reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Błagam o porady :( wysokie nt i test pappa 1;38 /21lat

reklama
Jestem bardzo ciekawa dlaczego
amniopunkcja nie jest możliwa ?

Co do tego, że mam zdrowe dziecko i bez żadnych "głupich" badań... To serio, aż mnie skreca. Popatrzcie po rodzinie, ludziach którzy rodzili 20-40 lat temu.. ile macie w otoczeniu ludzi chorych ? Ja bardzo wiele. Może przez to, że rodzili wtedy więcej dzieci (jednak słabsze umierały), albo może przez to, że to loteria, wpływ środowiska plus geny... Ja tak bardzo zazdroszcze kiedy ktoś ma 3 zdrowych dzieci, to jest cud. Ja mam zbyt mało odwagi. Stety niestety jest tak, że im większa wiedza, świadomość to człowiek zastanawia się 100 razy... Z jednej strony bardzo dobrze, bo wie czy może zdecydować się na dziecko które może być chore, ale z drugiej to bardzo osłabia głowę. Nieświadomość jest dobra, ale mało odpowiedzial
 
Ja w swoim otoczeniu żadnego dziecka chorego nie widziałam a dzieci no widywałam mnóstwo bo moi rodzice mieli pokaźną grupę znajomych z dziećmi ,potem pracowałam jako opiekunka w kilku miejscach to non stop parki ,place zabaw ,i wg nigdzie nawet w rodzinach moich znajomych nie ma chorych dzieci , generalnie statystycznie dużo więcej dzieci zdrowych się rodzi niż chorych ale wiadomo że to się zdarza , ktoś się nie zbada i urodzi chore dziecko albo po prostu się zdecyduje na chore dziecko lub jakieś wypadki ,problemy przy porodzie.
 
Ja w swoim otoczeniu żadnego dziecka chorego nie widziałam a dzieci no widywałam mnóstwo bo moi rodzice mieli pokaźną grupę znajomych z dziećmi ,potem pracowałam jako opiekunka w kilku miejscach to non stop parki ,place zabaw ,i wg nigdzie nawet w rodzinach moich znajomych nie ma chorych dzieci , generalnie statystycznie dużo więcej dzieci zdrowych się rodzi niż chorych ale wiadomo że to się zdarza , ktoś się nie zbada i urodzi chore dziecko albo po prostu się zdecyduje na chore dziecko lub jakieś wypadki ,problemy przy porodzie.
Akurat na parki to bym nie chodziła, bo wiele rodziców osób niepełnosprawnych takich miejsc unika.
Nie ma sensu iść na plac zabaw z dzieckiem z czterokończynowym porażeniem.
Moja córka ma "tylko" autyzm i padaczkę, ale też unikam takich miejsc, bo dzieci ją odrzucają, a inny rodzice patrzą z oburzeniem, albo się śmieją, patrzą jak na świra, rzucają wcale nie ukradkowe spojrzenia.
A rodziny dalsze też niekoniecznie się przyznają, że ich dziecko jest niepełnosprawne, że ma niepełnosprawność, której nie widać (chociażby jakaś lekka niepełnosprawność umysłowa itd).
Dużo osób z dziećmi niepełnosprawnymi obraca się tylko w swoim środowisku - w środowisku innych osób z dziećmi z zD, albo z autyzmem, albo z MPD, albo głuchoniemych czy niewidomych (te przecież też na placu zabaw się nie pobawią z rówieśnikami). Dlatego nie widać ich ot tak na ulicy, na publicznych placach zabaw itd.
 
Akurat na parki to bym nie chodziła, bo wiele rodziców osób niepełnosprawnych takich miejsc unika.
Nie ma sensu iść na plac zabaw z dzieckiem z czterokończynowym porażeniem.
Moja córka ma "tylko" autyzm i padaczkę, ale też unikam takich miejsc, bo dzieci ją odrzucają, a inny rodzice patrzą z oburzeniem, albo się śmieją, patrzą jak na świra, rzucają wcale nie ukradkowe spojrzenia.
A rodziny dalsze też niekoniecznie się przyznają, że ich dziecko jest niepełnosprawne, że ma niepełnosprawność, której nie widać (chociażby jakaś lekka niepełnosprawność umysłowa itd).
Dużo osób z dziećmi niepełnosprawnymi obraca się tylko w swoim środowisku - w środowisku innych osób z dziećmi z zD, albo z autyzmem, albo z MPD, albo głuchoniemych czy niewidomych (te przecież też na placu zabaw się nie pobawią z rówieśnikami). Dlatego nie widać ich ot tak na ulicy, na publicznych placach zabaw itd.
Akurat na parki to bym nie chodziła, bo wiele rodziców osób niepełnosprawnych takich miejsc unika.
Nie ma sensu iść na plac zabaw z dzieckiem z czterokończynowym porażeniem.
Moja córka ma "tylko" autyzm i padaczkę, ale też unikam takich miejsc, bo dzieci ją odrzucają, a inny rodzice patrzą z oburzeniem, albo się śmieją, patrzą jak na świra, rzucają wcale nie ukradkowe spojrzenia.
A rodziny dalsze też niekoniecznie się przyznają, że ich dziecko jest niepełnosprawne, że ma niepełnosprawność, której nie widać (chociażby jakaś lekka niepełnosprawność umysłowa itd).
Dużo osób z dziećmi niepełnosprawnymi obraca się tylko w swoim środowisku - w środowisku innych osób z dziećmi z zD, albo z autyzmem, albo z MPD, albo głuchoniemych czy niewidomych (te przecież też na placu zabaw się nie pobawią z rówieśnikami). Dlatego nie widać ich ot tak na ulicy, na publicznych placach zabaw
 
