Witajcie dziewczyny,nie wiem na ile i której z Was to pomoże ale nawet jeśli choć jedną z Was się trochę uspokoi to dobrze,że zdecydowałam się napisać.Moja historia z krótką szyjką zaczęła się w 26 tygodniu,dostałam niewielkiego plamienia i gdyby nie fakt,że straszna ze mnie panikara to pewnie bym to zbagatelizowała.Pojechalam jednak kontrolnie do lekarza,który stwierdził,że szyjka ma 2,2 cm i dał natychmiastowe skierowanie do szpitala.Tam spędziłam kolejne osiem dni,byłam jak worek na śmieci,nie chciałam nikogo widzieć,ani męża ani nawet córeczki,nie potrafiłam wziąć się w garść,wyłam pod kołdrą i blagałam,żeby ten koszmar się skończył-po krótce powiedziano mi,że założą pessar,ale otwarcie wszyscy wkoło powtarzali,że tak kiepskiej szyjki to dawno nie widzieli,w szpitalu wyszło im,że ma 1,9 cm,wewnętrznie otwarta w kształcie litery v.Dostałam natychmiast sterydy na płuca dla maluszka,jak opuszczalam szpital mówi mi mi tylko,żeby chociaż do 32 tygodnia się udało,ale,że bardzo słabo to wygląda.W domu leżałam przez pierwsze dwa tygodnie,później ruszyłam troszkę z domu jak mój prowadzący powiedział,że pessar jest ma miejscu i wszystko trzyma jak należy.Pierwszego dnia 32 tygodnia dostałam skurczy,krwawienia i wylądowałam spanikowana na porodówce-skurcze same się wyciszyły,ale krwawienie zostało.Na szczęście na porodówce babeczki stwierdziły,że to absolutnie nie wygląda na poród i odesłały na obserwację na perinatologię.Tam kolejny tydzień z krwawieniem zupełnie nie wiadomo skąd,szyjka 1,3 cm otwarta,do momentu wyjścia ze szpitala nikt nie potrafił powiedzieć jaja była przyczyna krwawienia,jakimś cudem po nafaszerowaniu mnie lekami wszystko się uspokoiło.No może poza stawianiem się brzucha-był twardy właściwie cały czas,bywały dni,że łapał mnie skurcz za skurczem.Za każdym razem słyszałam,że każdy kolejny dzień tej ciąży to cud.Mój cud ma w tej chwili pół roku,jest fantastycznym zdrowym,wesołym i ślicznym chłopcem
Podczytywałam to forum w ciąży,żeby podnieść się na duchu,ale bałam się jak zakończy się moja historia i nie zdecydowałam się napisać aż do teraz