Ludzikowa_Mama - dziękuję za słwa wsparcia. Czyli jest tak, jak myślałam - nie wymyślam jednak.
Problem z ludźmi do niego z pracy jest poważny. Podczas tej całej afery z tą dziewczyną pogubiłam się bardzo mocno i zrobiłam kilka rzeczy i powiedziałam kilka słów, któych teraz żałuję. Szukałam dookoła pomocy, bo sytuacja była dla mnie nowa, nie wiedziałam jak sobie poradzić z tym wszystkim, obraziłam u męża w pracy kilka osób i spotkałam się z mężem tej dziewczyny. Nie opowiadałam mu żadnych wyssanych z palca historii. Po prostu przedstawiłam fakty. Chodzi o to, że oni chyba są gotowi mnie za to moje zachowanie zlinczować a najgorsze jest to, że mój mąż uważa tak jak oni. Ci ludzie nie rozumieją, że ja po prostu walczyłam o swoje małżeństwo, że tak bardzo się bałam, że wszystko się posypie, że właśnie teraz, gdy już mamy wspólny własny dom - on pójdzie ode mnie.
Znajomi, czyli dwóch kolegów, było na moich imieninach, bo imieniny były przed tym całym zdarzeniem, a w ogóle, to są tam w pracy ludzie, z którymi wciąż kontakt utrzymuję, bo znam ich osobiście. Cała nieprzyjemna sprawa dotyczy osób, a raczej dziewczyn, których nie znam, bo przyszły do firmy później.
Ludzikowa_Mama - wyprowadzałam się od męża już kilka razy w tamtym okresie, chyba dwa, może trzy. Raz na kilka dni, po któych po mnie przyjechał, w jednym przypadku sama wróciłam, w kolejnym złapał mnie na dworcu. Powiedziałam sobie, że nigdy więcej tego nie zrobię, a jeśli już robię - nigdy nie wrócę. Moja decyzja musi być przemyślana i muszę być pewna, że na prawdę to jest już koniec. Sprawa byłaby prosta, gdyby mąż mnie bił. Wiedziałabym, że to nie ma dalej sensu, bo podniósł rękę. A tak? W sumie co on robi złego? Przecież nic. A ja? Gorzknieję coraz bardziej, coraz bardziej zołzowata się robię przez to wszystko.
Nie wiem, jak rozwiązać ten problem. Ja ze swojej strony wiem, że nie jestem w stanie zaakceptować jego wyjść z tymi ludźmi. Za każdym razem płaczę, jak on wychodzi i mocno się denerwuję. Ale czy jego wyjścia z kolegami, któych ja nie jestem w stanie zaakceptować, a z któych on nie chce zrezygnować - bo nie chce - są powodem do rozstania i rozwodu?
Z drugiej strony, czy ja faktycznie mam takie prawo, żeby zakazać mu spotkań z tymi ludźmi, czy to w ogóle coś da? Niestety moje argumenty do niego nie przemawiają. Jak ja mówię, że on mnie krzywdzi, że mnie bardzo boli, to co on robi, on mówi wtedy, że tak nie jest. Mówię mu, że ma żonę w ciąży, że ma dom, że teraz są obowiązki i inne życie. A on ma kolegów i koleżanki stanu wolnego i bardzo dobrze się tam wszyscy bawią. Łącznie z moim mężem. Niestety ja się dobrze nie bawię. Więc, wracając do tematu - czy jest sens zabraniać? Zakazywać? Czy ja mam w ogóle prawo do zabronienia mu wychodzenia ze znajomymi? A jeśli mu zabronię? Pewnie zacznie mnie oszukiwać i już wtedy bankowo będzie z domu uciekał. Ale z drugiej strony co? Mam siedzieć i patrzeć, jak mój mąż ponownie kawalerem się staje? Powiedział mi wczoraj, że jak on idzie, to ja przecież też mogę gdzieś iść!


A ciążę znoszę JUŻ dobrze :-) chyba zaczął się właśnie drugi trymestr, bo mdłości i wymioty odeszły jak ręką odjął kilka dni temu. Jeszcze tylko mocno mnie zamdliło w piątek i - cisza :-) mam nadzieję nie zapeszyć :-) W tej chwili tylko mocno się rozchorowałam i przeziębiłam - idę dziś właśnie do lekarza. Mam nadzieję na zwolnienie - wczoraj przez katar i ból głowy i nieustanne kichanie pół nocy nie przespałam.
