Witajcie jaki ja dzisiaj mam dzien - wszystko nie tak, nawet zaparkowałam samochod tak, ze nie zdziwie sie jak po pracy zobaczę rozwalony bok, ale od poczatku
Rano - walcze o awans dla dziewczyny, ktora pracuje na recepcji a powinna z pracowac jako asystentka - walcze z wiatrakami od jakis dwoch miesiecy i co sie okazuje dzisiaj, że kobieta w naszej centrali poszła sobie na urlop i nikt nie jest w stanie zabrać się za tą sprawę - pieprzona spychologia stosowana
Rano - dowiedzialam się w bardzo wielkiej tajemnicy, że prawdopodobnie będzie likwidacja oddziału w K-cach co od razu mnie zmobilizowało do działania i wysłałam dwa CV - tym martwię się mniej
14:00 - jestem umówiona z ginem na pobranie materiału na cytologię i wymaz - wynik badania będzie 5 września - wizyta w Provicie jest 4 września
Nie mam ani krzty optymizmu, mozecie pominąć moje wypociny, ale jak już zaczeło się mniej więcej prostować znowu jakieś kłody pod nogi mi los rzuca. Generalnie mam kołowrotek nie wiem czy:
a) starać się o dziecko
b) bardziej intensywnie szukać pracy, bo z jednej pensji na pewno nie przeżyjemy
c) inne???
Po prostu nie mam pojęcia, którą opcje wybrać. W każdym razie mam czas do przyszłego roku do czerwca wtedy będą już finalne decyzje, by to szlag trafil....