reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża = nuda = kryzys?

Depresja jest chorobą, bardzo ciężką przede wszystkim dla osoby chorej. Jest leczona dwutorowo farmakologicznie i za pomocą psychoterapii. Ciężko stwierdzić na podstawie jednej wypowiedzi w internecie, że ktoś cierpi na tą chorobę a wręcz jest to niemożliwe.

Niezadowolenie z życia czy frustracja tym jak obecnie ono wygląda nie świadczy o tym, że ktoś choruje lub nie kocha swojego dziecka. Myślę, że to nadinterpretacja i to spora. Czasem kobiety żalą się jedna drugiej że im ciężko (tym bardziej jeśli są same ) ale nie oznacza to, że nie dbają o swoje dzieci czy dają innym odczuć, że im ciężko. Często milczymy bo boimy się oceny innych i nasza frustracja wzrasta bo zostajemy same. A ocenami rzucamy na lewo i prawo. Ta zła bo nie karmi, z tą coś nie tak bo poronila. Ja się dowiedziałam w pracy, że po co mi dzieci jak będą miały moje choroby. Ta gruba, tamta jakaś jeszcze a ta z pewnością nie kocha swojego dziecka... Ale nasze oceny nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Dla każdego z nas macierzyństwo znaczy coś innego i każda z nas ma prawo do swojej perspektywy i swoich uczuć.
Przyznam, że sama czytając te wpisy mam czasem takie ludzkie odruchy ale później przychodzi refleksja. Nie ms dwóch takich samych osób i sytuacji. Nie wiemy co ktoś przeżywa i dlaczego czuje tak a nie inaczej.

Rozpisałam się trochę 😉 ale taką potrzebę czułam. Oczywiscie Wasze zdanie może być zupełnie odmienne o to też jest okej
 
reklama
To są uwagi skierowane w moja stronę, bo miałam czelność zwrocic uwage ich koleżance, że pacnęła swoje dziecko w twarz. Dlatego wmawiają mi depresję i to, że moje dziecko nie czuje się chciane, chociaż tak zupełnie nie jest.
Mam wrażenie, że każdej mamie, która nie poświęciła dla dziecka wszystkiego, ktoś wypomni, że jest złą matką i jej dziecko nie czuje się kochane. A nawet jak poświęciła, to na pewno zrobi coś źle w oczach innych i też ktoś jej to wypomni 🤷‍♀️
 
To są uwagi skierowane w moja stronę, bo miałam czelność zwrocic uwage ich koleżance, że pacnęła swoje dziecko w twarz. Dlatego wmawiają mi depresję i to, że moje dziecko nie czuje się chciane, chociaż tak zupełnie nie jest.
A cała resztę która odpisałaś, to jakbyś opisywała moje odczucia, dziękuję 🥰
Nie ma sprawy :) rozumiem, że czasem jest nam po prostu ciężko mimo tego, że kochamy swoich bliskich. Od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że pewne emocje są "niedozwolone" a przecież mamy prawo do wszystkich. To jak i co czujemy wiemy tylko my.
Mam wrażenie, że każdej mamie, która nie poświęciła dla dziecka wszystkiego, ktoś wypomni, że jest złą matką i jej dziecko nie czuje się kochane. A nawet jak poświęciła, to na pewno zrobi coś źle w oczach innych i też ktoś jej to wypomni 🤷‍♀️
Ludzie zawsze oceniają. Czy to matki czy ogólnie ludzi, sami pewnie czasem to robimy. Ja matką dla świata nie jestem ale dla mnie tak. Jedno dziecko straciliśmy drugie jest aktualnie małe bo ma 3 cm i liczę, że tego nie stracimy. Ale dla mnie w mojej głowie i sercu mamy dwoje dzieci. Zawsze spotykałam się z oceną innych czy to ze względu na mój wygląd czy z powodu braku sympatii ze strony rodziny męża z powodu mojego wyglądu 😉 czy to w gabinecie podczas sesji, słuchając historii ludzkich. I zawsze mnie nachodzi taka myśl. Walczymy o tyle spraw a nie potrafimy nadal w pełni akceptować siebie, innych, odmiennych poglądów.
Niezależnie od tego jak wiele zrobimy to i tak będzie ktoś kto uzna, że za mało ale w gruncie rzeczy, na koniec najwazniejsze jest nadze zdanie a nie świata. Jeśli ktoś ma problem i chce o nim powiedzieć powinien mieć do tego prawo bez strachu, że go ktoś oceni
 
Nie mam depresji:) w dodatku głębokiej 🤣


Myślę że kobiety mają mimo wszystko ważniejsze rolę w życiu, ale to kwestia podejścia. Może gdyby społeczeństwo nie wpedzalo kobiet w poczucie winy, bo nie czuje do końca bycia matką, byłoby łatwiej się w tym świecie odnaleźć.

Zmartwiłam się tylko Twoim wpisem, nie było to złośliwe, tylko pisze Ci z racji że z początku też targały mną różne emocje i potrzebowałam pomocy by się ogarnąć.
 
To są uwagi skierowane w moja stronę, bo miałam czelność zwrocic uwage ich koleżance, że pacnęła swoje dziecko w twarz. Dlatego wmawiają mi depresję i to, że moje dziecko nie czuje się chciane, chociaż tak zupełnie nie jest.
A cała resztę która odpisałaś, to jakbyś opisywała moje odczucia, dziękuję 🥰

Nie był to przytyk. Odebrałaś to źle. Nikt Ci nie wmawia depresji, tylko ta wypowiedź miała taki wydźwięk depresyjny. I tu nikt nie wymienił tego to co podałaś za argument że temu tu piszemy. Również obserwuję różne wątki które się wyświetlają i ten tak trochę zapalił czerwoną lampkę czy nie pomóc. Ale jeżeli tak to odebrałaś to przykro mi.
 
