szpitalu na patologii zle wspominam .... wszystkie czy to pod wpływem hormonów czy też już zniecierpliwienia ciągle płakały, łacznie ze mną

Nie dawali Nam sie wysypiać, ciągłe KTG, potem budzili o 12:00 w nocy na sprawdzenie temperatury i tetna płodu, ja byłam w sali 3 osobowej z czego tam byłyśmy we dwie z tzw. ''ciotką''

dużo starszą koleżanką którą tam poznałam, która mnie Stricte wprowadziła w arkany szpitalne

w tym też te cholernie bolesne masaże szyjki. Co rano obchód, łaziła sobie grupa 5 chłopa po oddziale i sie tylko lampiła, żaden z Nami nie rozmawiał, trzeba było by się coś dowiedzieć wysyłać kogoś do Nich z rodziny

W nocy prawie kolejki na trakt porodowy ...... więc nici ze spania bo zamieszanie ogromne na oddziale, ostatniej nocy przyjeli na oddział dziewczyne o 2:00 w nocy i ciagali ja na badania co chwila, wiec sen miałam razem z ''ciotką'' tylko we wspomnieniach ........jedna toaleta i prysznic a Nas na oddziale 14 sztuk było, a każda co chwilę za potrzebą wiec wiecie jakie to nieprzyjemne doznanie gdy się ''musi'' a ''zajęte''

Obiady to nie ''RiTz'', dziewczyny po nocach nie śpią tylko łazikują po korytarzu by coś ruszyć ze swoimi rozwarciami ........mieliśmy jednego faceta położnego, całkiem O.K facet i wiele tłumaczył ....

a reszta połoznych to o (__)_) poklaskać, zwłaszcza taka jedna specyficzna która lubiła Nas w nocy budzić na badania w specyficzny sposób, mówiliśmy na nią'' HELGA'' bo szturchała Nas przy zgaszonym świetle aparaturą od badania tętna płodu
Jak pomyślę, że trzeba tam niedługo wracać mam jakieś opory przed rodzeniem dosłownie ,