Ja teraz tez mam znow wyzwanie. W czerwcu rodze. W lipcu/sierpniu planujemy wyprowadzke. Narazie nasz dom to budowa. Polowa za nami. Dzidzia bedzie juz na swiecie gdy bedziemy wykanczac dom. Bede od rana do wieczora na budowie. Z 3 dzieci. do tego czasu musze jeszcze zdac na prawo jazdy - bo wyprowadzamy sie 14 km za miasto i bez samochodu sobie nie dam rady. Potem bede wozila agate do szkoly - do tej do ktorej uczeszcza. Czyli do miasta. i bede kursowala tam z dwojka pozostalych dzieci...Rodzina - daleko, inne wojewodztwo. Albo jestem naiwna i glupia - albo silna - bo jakos mnie to wszystko nie przeraza. wiem ze musze. No i musze. Dam rade - i Ty tez
Nie martw sie... Barta urodzilam we wrzesniu, w trakcie budowy - mieszkalismy w 5 w 2 pokojach. Moj najkochanszy maz od rana do nocy w pracy i jeszcze w tzw miedzyczasie zajmowal sie budowa. Natomiast ja przejelam wszystko w lutym. Na maksa... Zaczelo sie odkrecanie zlych decyzji podjetych pod wplywem chwili, decyzji na przedyskutowanie ktorych nie mielismy czasu. Nadmieniam, ze wtedy Bart mial niespelna pol roku, Lola ciut nad dwa lata, a Marcin czterolatek byl w przedszkolu od 9 do 15. Pierwsze pol roku to permanentne spastyczne zapalenie oskrzeli u dwojki mlodszych. W kazdym razie nie bylo latwo. Praca meza od rana do nocy oznaczala, ze wychodzil przed 8 a wracal o 22... Ja sama w "obcym" miescie (mimo kilku lat mieszkania w Warszawie nadal go nie oswoilam) bez rodziny i zadnego wsparcia w postaci opiekunki czy pani do sprzatania ... Dziennie w aucie 100km razem z dziecmi, kamienie miedzy polkami w sklepach itd... Przetrwalam. Walke z robotnikami, z dostawcami etc. Wprowadzilismy sie w polowie wrzesnia do nie wykonczonego domu. Mamy wiele do skonczenia... a w drugiej polowie pazdziernika dowiaduje sie, ze jestem w ciazy.... Szok... Chcielismy czwartego dziecka, ale potrzebowalam odpoczynku (no i nadal potrzebuje, jeszcze bardziej!!). Widac mialo byc inaczej...
Mamy nie wykonczony dom, musze do konca marca to wszystko zalatwic: drzwi wewnetrzne, porecze i barierki na schodach (klatka jest otwarta i nosze Barta na rekach). W koncu tez chce zamowic chocby materac, bo od kilku miesiecy spimy na dmuchanym... No i maz caly czas wraca pozno: 20-21... Jednak taka praca: cos za cos, takie tez jest to miasto...
Dziewczyny, nie chce sie zalic, nie uzalam sie nad soba, bo to nie lezy w mojej naturze. Chce powiedziec, ze
dacie rade!!!!