Hej wszystkim. Również mam zagwozdkę. Jest to mój pierwszy cykl, bo odstawiłam tabletki. Ogólnie jakiegoś dużego parcia nie mam, nawet się troszkę stresowałam, że powinnam odczekać te kilka miesięcy zanim zacznę starania (a już zaczęłam), a później wyczytałam, że to najczęściej powielany mit, więc się już nie stresuję. Jednakże wyliczyłam sobie z ciekawości w kalkulatorze kiedy mam dni płodne i największe szanse na ciążę przypadały w sylwestra. Współżylismy w sylwestra, po, nawet po kilka razy. Jestem niemalże pewna, że miałam wtedy owulację bo miałam ten charakterystyczny śluz. Przez kilka kolejnych dni od współżycia czułam takie dziwne napięcie w pochwie i ogólnie w dole brzucha. Nawet się lekko wystraszyłam, bo jednego dnia to nawet ciężko mi było wstać lub usiąść (tak bolało). Później zauważyłam, że mam mega wzdęty brzuch i było tak przez jakieś 2-3 dni, znalazłam wieczorem na bieliźnie mega gęsty mleczny śluz, boli mnie ciągle w dole brzucha, bolą mnie bardzo piersi, a teraz na tydzień przed spodziewaną miesiączką mam też dużo śluzu ale takiego zabarwionego lekko na żółto. Do tego jestem senna, latam sikać co chwilę. Już trochę świruję, bo nie wiem czy to mój organizm dochodzi do siebie po antykoncepcji, czy rzeczywiście jest szansa na ciążę. Spodziewany okres mam 14.01 a kilka dni wcześniej idę do koleżanki gdzie na pewno jeśli odmówię kieliszka wina to zaczną się pytania i podejrzenia, a nie chcę się dzielić staraniami o ciążę, żeby nie zapeszyć, a też nie chcę już pić alkoholu na wszelki wypadek. Myślicie że zrobienie testu na kilka dni przed spodziewaną miesiączką będzie miało jakikolwiek sens? Z góry dzięki za odp