Mysle ze tak jedynie uwazają te, ktore wszystko "poswięciły" i jest im z tym źle, bo inni jakoś łączą różne dziedziny zycia. Ja tylko dopowiem bo to też jest mocno nadużywane i wg mnie nieprawidlowo postrzegane. Ze mama powinna sie poswiecać. W poświęcaniu się nie ma nic dobrego. Jeśli mama uważa że się poswieca dla dziecka- to w tym jest coś nie tak. To znaczy ze robi coś wbrew sobie. To sie wiąże z frustracją i predzej czy pozniej odbije sie na relacji, na niej i na dziecku, ktore bedzie mialo swiadomosc ze mama poświęciła "swoje zycie" bo musiala je wychować. A mi się wydaje że w życiu nie chodzi o to żeby się poświęcać tylko być szczęśliwym
Ja też widzę takie podejście u mężczyzn. Kobieta ma być w domu i zajmować się dziećmi. Nawet mam taką parę wśród znajomych. Kobieta przez 3 lata wyszła sama wyłącznie do lekarza, a facet co tydzień jeździ na ryby. We wrześniu dziecko ma iść do przedszkola, ale to jej w wyjściach nie pomoże, bo sama wraca do pracy. I ten mężczyzna miał do mnie pretensje, że jak to, ja wychodzę wieczorem, a mój mąż usypia dziecko... Przecież to kobieta ma się zajmować dziećmi. Przecież wiedziała, że jak jest matką to będzie miała obowiązki! Jakoś do niego nie dociera, że ojciec też powinien mieć obowiązki wobec dziecka, a nie tylko dać kasę i się pobawić raz na jakiś czas.
 
Mówisz o mnie chyba 😂😂 tylko ja od 1.5 roku
Ja też większość tego okresu jestem sama, bo mąż często za granicą. Twój facet nie chce zostać z małym czy boi się (wiesz o co mi chodzi, mężczyźni też mają jakieś swoje fanaberie)? Nie da się go jakoś bardziej zaangażować? Bo tak to idzie się zajechać.
 
Ale to już nawet nie chodzi o to, że ojciec nie zostaje z dzieckiem. Bo nawet jak zostaje, pomaga itp. to jednak wiele się zmienia - chociażby pod względem tych imprez. Owszem można wyskoczyć na kawkę czy posiedzieć ze znajomymi. Ale nie ma już tej spontaniczności. Bo jednak wymaga to większej organizacji - albo znaleźć opiekę nad dzieckiem albo zorganizować się kto i kiedy zajmie się wieczorem dzieckiem, albo jak wyjść by dziecko można było zabrać razem (już pominę fakt, że któraś wspomniała, że idzie na piwko popołudniu do knajpy ze znajomi i dzieckiem -> dla mnie nieakceptowalne, bo albo alkohol albo opieka nad dzieckiem). A i tak na koniec dziecko się pochoruje i tylko z mamą będzie chciało ;-) itp. itd.

Aż się przypomina: "W małżeństwie państwa Smith zaczęło się dziać dobrze odkąd dwa razy w tygodniu zaczęli wychodzić na kolację. On we wtorki, a ona w czwartki".
 
Oczywiście- nic nie jest zasadą. Jednak kulturowo tak właśnie się przyjęło..
Przykro mi ze aż tak bardzo sie na nim przejechałaś, tak nie powinno być. A to nie jest Twoja wina że go " rodzicielstwo przerosło". I jakby co z tym faktem? Zwykła przykrywka żeby nic nie zmieniać. A co jakby Ciebie przerosło?
A co jak byś przestała to "dorosłe dziecko" ogarniać?

Popieram słowa przedmówczyni. Mąż/partner to taki sam człowiek jak i Ty, jesteście na równych prawach, to nie średniowiecze abyś musiala się po łokcie urabiać. Mąż sam mi zawsze proponuje abym gdzieś się wyrwała aby wszystko zbalansować i wieczorkiem jadę sobie np do przyjaciółki albo on wychodzi, ja pilnuje dziecka, lub prosimy teściów czy nie popilnuja dziecka i wychodzimy gdzieś razem na kolację. Staramy się nawzajem wspierać bo mamy tylko siebie. Pomyśl czy chcesz całe życie mieć wiecznego chłopca obok siebie i zajechać się bo w końcu opadniesz z sił.
 
reklama
@ness. Czy rozmawiasz z partnerem w ogóle o funkcjonowaniu Waszej rodzinki? O podziale obowiązków domowych? Jakie jest jego stanowisko? Ja co prawda nie mam z mężem podobnych problemów, ale jak coś nam nie pasuje jednemu albo drugiemu, to siadamy rozmawiamy, każdy przedstawia swoje argumenty itd, i dochodzimy zawsze do jakiegoś porozumienia, nie odwlekamy żadnych rozmów na później, zazwyczaj wszystko na gorąco omawiamy. Bywa, że mamy odmienne zdania co jest normalne, i mimo że obydwoje jesteśmy stanowczy potrafimy znaleźć rozwiązania, które nikogo nie będą ani ograniczać ani przytłaczać. Do mnie nie trafia przekaz, że przerosło go rodzicielstwo zupełnie, tak samo jak Ty tak i partner jest odpowiedzialny za rodzinę na równi, jego ucieczka od obowiązków to wynik niedojrzałości moim zdaniem, albo egoizmu, bo rodzicielstwo może przerastać ale to nie trwa w nieskończoność, zazwyczaj to przelotny czas wypalenia ale w końcu dochodzi do głowy, że jest się rodzicem i życie wygląda inaczej niż dotychczas, że trzeba zacząć uczestniczyć aktywnie w życiu rodziny.
 
Do góry