Witajci
Nie było mnie tu już BARDZO DŁUGO... bo nasze rodzinne życie pędzi i niestety brak czasu robi swoje...
Jakiś czas temu się z Wami przywitałam z szokiem ale i radością zwiazaną z ciąża, dziś przyszłam się z Wami pożegnać
14.11 byłam na wizycie ginekologicznej, poprosiłam o zwolnienie oraz możliwość zajrzenia do maluszka bo pierwsze USG na wizycie typowo USG było pobieżne. Pan doktor zrobił szybkie USG żeby mnie uspokoić, Na USG widziałam pięknie bijące serduszko(przynajmniej tak mi się wydawało że to piękne bicie), jedynie wewnętrznie poczułam niepokój bo w moim odczuciu maluszek był mniejszy niż się spodziewałam(10 dni wcześniej było 2mm co odpowiadało ciązy 5,5tyg na tej wizycie 10dni późni j podana przez lekarza wielkość 0,75cm co odpowiadało 6,6tyg) Lekarz nie był zaniepokojony(zwłaszcza że nie miałam ustalonego terminu w pierwszym USG w cykle mam dłuższe i nie regularne) łudziłam się że to było szybkie USG, bez dokładnych pomiarów, więc może lekarz minimalnie źle zazaczył a na tym etapie każdy milimetr się liczył. Dostałam zwolnienie w związku z pracą w żłobku do 2.12. skierowanie na badania prenatalne oraz skierowanie na jeszcze jedno USG przed 10tygodniem w celu ustalenia dokładnego terminu porodu.
W piątek 4 dni przed USG czułam już ogromny niepokój, nie wiem skąd się wziął, ale czułam że coś jest nie tak. W ponieedziałek wieczorem wypowiedziałam do mojego męża moje obawy na głos: "Boje się, że jutro nie zobaczę serduszka i że doszło do poronienia zatrzymanego" ta myśl kołatała mi już od kilku dni w głowie jak jakaś mantra ... To oczekiwanie było straszne. Cały czas powtarzałam sobie że musi być dobrze że bez sensu sobie wmawiam, kiedy na pewno dostanę dobre informacje o zobaczę swojego maluszka, a mój niepokój jest niepotrzebny.
We wtorek 25.11 nadszedł dzień USG mimo kołaczacego się niepokoju weszłam do gabinetu z uśmiechem mówiąc że mam nadzieję że Pan doktor pomoże mi ustalić termin porodu. Poszłam się rozebrać, położyłam się na kozetce. Kozetka przygotowana dla kobiet w ciąży jeden ekran dla lekarza, drugi na ścianie, żeby mama mogła widzieć.
Lekarz wprowadził głowice i jeszcze zanim dokonał pomiaru i sprawdził akcje serca, ja już wiedziałam że jest źle... Obraz był martwy bez żadnego ruchu... Odrazu widziałam że nie ma migoczącego serduszka, plus widziałam że obraz dziecka nie jest adekwatny do aktualnego wieku ciąży, za (wg. Moich wyliczeń ok. 8tyg i 5dni) za duży ogonek, za mała głowa...
Wiedziałam co zaraz usłysze... Wiedziałam że dostanę źle informacje...CRL.- 1,35cm co odpowiada wiekowi ciąży 7tyg i 4dni, brak tętna...
Świat się zawalił... Poszłam się przebrać. Lekarz po wyjściu powiedział że wynik jest nieprawidłowy, że muszę zgłosić się do szpitala gdzie wykonają ponowne USG w celu potwierdzenia diagnozy i dokonają indukcji poronienia. Po tych słowach już się nie łudziłam... Gdyby może nie było wcześniej bijącego serduszka to jeszcze bym wierzyła że może jest szansa że zacznie bić. Ale tu serduszko było a teraz go nie ma
Mąż po informacji odemnie wziął UŻ i przyjechał do mnie na stację, wrociliśmy do domu żeby ustalić co dalej. Postanowiliśmy odebrać dzieci ze szkoły pojechać do Tesciów tam zostawilismy dzieci, a sami poszliśmy do szpitala na Żelaznej. Liczyłam że mnie przyjmą i jeszcze tego samego dnia może następnego będzie po wszystkim.
