Przede wszystkim jeśli fizjo orzekł, że jest ok, to nie martw się na zapas.
Mój syn od urodzenia był rehabilitowany - asymetria - i rozpoczął raczkowanie w wieku 6 mcy. I tak raczkował, stawał i chodzi przy meblach przez kolejne pół roku. Chciał się poruszać - poruszał się. Jak ja się nasłuchałam, że już pójdzie, a on uparcie nie szedł

Nie prowadzałam, żaden chodzik etc. Pierwsze pół kroku było poza domem i chyba nie do końca ufał, że się udało, mało tego potrafił prowadzić coś ala pchacz jedną ręką i wywijać nim na wszystkie strony. Ale zaczęłam go zachęcać - trochę po konsultacji z fizjo, że tak, fizycznie, motorycznie jest gotowy, ale chyba się boi - przestawiałam stolik tak że między kanapą a nim były dosłownie dwa malutkie kroki. I stawiałam na stoliku zabawki. A on czuł się bezpiecznie i powolutku stawiał te kroki. U niego kluczem było właśnie to poczucie bezpieczeństwa. A może i tak by poszedł

A mnie się tylko wydaje, że miałam w tym swój udział

I ważna rzecz - fizjo, która pracowała z nim prawie rok orzekła, że stopa dobrze pracuje, równowaga etc jest ok. Ale coś go blokuje.
Nie słuchaj rad ciotek - dziecko pójdzie wtedy, kiedy będzie gotowe!