reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Czy to jest normalne?

he he :) tak to właśnie jest. feminizm - feminizmem, a facet - facetem.

wiesz beta tak sobie myśle, o tych mamach naszych facetów. i w zupełności się z toba zgadzam... mój Tomek przezyl koszmar porzuconego dziecka. co prawda 16-sto letniego, ale zawsze... pochodzi z bardzo dobrze sytuowanej rodziny, ze znanymi nawiskami i tradycjami. matka uciekła do niemiec z jego młodszym o 5 lat bratem, wlasnie gdy Tomek mial lat 16. został z ojcem imprezowiczem, ktory przez imprezowanie sie pozniej pochorowal. gdyby nie babcia, pewnie bylby to najwiekszy dramat jego zycia... dzialal sam, zyl sam, imprezowal i zrobil sie mocno zadufany w sobie.
teraz nie potrafi dogadywac sie z matka. troche mu sie nie dziwie :( ale to jej postepek wychowal w nim zbyt samodzielnego i niezaleznego czlowieka. teraz ciezko mu zrozumiec co oznacza pojecie rodzina...

cos w tym jest.

bylam kiedys z facetem, ktory w wieku lat 25-ciu nie potrafil zrobic sobie kanapki. nie wiedzial do czego sluzy odkurzacz. jak wracal z pracy, mama skladala jego garnitur do szafy, podczas gdy on juz jadl przygotowany przez nia obiad. oczywiscie nie sprzatal ze stolu po sobie. to byl dramat. ale przy mnie szybko nauczyl sie tego wszystkiego.... he he :p

wracajac do tematu - uwazam, ze kazda z nas powinna wychowywac dziecko w domu. znam dzieci, ktore tak wlasnie zostaly wychowane i te (jak ja), ktore nie mialy tego szczescia. roznica jest ogromna! ja do dzisiaj nie mam tak dobrego kontaktu z rodzicami :-[ ale - nie dajmy siepod kazdym wzgledem zwariowac. zawsze musi byc wyjscie awaryjne.

caluje was mocno kobitki,
fajnie, ze jestescie :D
 
reklama
to prawda Beta co piszesz o wychowaniu-przynajmniej u mnie. Mój obecny to jedynak, wychuchany, mamusia dzwoni codziennie.... no i oczywiście ja jestem ta zła co wymaga od jej ukochanego synka..... na szczęście On sam sprząta, prasuje sobie do pracy koszule, zajmuje się domem itd. Mam to szczęście, że nie czeka, aż mu mamusia poda. A to dlatego, że szybko wyszedł z domu i musiał się usamodzielnić, kto wie co by było, gdyby pomieszkał dłużej z mamusią......
 
U nas jest podobnie, jak pisze ewan- mój facet wcześnie "wyfrunął" z domu i musiał radzić sobie sam. Dzięki temu dziś sam robi sobie kanapki do pracy, odkurza, zmywa a nawet gotuje obiady odkąd Filip pojawił się na świecie. Nie trzeba mu wszystkiego podtykac pod nos. Ale to zasługa tylko tego, że wcześnie wyszedł z domu. Jego ojciec potrafi przypalić wodę, jeśli już zdarzy się takie święto, że wogóle próbuje ją zagotować. Jego brat, który najdłużej mieszkał w domu rodzinnym też przeważnie miał wszystko podsunięte pod nos...
Teraz mam nadzieję, że uda mi się wychować mojego syna na takiego faceta, co nie będzie traktował kobiety jak sprzątaczki w połączeniu z kuchtą i wiadomo czym jeszcze... bo to jednak wszystko wynosi się z domu i potem próby "wychowania" przez żonę niewiele już chyba pomogą...

pozdrawiam
nikita
 
Dziewczyny ja myślę, że jak wszędzie nalezy się kuierować zdrowym rozsądkiem - oczywiście powin ien w tym pomagać mąż/partner, a jak jemu brakuje rozsądku to nalezy mieć rozsądne koleżanki. Ja teraz zostałam w domu i oprócz dzeci mam rózen rozliczne obowiązki służbowe- pomagam mężowi prowdzić firmę, ale nie znaczy że nie można robić nic innego niż to co ja ;). POtem kiedy dzieci będą mnie mnij potrzebowały chcę wrocic do większego zakresu działań zawodowych. Ten czas kiedy one są małe i potrzebują mnie najbardziej nigdy już nie wróci - niestety - więc chcę go wykorzystać na maxa. A czy face odejdzie od na gdzy nie bęziemy paracowały - to według mnie rzecz względna. Cudny mąż tez może odjść do takiej która bęzie miala dla niego więćej czasu, bo właśnie nie pracuje i nie ma na głowie szczęśliweg potomstwa. Ja myślę, że to nies tety nie jest takie łatwe i nie sprowadza się do tego czy sie pracuje czy nie! MIłego rozmyslania i proszę się podzielić wnioskami.
ŁĄczko a ten wój interes to suuuuuper sprawa. Jestem pewna że bęzie to calkiem niedługo duży sukces - ale nie zyciowy, bo te dwa masz w domuku!!!!
 
Magdalenko, w jednym napewno wszystkie się zgodzimy - "sukces" w małżeństwie nie sprowadza się do tego, czy będziemy pracować, czy nie. Ale osoby, które nie chcą pracować a tylko zajmować się domem i dziećmi nie powinny mieć obiekcji, że robią źle, tak samo jak te, które pracują, nie powinny się zamartwiać, że rodzina coś na tym traci. Chodzi w sumie o to, żeby kobieta sama dobrze się z tym czuła i czuła się na swoim miejscu. Jeśli tak jest, to mama jest zadowolona, co się zawsze jakoś przekłada na ogólną atmosferę w domu. A małżeństwo - tak czy inaczej trzeba je pielęgnować, bez względu na to ,czy się pracuje czy nie i warto znaleźć na to czas. Wiem, to banały.... ale to prawda, czy nie?

pozdrawiam
nikita
 
Nikita właśnie o to mi chodziło - żeby ogród był ładny spędzać należy przy nim wiele godzin (to moje ulubione zajęcie, choć nie mam za oknem jeszcze własnego ;D) i tak samo jest ze wszystkimi dziedzinami naszego zycia: przyjaciel, dzieci, malżonkowie. O wszystko trzeba dbać, nic samo sie nie zrobi. A co do drogi zyciowej w domu czy w pracy każady ma inne powołanie ;) i należy sobiet tak wszystko organizować, żeby jak najbardziej byc sobą. Nikita wałściwie to myślimy tak samo - to samo tylko innymi słowy ;) jak dobrze mieć pokrewną duszę i mieć z nią kontakt choćby wirtualny!
 
reklama
Do góry