Jakie było moje zdziwienie, gdy Pani doktor powiedziała mi że przyjmują no indukcji poronienia tylko w weekendy. Kazano zgłosić się w sobotę między 19.30 a 20.00...
Tyle dni oczekiwania!!! Na weekend mieliśmy jechać z synkiem na Turniej piłkarski... Nie takie były plany... W związku z tym że weekend średnio pasujący wracając do domu zajechaliśmy do szpitala na Madalińskiego tam jeszcze lepiej... Bo jak nic się nie dzieje to umawiają planowe przyjęcie i na pewno przed weekendem nie ma szans, dopiero przyszły tydzień
Podjęłam decyzję że jednak zostaniemy przy tej sobocie. Mąż pojedzie z synkiem na turniej, mnie koleżanka zawiezie do szpitala. Następnego dnia odbierze mnie mama.
Jestem 2 dni od informacji i pomału układam sobie wszystko w głowie.
Teraz najbardziej boję się BÓLU związanego z poronieniem. Mam bardzo niski próg bólowy i pierwszy dzień miesiączki bywa koszmarem, tu wiem że ból będzie silniejszy. Chciałabym też aby udało się poronić kompletnie żeby nie było konieczności zabiegu i żeby mój organizm jak najszybciej wrócił do formy sprzed ciaży.
Od początku czułam niepokój związany z tą ciążą, już to pierwsze USG i to że ciąża była wielkościowo sporo młodsza od standardowego terminu, a ja gdzieś z tyłu głowy wiedziałam że raczej nie było możliwości żebym zaszła w ciążę w późniejszych dniach cyklu niż max 3-4 dni od standardowej owulacji... Mimo wszystko liczyłam że to ja się mylę, że źle pamiętam i niepotrzebnie nakręcam. Jak widać być może była to intuicja...
Mimo że ciąża była dla nas zaskoczeniem, bardzo chcieliśmy tego dziecka. Mało tego ta sytuacja uświadomiła nas jak bardzo chcemy jeszcze raz zostać rodzicami!
Mam nadzieję, że będzie mi dane jeszcze kiedyś być w zdrowej ciąży która zakończy się urodzeniem maluszka.
Wszyscy bardzo cierpimy, ale mamy ogromne wsparcie w rodzinie i znajomych! Jestem szczęśliwa, że poinformowaliśmy rodzinę o ciązy dzięki temu wszyscy wiedzieli o naszym dziecku! Bo mimo że było z nami tylko kilka tygodni, to było i miało prawo do tego żeby inni wiedzieli że istniało!
Najgorzej przeżywa to nasza córka(14lat). Ona miesiącami modliła się o rodzeństwo i tak bardzo się cieszyła, a po tej informacji jej serduszko pękło
Dla naszego 8 latka cała ciąża i jej jest chyba abstrakcją... Nie wiem czy wynika to z wieku i tego że ciąża była na tyle mała i nie namacalna, a na ile to, że jednak jest wysokości kcjonujacym niedodiagnozowanym aspergerem i po prostu jego układ nerwowy tego nie ogarnia... Na pewno jest mi łatwiej że tylko jedno dziecko przeżywa żałobę
Rozpisałam się bardzo, mam nadzieję że mi to wybaczycie.
Życzę Wam wszystkim spokojnych i nudnych tygodni do samego rozwiązania! Niech Wasze maluszki rosną, za jakiś czas Was kopią i niech dokazują w brzuszku a już w czerwcu niech dokazują poza nim

Powodzenia dziewczyny


Dziekuję, że choć przez chwilę mogłam być częścią tej społeczności


Nie było mnie tu już BARDZO DŁUGO... bo nasze rodzinne życie pędzi i niestety brak czasu robi swoje...