Akurat na parki to bym nie chodziła, bo wiele rodziców osób niepełnosprawnych takich miejsc unika.
Nie ma sensu iść na plac zabaw z dzieckiem z czterokończynowym porażeniem.
Moja córka ma "tylko" autyzm i padaczkę, ale też unikam takich miejsc, bo dzieci ją odrzucają, a inny rodzice patrzą z oburzeniem, albo się śmieją, patrzą jak na świra, rzucają wcale nie ukradkowe spojrzenia.
A rodziny dalsze też niekoniecznie się przyznają, że ich dziecko jest niepełnosprawne, że ma niepełnosprawność, której nie widać (chociażby jakaś lekka niepełnosprawność umysłowa itd).
Dużo osób z dziećmi niepełnosprawnymi obraca się tylko w swoim środowisku - w środowisku innych osób z dziećmi z zD, albo z autyzmem, albo z MPD, albo głuchoniemych czy niewidomych (te przecież też na placu zabaw się nie pobawią z rówieśnikami). Dlatego nie widać ich ot tak na ulicy, na publicznych placach zabaw itd.
Szczerze to w szoku jestem, że w dzisiejszych czasach ktoś takich ludzi odrzuca.
Moje osiedle jest małe, ale sporo na nim niepełnosprawnych młodych ludzi.
Siostra chodziła do klasy z karlicą, jedzila z nimi na wszystkie koncerty, imprezowała, w ogóle dusza towarzystwa. Inny chłopak chodził o kulach (pewnie porażenie nóg, bo ciągnie je za sobą ) i cała klasa się uparła, że ma jechać z nimi w góry na wycieczkę, nawet jeżeli będą go musieli na plecach wnosić.
Koleżanka z mojego rocznika ma brata z ZD i też się z nami bawił. To tylko pojedyncze przypadki, ale było tego więcej i to kupę lat temu. Myślałam, że w dzisiejszych czasach jest nieco więcej empatii wśród ludzi.

Blanny przykro mi, że tak traktują twoja córkę, to my dorośli uczymy dzieci jak się zachować, szkoda że często sami nie potrafimy.

Chodzę z synem na rehabilitację i niestety w tym ośrodku zazwyczaj stoją tylko dwa wózki, w tym mój, dla zdrowych dzieci, reszta widać, że to dla niepełnosprawnych, jest ich naprawdę masa, to nam się wydaje, że ich nie ma. Pamiętam, że jak było podejrzenie, że syn ma ZD to nagle praktycznie codziennie spotykałam kogoś kto miał ZD, bo zwracałam na nich uwagę.
 
Napewno masz rację jeśli masz doświadczenie w tym ale akurat nie do końca rozumiem to chowanie się z dzieckiem chorym ,i nie mówię o dziecku które jest na wózku ,chociaz takie dziecko też powinno wychodzić do ludzi ,jeśli dziecko jest lekko upośledzone umysłowo to powinno wychodzić jak najczęściej z domu i do ludzi tak myślę , a nie przyznawanie się rodzinie to wg dziwne ,rodzina powinna wspierać ale pewnie nie każda taka jest :(
 
reklama
Napewno masz rację jeśli masz doświadczenie w tym ale akurat nie do końca rozumiem to chowanie się z dzieckiem chorym ,i nie mówię o dziecku które jest na wózku ,chociaz takie dziecko też powinno wychodzić do ludzi ,jeśli dziecko jest lekko upośledzone umysłowo to powinno wychodzić jak najczęściej z domu i do ludzi tak myślę , a nie przyznawanie się rodzinie to wg dziwne ,rodzina powinna wspierać ale pewnie nie każda taka jest :(
Byłam kiedyś w takiej szkole dla dzieci chorych na warsztatach , pomagaliśmy robić kanapki i sałatki potem była dyskoteka (to było kiedy byłam w podstawówce) bardzo dobrze to wspominam tam były dzieci mocno chore na różne rzeczy i też nierozumiem dlaczego dorośli nie uczą swoich dzieci empatii i szacunku do takich osób. A chodziło mi o to że mimo wszystko więcej dzieci rodzi się zdrowych niż z wadami genetycznymi np zespołem Downa. Jak byłam niemowlakiem podejrzewali że mam zespół Turnera bo miałam jakoś rozstawione oczy inaczej czy cos ale tak na codzień nie widuje takich dzieci nawet na osiedlu u siebie a tu dzieci jest bardzo dużo
 
Do góry