Ech wpadłam jeszcze do Was ,aby podzielić się cudowną wiadomością.
Pomimo wielu moich trosk ,życie toczy się dalej.

Szefowa chciała mi dać wolne ,bo jak stwierdziła "W takich sytuacjach my jesteśmy bardzo elastyczni"
Ja powiedziałam stanowcze NIE

.Ja muszę pracować,żeby choć na chwilkę przestać myśleć o tym co nas czeka w bliskiej przyszłosci.



Poszłam więc normalnie na zajęcia.




Jako ostatniego młodego pacjenta mam 3 letniego Kacperka z autyzmem i to dośc głębokim.
Maluch nie mówi,nie nawiązuje kontaktu wzrokowego,pozornie nie słyszy,jak mu się coś nie podoba to straszliwie piszczy.

Już po paru minutach pracy z nim nastąpił przełom.

:-):-)
Przez 25 minut byłam w stanie nakłonić go do tego ,by się położył na psie,przeszedł pod psem i położył rękę na nosie zaciskając ją lekko z pełną świadomością tego co robi.
Nie lada wyczynem było dotknięcie ucha.Kiedy mu dałam do rączki ucho Nilka to ją zacisnał na uszku i spojrzał na psa.
Pierwszy raz w życiu zauważył,że coś koło niego jest.





Pies go polizał a mały się roześmiał .



:-):-)
Potem zawołałam mamę Kacperka na ostatnie 5 minut zajęć i pokazałam niektóre elementy co mały potrafi.
Nie wierzyła.



Kręciła głową z niedowierzaniem zasłoniła buzię reką i płakała ze wzruszenia.



:-):-)
Cały czas mi dziękując,jakby to była moja zasługa ;-):-):-)a Nil spał smacznie i nic nie robił sobie z tego faktu,że jest wielkim bohaterem dzisiejszego dnia.
Dla tej rodziny dziś świat nabrał nowych kolorów.

:-):-):-)
I to jest właśnie najpiękniejsze w mojej pracy.



:-):-):-):-)


To jest właśnie to,co daje mi siłę i chęć do życia



Dzięki takim chwilom ładuję na full akumulatory.



Ja daję dzieciom cząstkę siebie a oni mi cały swój świat

:-):-):-)
To właśnie dla takich chwil warto żyć....
Pozdrawiam nocnie ,bo czas do łózka.



6.30 pobudka