Jakiś czas temu się z Wami przywitałam z szokiem ale i radością zwiazaną z ciąża, dziś przyszłam się z Wami pożegnać
14.11 byłam na wizycie ginekologicznej, poprosiłam o zwolnienie oraz możliwość zajrzenia do maluszka bo pierwsze USG na wizycie typowo USG było pobieżne. Pan doktor zrobił szybkie USG żeby mnie uspokoić, Na USG widziałam pięknie bijące serduszko(przynajmniej tak mi się wydawało że to piękne bicie), jedynie wewnętrznie poczułam niepokój bo w moim odczuciu maluszek był mniejszy niż się spodziewałam(10 dni wcześniej było 2mm co odpowiadało ciązy 5,5tyg na tej wizycie 10dni późni j podana przez lekarza wielkość 0,75cm co odpowiadało 6,6tyg) Lekarz nie był zaniepokojony(zwłaszcza że nie miałam ustalonego terminu w pierwszym USG w cykle mam dłuższe i nie regularne) łudziłam się że to było szybkie USG, bez dokładnych pomiarów, więc może lekarz minimalnie źle zazaczył a na tym etapie każdy milimetr się liczył. Dostałam zwolnienie w związku z pracą w żłobku do 2.12. skierowanie na badania prenatalne oraz skierowanie na jeszcze jedno USG przed 10tygodniem w celu ustalenia dokładnego terminu porodu.
W piątek 4 dni przed USG czułam już ogromny niepokój, nie wiem skąd się wziął, ale czułam że coś jest nie tak. W ponieedziałek wieczorem wypowiedziałam do mojego męża moje obawy na głos: "Boje się, że jutro nie zobaczę serduszka i że doszło do poronienia zatrzymanego" ta myśl kołatała mi już od kilku dni w głowie jak jakaś mantra ... To oczekiwanie było straszne. Cały czas powtarzałam sobie że musi być dobrze że bez sensu sobie wmawiam, kiedy na pewno dostanę dobre informacje o zobaczę swojego maluszka, a mój niepokój jest niepotrzebny.
We wtorek 25.11 nadszedł dzień USG mimo kołaczacego się niepokoju weszłam do gabinetu z uśmiechem mówiąc że mam nadzieję że Pan doktor pomoże mi ustalić termin porodu. Poszłam się rozebrać, położyłam się na kozetce. Kozetka przygotowana dla kobiet w ciąży jeden ekran dla lekarza, drugi na ścianie, żeby mama mogła widzieć.
Lekarz wprowadził głowice i jeszcze zanim dokonał pomiaru i sprawdził akcje serca, ja już wiedziałam że jest źle... Obraz był martwy bez żadnego ruchu... Odrazu widziałam że nie ma migoczącego serduszka, plus widziałam że obraz dziecka nie jest adekwatny do aktualnego wieku ciąży, za (wg. Moich wyliczeń ok. 8tyg i 5dni) za duży ogonek, za mała głowa...
Wiedziałam co zaraz usłysze... Wiedziałam że dostanę źle informacje...CRL.- 1,35cm co odpowiada wiekowi ciąży 7tyg i 4dni, brak tętna...
Świat się zawalił... Poszłam się przebrać. Lekarz po wyjściu powiedział że wynik jest nieprawidłowy, że muszę zgłosić się do szpitala gdzie wykonają ponowne USG w celu potwierdzenia diagnozy i dokonają indukcji poronienia. Po tych słowach już się nie łudziłam... Gdyby może nie było wcześniej bijącego serduszka to jeszcze bym wierzyła że może jest szansa że zacznie bić. Ale tu serduszko było a teraz go nie ma
Mąż po informacji odemnie wziął UŻ i przyjechał do mnie na stację, wrociliśmy do domu żeby ustalić co dalej. Postanowiliśmy odebrać dzieci ze szkoły pojechać do Tesciów tam zostawilismy dzieci, a sami poszliśmy do szpitala na Żelaznej. Liczyłam że mnie przyjmą i jeszcze tego samego dnia może następnego będzie po wszystkim.
