witajcie, ja znów tylko na moment bo zaraz Marysia wróci od babci.
W Gdańsku fajnie, ale dziewczyny z którymi miałam byc na kursach miały wypadek w trasie. babka zahaczyła o nie na autostadzie i zwiała, one pokręciły się i wpadły na barierkę. To cud, ale nikomu nic się nie stało. Tylko auto do kasacji... no a ja miałam jechać z nimi...
I w taki sposób na kursach byłam tylko ja i wykładowca, wieć zostałam rpzewałkowana na wszystkie mozliwe sposoby. Nie popisłam się zbytnio, bo to nie jest dla mnie czas na jakakolwiek naukę i ćwiczenie, ale na pewno kursy bardzo dużo mi dały.
W domu juz trzeci tydzień naprawdę fajnie. W ogóle nie czuję żadnego zmęczenia po całym dniu z dziećmi, oboje bardzo grzeczni i kochani. Cudownie jest być usmiechniętą mamą
odpisuję dopóki nie wróci rodzina więc z góry przepraszam, że nie każdemu...
andariel, Silva haha, pzepraszam! Rozbawiłyście mnie do łez

Zwłaszcza Silva ze swoim podejściem do piaskownicy

No więc hmmm... Marysia jest w piaskownicy codziennie, kilka razy zdarzało mi się krzyknąć żeby natychmiast wypluła piasek z buzi i póki co jeszcze żyje. I ma się dobrze

Ale ja za to panicznie boję się, ze wspomnianych rpzez was powodów, basenu. Pewnie dlatego, że wciąż mam w glowie jak Marysia mi mdłała na rekach przy 41C gorączki przy zakazeniu dróg moczowych. Kazdy ma swoje małe fobie.
Silva nie obraź się, ale trochę mi szkoda Szymka... pozbawiasz go naprawdę super frajdy i kontaktu z kolegami. Może dasz się kiedyś przekonać?
Ironia oj biedaku! Współczuję.... ja też troszkę cierpię z powodu alergii, ale to drobnostka. Lekko zaczerwienione oczy i katar.
MamoM Marysia też tak miała kilka razy, że zrywała się z krzykiem. Tak jak pisze Silva, w tym wieku pojawiają się koszmary senne. Trzeba przeczekać i pomagać dziecku przez to przejść, choć z twoich opisów wynika, że u was jest naprawdę bardzo ciężko. Życzę dużo siły!
Madzioolka jestem pewna, że wyjazd dobrze wam zrobi. Stres rozumiem, sama bym sie przejmowała tą całą organizacją z doazdem itp. Ale pomyśl, że po prostu dacie radę, bo nie ma innego wyjścia, Maja pewnie prześpi wiekszość podóży. Za to na miejscu bedzie cudnie
marta może to zły moment na przemyslenia? Jesteś w ciąży, hormony szaleją, nie dziwne, że nie masz ochoty na powrót do pracy. A poza tym... bierzesz za przykład mnie i Aestimę no i fajnie. Rzeczywiście kochamy to co robimy. Ale powiedzmy sobie szczerze, że mało jest ludzi szczerze kochających swoją pracę. Myślę, że 90% ludzi idzie po porstu wykonać swoją robotę i wrócić do domu. To, że nie czują do niej powołania nie znaczy, że będą ja robić źle. Starają się (jedni bardziej inni mniej) ale praca nie jest dla nich miłością życia. Nie miej więc wyrzutów tego rodzaju. Starasz się i robisz to bardzo dobrze. Ja też mam chwilę kiedy udusiłabym każdego ucznia po kolei. Życie...
no i przyszli...miłego wieczoru