Trzymajcie się Dziewuszki.
Lece do lekarza.
Buźka
Problem z ludźmi do niego z pracy jest poważny. Podczas tej całej afery z tą dziewczyną pogubiłam się bardzo mocno i zrobiłam kilka rzeczy i powiedziałam kilka słów, któych teraz żałuję. Szukałam dookoła pomocy, bo sytuacja była dla mnie nowa, nie wiedziałam jak sobie poradzić z tym wszystkim, obraziłam u męża w pracy kilka osób i spotkałam się z mężem tej dziewczyny. Nie opowiadałam mu żadnych wyssanych z palca historii. Po prostu przedstawiłam fakty. Chodzi o to, że oni chyba są gotowi mnie za to moje zachowanie zlinczować a najgorsze jest to, że mój mąż uważa tak jak oni. Ci ludzie nie rozumieją, że ja po prostu walczyłam o swoje małżeństwo, że tak bardzo się bałam, że wszystko się posypie, że właśnie teraz, gdy już mamy wspólny własny dom - on pójdzie ode mnie.
Znajomi, czyli dwóch kolegów, było na moich imieninach, bo imieniny były przed tym całym zdarzeniem, a w ogóle, to są tam w pracy ludzie, z którymi wciąż kontakt utrzymuję, bo znam ich osobiście. Cała nieprzyjemna sprawa dotyczy osób, a raczej dziewczyn, których nie znam, bo przyszły do firmy później.
Ludzikowa_Mama - wyprowadzałam się od męża już kilka razy w tamtym okresie, chyba dwa, może trzy. Raz na kilka dni, po któych po mnie przyjechał, w jednym przypadku sama wróciłam, w kolejnym złapał mnie na dworcu. Powiedziałam sobie, że nigdy więcej tego nie zrobię, a jeśli już robię - nigdy nie wrócę. Moja decyzja musi być przemyślana i muszę być pewna, że na prawdę to jest już koniec. Sprawa byłaby prosta, gdyby mąż mnie bił. Wiedziałabym, że to nie ma dalej sensu, bo podniósł rękę. A tak? W sumie co on robi złego? Przecież nic. A ja? Gorzknieję coraz bardziej, coraz bardziej zołzowata się robię przez to wszystko.
Nie wiem, jak rozwiązać ten problem. Ja ze swojej strony wiem, że nie jestem w stanie zaakceptować jego wyjść z tymi ludźmi. Za każdym razem płaczę, jak on wychodzi i mocno się denerwuję. Ale czy jego wyjścia z kolegami, któych ja nie jestem w stanie zaakceptować, a z któych on nie chce zrezygnować - bo nie chce - są powodem do rozstania i rozwodu?
Z drugiej strony, czy ja faktycznie mam takie prawo, żeby zakazać mu spotkań z tymi ludźmi, czy to w ogóle coś da? Niestety moje argumenty do niego nie przemawiają. Jak ja mówię, że on mnie krzywdzi, że mnie bardzo boli, to co on robi, on mówi wtedy, że tak nie jest. Mówię mu, że ma żonę w ciąży, że ma dom, że teraz są obowiązki i inne życie. A on ma kolegów i koleżanki stanu wolnego i bardzo dobrze się tam wszyscy bawią. Łącznie z moim mężem. Niestety ja się dobrze nie bawię. Więc, wracając do tematu - czy jest sens zabraniać? Zakazywać? Czy ja mam w ogóle prawo do zabronienia mu wychodzenia ze znajomymi? A jeśli mu zabronię? Pewnie zacznie mnie oszukiwać i już wtedy bankowo będzie z domu uciekał. Ale z drugiej strony co? Mam siedzieć i patrzeć, jak mój mąż ponownie kawalerem się staje? Powiedział mi wczoraj, że jak on idzie, to ja przecież też mogę gdzieś iść!



A ciążę znoszę JUŻ dobrze :-) chyba zaczął się właśnie drugi trymestr, bo mdłości i wymioty odeszły jak ręką odjął kilka dni temu. Jeszcze tylko mocno mnie zamdliło w piątek i - cisza :-) mam nadzieję nie zapeszyć :-) W tej chwili tylko mocno się rozchorowałam i przeziębiłam - idę dziś właśnie do lekarza. Mam nadzieję na zwolnienie - wczoraj przez katar i ból głowy i nieustanne kichanie pół nocy nie przespałam.
Trzymajcie się Dziewuszki.
Lece do lekarza.
Buźka