Jakie było moje zdziwienie, gdy Pani doktor powiedziała mi że przyjmują no indukcji poronienia tylko w weekendy. Kazano zgłosić się w sobotę między 19.30 a 20.00...
Tyle dni oczekiwania!!! Na weekend mieliśmy jechać z synkiem na Turniej piłkarski... Nie takie były plany... W związku z tym że weekend średnio pasujący wracając do domu zajechaliśmy do szpitala na Madalińskiego tam jeszcze lepiej... Bo jak nic się nie dzieje to umawiają planowe przyjęcie i na pewno przed weekendem nie ma szans, dopiero przyszły tydzień
Podjęłam decyzję że jednak zostaniemy przy tej sobocie. Mąż pojedzie z synkiem na turniej, mnie koleżanka zawiezie do szpitala. Następnego dnia odbierze mnie mama.
Jestem 2 dni od informacji i pomału układam sobie wszystko w głowie.
Teraz najbardziej boję się BÓLU związanego z poronieniem. Mam bardzo niski próg bólowy i pierwszy dzień miesiączki bywa koszmarem, tu wiem że ból będzie silniejszy. Chciałabym też aby udało się poronić kompletnie żeby nie było konieczności zabiegu i żeby mój organizm jak najszybciej wrócił do formy sprzed ciaży.
Od początku czułam niepokój związany z tą ciążą, już to pierwsze USG i to że ciąża była wielkościowo sporo młodsza od standardowego terminu, a ja gdzieś z tyłu głowy wiedziałam że raczej nie było możliwości żebym zaszła w ciążę w późniejszych dniach cyklu niż max 3-4 dni od standardowej owulacji... Mimo wszystko liczyłam że to ja się mylę, że źle pamiętam i niepotrzebnie nakręcam. Jak widać być może była to intuicja...
Mimo że ciąża była dla nas zaskoczeniem, bardzo chcieliśmy tego dziecka. Mało tego ta sytuacja uświadomiła nas jak bardzo chcemy jeszcze raz zostać rodzicami!
Mam nadzieję, że będzie mi dane jeszcze kiedyś być w zdrowej ciąży która zakończy się urodzeniem maluszka.
Wszyscy bardzo cierpimy, ale mamy ogromne wsparcie w rodzinie i znajomych! Jestem szczęśliwa, że poinformowaliśmy rodzinę o ciązy dzięki temu wszyscy wiedzieli o naszym dziecku! Bo mimo że było z nami tylko kilka tygodni, to było i miało prawo do tego żeby inni wiedzieli że istniało!
Najgorzej przeżywa to nasza córka(14lat). Ona miesiącami modliła się o rodzeństwo i tak bardzo się cieszyła, a po tej informacji jej serduszko pękło
Dla naszego 8 latka cała ciąża i jej jest chyba abstrakcją... Nie wiem czy wynika to z wieku i tego że ciąża była na tyle mała i nie namacalna, a na ile to, że jednak jest wysokości kcjonujacym niedodiagnozowanym aspergerem i po prostu jego układ nerwowy tego nie ogarnia... Na pewno jest mi łatwiej że tylko jedno dziecko przeżywa żałobę
Rozpisałam się bardzo, mam nadzieję że mi to wybaczycie.
Życzę Wam wszystkim spokojnych i nudnych tygodni do samego rozwiązania! Niech Wasze maluszki rosną, za jakiś czas Was kopią i niech dokazują w brzuszku a już w czerwcu niech dokazują poza nim
Powodzenia dziewczyny
Dziekuję, że choć przez chwilę mogłam być częścią tej społeczności