Witam wieczorem...
U nas nie wesoło...:-

-(
Mam ciągnięcia w podbrzuszu... doktorek kazał jechać sprawdzić do szpitala...
Byłam w szpitalu, lekarz- dyżurujący nawet nie zszedł i kazał mnie przyjąć na oddział...
Stwierdziłam, że poczekam aż zejdzie, ale w między czasie doszłam do wniosku, że może jeszcze mój doktorek jest w gabinecie i pojechaliśmy z K. do Niego- na szczęście był i nie musiałam wracać do tego szpitala...
Mięśnia prawie wcale już nie mam... i te bóle z tego, że to on się rozchodzi...
przepisał mi leki i powiedział, że powinno wytrzymać do środy (w środę wizyta w klinice) i raczej zostaniemy już tam do końca...
poród, to będzie wyłącznie interwencją, aby Krzysia ratować, a w którym tyg. nie wiadomo... w zależności jak sytuacja będzie wyglądać...
ale sądząc po minie lekarza na pewno nie damy rady do kwietnia...
tak bardzo się boję...:-

-(
wzięłam właśnie leki, idę się kąpać i do łózia... raczej zaglądać nie będę...
bo do środy będę tylko leżeć i do toalety chodzić...
żeby jeszcze wytrzymać choć z 7 tygodni...