hej.
kurdę człowiek jeden dzień odpuści sobie net a tu tyle później do nadrobienia.
po pierwsze bardzo współczuje Karoli. Trzymaj się bidulo.
U nas dzień jak dzień. Pobudka o 7,30 jedzonko, szykowanko się, kolejne jedzonko i spacerek, potem przygotowanie obiadu i krzątanie się po domku.
Wczoraj Ola straszne bąki puszczała i miała jakiś zły dzień bo tak płakała po południu że już nie wiedzialam jak ją uspokoić i na szczęście cudowna moc cycka zadziałała. Pociumkała sobie i zasnęła. Uff.
Moje dziecię w końcu zauroczyło się karuzelką!

tylko matce nogi z doopala wychodzą bo trzeba biegać i nakręcać co chwila... ale może kg się będą gubiły. I nawet już dwa dni z rzędu zasnęła sama w łóżeczku patrząc się na karuzelkę. Dziecię Anioł. :-) W nocy też ostatnio bardzo grzeczna jest, po jedzonku od razu zasypia jak tylko ją odtransportuję do łóżeczka a nie jak wcześniej matka musiala wisieć minimum godzinę nad córcią i się ostro produkować.
Jutro jedziemy do Siedlec do babci i zostajemy do wtorku bo mamy wizytę w szpitalu u laryngologa-musimy zbadać słuch Oli (takie zalecenie po porodowe) także trzymajcie kciukasy.
No i walczę z laktatorem

muszę odciągać pokarm gdyż 5 lipca idę na tomografię (by w końcu może dowiedzieć się co mi jest z nerką - od roku) no i będę musiala pic jakiś kontrast więc nie będę karmić Olci przynajmniej dobę. Najgorsze jest to że z pełnej piersi odciągam od 40 (w dzień) do 80ml(w nocy) no i zanim naszykuję jedną porcję (tak myślę że przynajmniej 150ml) to muszę ciągać kilka razy, cyce jumż bolą a pokarmu nic a nic więcej. MASAKRA jakaś.
głodzilla wzywa...................