Nie da się, jestem w 17 tc i miewam takie dni, że się zamartwiam, że coś się stanie mojemu dziecku. To naturalne, że chcemy dla nich, jak najlepiej. Staram się nie myśleć o najgorszych scenariuszach, ale to bardzo trudne. Nie mogę się doczekać, aż ruchy będą na tyle stabilne, że będziemy z fasolką w "stałym kontakcie". Nieraz bywa tak, że jakiś pacan mnie zdenerwuje, do tego wystąpią bóle w pachwinach zaiste więzadeł bo macica rośnie i moja kluska nie ma humoru na aerobik i już zaczyna się myślenie "o nie! nie żyje!".