Ech, ale się podle czuję... Chcieliśmy dziś zacząć oduczanie Franka od spania ze smokiem. Nie udało się. Jeszcze za wcześnie chyba. Był śpiący, oczu nie otwierał, ale marudził, szukał smoka. Póki marudził było ok, ale potem zaczął spazmować. Uspokoiłam go chwilę na rękach, odłożyłam i od razu zasnął. Już myślałam, że będzie sukces. Tylko że przez to spazmowanie miał nierówny oddech i to go przebudziło. No i zaczęło się... ryk taki jak nigdy jeszcze nie słyszałam. Skapitulowałam. Dostał smoka i zasnął w sekundę.
Uznaliśmy, że poczekamy jeszcze. Do końca 6 miesiąca albo do czasu aż mu chociaż pierwsze zęby wyjdą. Ale jak to będzie dalej tak wyglądać, to ja psychicznie nie wytrzymam. I Franek będzie zasypiał ze smokiem do osiemnastki...
No i dziś Pucek nie dostał piersi na wieczór. Uznaliśmy, że karmienie przełożymy na czas przed myciem, żeby oduczyć go zasypiania wieczorem przy piersi (już to było pewnie dla niego szokiem, niepotrzebnie eksperymentowaliśmy dodatkowo ze smokiem). Dostał kaszkę i wodę do popicia o 19, zazwyczaj pół godziny później idzie się myć, potem mleko i spanie. Teraz po pół godzinie chciałam mu dać mleko, ale w ogóle nie był zainteresowany jedzeniem. Więc go umyliśmy i położyliśmy. Pewnie już wcześniej nie był głodny po myciu, ale pił mleko z przyzwyczajenia - żeby zasnąć.
Tylko że on je wieczorem 100 ml mm + 2 łyżki kleiku ryżowego + ok. 50 g owoców (bo samego kleiku nie lubi). To wystarczy jako wieczorny posiłek? Nie powinno to być 180 ml?...