Dorotko, współczuję, bo wiem że jak się człowiek na coś napali i nagle się okazuje że nic z tego, to go szlag trafia. Ale powodzenia na jesieni.
Co do Zmierzchu to narobiłaś mi aptetytu, chyba muszę obejrzeć - no i przeczytać. Ale najpierw muszę skończyć moją trylogię "rozlewiska", którą katuję od listopada. Wiecie, ja zawsze kochałam czytać, ale teraz przy dzieciakach nie ma szans - nawet przez to że jesteśmy w jednym pokoju, to wieczorem mogłabym usiąść i poczytać i też nie da rady, bo światło trzeba zgasić. Czuję taki niedosyt czytelniczy że szok. A jak widzę jakąś książkę to mi się oczy świcą.

Za to chyba Weronika nie poszła we mnie.:-(Nie ma wprawdzie problemów z czytaniem, idzie Jej coraz lepiej, ale ostatnio mnie zastrzeliła tekstem (nie wiem czy Wam nie pisałam, więc sorki jak się powtarzam), że "tę książkę to Ciocia Jej przeczytała, bo tam było ZA DUŻO LITEREK!!!"




. Normalnie mnie zatkało... A dziś jak Jej powiedziałam że muszę wymyśleć dla Niej jakąś karę, to powiedziała, że "np. może być że wieczorem będzie musiała przeczytać książkę". Kurna, dla mnie to całe życie nagroda była a nie kara....:-(
Aniajw, a co to za kurs, bo cuś przeoczyłam.
Sorga, trzymam kciuki bardzo bardzo mocno.

Daj znać jak wrócicie do domku, a wyniki kiedy?
Esia, jak zdrówko Trzody i Twoje?
Izka, jak tam zwiedzanie?
Jestem po kolejnych badaniach - krew i okulista. Wyniki wczorajsze odbiorę jutro przy okazji USG, a dzisiejsze w poniedziałek przy wizycie u orzecznika. Za to okulista jak zwykle wywołał u mnie potok łez. Nie dość żem ślepa jak kret, to jeszcze świecenie tą cholerną latarką wyzwala u mnie taką produkcję łez, że lekarz nic zobaczyć nie może.

Dlatego nie znoszę wizyt u okulisty. Czy oni nie mogą raz na zawsze przyjąć że mam duuużą wadę wzroku i dać mi spokój???
No a do tego u nas chyba będzie pomór.

Weronika wstała z chrypą jak u starego pijaka, a jak kazałam Jej odchrząknąć to kaszlnęła tak typowo krtaniowo.

Magda wczoraj się pokładała, marudna była taka że mało mnie szlag nie trafił, a dziś rano jak zaczęła kaszleć po obudzeniu, to kasłała aż do wyjścia z domu. A do tego kazała sobie wpuścić wodę do noska, bo zatkany. Jak mi ze żłobka nie zadzwonią że chora, to będzie cud.

Nic to, na wszelki słuczaj z samego rana "dopełniłam" formalności przepisania dziewczyn - tzn. zaniosłam im karty szczepień zabrane wczoraj z poprzedniej przychodni. Więc jakby co, to już idziemy w nowe miejsce. No i co śmieszniejsze ja też jakoś tak się czuję dziwnie - cholera, jeszcze wyjdzie że we trzy będziemy chore - też mi wypoczynek.

A, no i jeszcze wczoraj dostałam informację ze szkoły (bo dzieci były badane pod kątem sylwetki), że Weronika ma koślawe kolana i stopy płasko-koślawe i musi uczęszczać na gimnastykę korekcyjno-kompensacyjną. Jak nie sraczka to przemarsz wojsk.
Nic to, w sobotę idę się odstresować do fryca. Muszę się obciąć bo zarosłam jak dziki perz. No i wracam do swojego blondu - jednak to mi najbardziej pasuje. Już się nie mogę doczekać, bo patrzeć na siebie nie mogę.
A tak w ogóle, to
OLLA gdzie jesteś????? Czemu się nie odzywasz kobito?