reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Czy to jest normalne?

Ludzikowa_Mama - dziękuję za słwa wsparcia. Czyli jest tak, jak myślałam - nie wymyślam jednak.
Problem z ludźmi do niego z pracy jest poważny. Podczas tej całej afery z tą dziewczyną pogubiłam się bardzo mocno i zrobiłam kilka rzeczy i powiedziałam kilka słów, któych teraz żałuję. Szukałam dookoła pomocy, bo sytuacja była dla mnie nowa, nie wiedziałam jak sobie poradzić z tym wszystkim, obraziłam u męża w pracy kilka osób i spotkałam się z mężem tej dziewczyny. Nie opowiadałam mu żadnych wyssanych z palca historii. Po prostu przedstawiłam fakty. Chodzi o to, że oni chyba są gotowi mnie za to moje zachowanie zlinczować a najgorsze jest to, że mój mąż uważa tak jak oni. Ci ludzie nie rozumieją, że ja po prostu walczyłam o swoje małżeństwo, że tak bardzo się bałam, że wszystko się posypie, że właśnie teraz, gdy już mamy wspólny własny dom - on pójdzie ode mnie.
Znajomi, czyli dwóch kolegów, było na moich imieninach, bo imieniny były przed tym całym zdarzeniem, a w ogóle, to są tam w pracy ludzie, z którymi wciąż kontakt utrzymuję, bo znam ich osobiście. Cała nieprzyjemna sprawa dotyczy osób, a raczej dziewczyn, których nie znam, bo przyszły do firmy później.

Ludzikowa_Mama - wyprowadzałam się od męża już kilka razy w tamtym okresie, chyba dwa, może trzy. Raz na kilka dni, po któych po mnie przyjechał, w jednym przypadku sama wróciłam, w kolejnym złapał mnie na dworcu. Powiedziałam sobie, że nigdy więcej tego nie zrobię, a jeśli już robię - nigdy nie wrócę. Moja decyzja musi być przemyślana i muszę być pewna, że na prawdę to jest już koniec. Sprawa byłaby prosta, gdyby mąż mnie bił. Wiedziałabym, że to nie ma dalej sensu, bo podniósł rękę. A tak? W sumie co on robi złego? Przecież nic. A ja? Gorzknieję coraz bardziej, coraz bardziej zołzowata się robię przez to wszystko.

Nie wiem, jak rozwiązać ten problem. Ja ze swojej strony wiem, że nie jestem w stanie zaakceptować jego wyjść z tymi ludźmi. Za każdym razem płaczę, jak on wychodzi i mocno się denerwuję. Ale czy jego wyjścia z kolegami, któych ja nie jestem w stanie zaakceptować, a z któych on nie chce zrezygnować - bo nie chce - są powodem do rozstania i rozwodu?
Z drugiej strony, czy ja faktycznie mam takie prawo, żeby zakazać mu spotkań z tymi ludźmi, czy to w ogóle coś da? Niestety moje argumenty do niego nie przemawiają. Jak ja mówię, że on mnie krzywdzi, że mnie bardzo boli, to co on robi, on mówi wtedy, że tak nie jest. Mówię mu, że ma żonę w ciąży, że ma dom, że teraz są obowiązki i inne życie. A on ma kolegów i koleżanki stanu wolnego i bardzo dobrze się tam wszyscy bawią. Łącznie z moim mężem. Niestety ja się dobrze nie bawię. Więc, wracając do tematu - czy jest sens zabraniać? Zakazywać? Czy ja mam w ogóle prawo do zabronienia mu wychodzenia ze znajomymi? A jeśli mu zabronię? Pewnie zacznie mnie oszukiwać i już wtedy bankowo będzie z domu uciekał. Ale z drugiej strony co? Mam siedzieć i patrzeć, jak mój mąż ponownie kawalerem się staje? Powiedział mi wczoraj, że jak on idzie, to ja przecież też mogę gdzieś iść! :angry::angry::angry:

A ciążę znoszę JUŻ dobrze :-) chyba zaczął się właśnie drugi trymestr, bo mdłości i wymioty odeszły jak ręką odjął kilka dni temu. Jeszcze tylko mocno mnie zamdliło w piątek i - cisza :-) mam nadzieję nie zapeszyć :-) W tej chwili tylko mocno się rozchorowałam i przeziębiłam - idę dziś właśnie do lekarza. Mam nadzieję na zwolnienie - wczoraj przez katar i ból głowy i nieustanne kichanie pół nocy nie przespałam.
Trzymajcie się Dziewuszki.
Lece do lekarza.
Buźka
 
reklama
Boże drogi, czytam to forum i ręce mi się załamują, chce mi się płakać. Nad ssobą i nad innymi kobietami, które narzekają na swoich mężów. A gdzie się podziała prawdziwa miłość? Czy z nami jest coś nie tak,że faceci nas nie rozumieją? Piją piwko, śpią do południa i zazwyczaj mają ważniejsze sprawy niż dom i rodzina.Leją na to co mówimy mimo iż wszyscy każą rozmawiać.. rozmawiac.. rozmawiac... A my smutniejemy z dnia na dzien, zaczynamy wątpić, myślimy co dalej,co z dzieckiem. Chce mi się płakać.
 
k_leo - Minal juz prawie miesiac od Twojego ostatniego postu. Napisz co slychac. Ja dopiero teraz, i tez przypadkiem, trafilam na Twoj list. Musze przyznac, ze oboje popelniliscie duzo bledow. Nie zawsze te bledy da sie naprawic.
1. Przede wszystkim zadaj sobie pytanie czy tak chcesz zyc. Jesli nie - to musisz podjac wazne decyzje a nie marzyc o zmianach. One same sie nie zrobia. My, kobiety, za duzo sie w zyciu filmow o milosci doskonalej naogladalysmy! A teraz mamy pretensje, ze zycie w zaden sposob ich nie przypomina. Nie ma co oczekiwac cudow, ze facet nagle wszystko rzuci, kupi bukiet kwiatow i popedzi do zony blagac o przebaczenie. To, zazwyczaj, nierealny scenariusz. Trzeba realiom zycia spojrzec w twarz, przestac marzyc i podjac decyzje - nie zawsze latwe i bezbolesne.
2. Warto wiedziec, ze nikt nie ma obowiazku nas uszczesliwiac. To my sami jestesmy od uszczesliwiania nas. Problem w tym, ze mezczyzni dobrze o tym wiedza i tym sie kieruja, a nam, kobietom, ciagle sie wydaje, ze od tego jest facet, ze to on ma sprawiac, ze jestesmy szczesliwe! Bzdura! Jesli tak bedzie sie podchodzic do zycia i zwiazku to nie ma co oczekiwac cudow. Jak sobie poscielesz - tak sie wyspisz! - madre przyslowie, stare jak swiat!
3. Bycie z kims nie oznacza jeszcze posiadania go na wlasnosc. Dlaczego fakt ktos ma rezygnowac z hobby tylko dlatego, ze drugiej osobie sie ono nie podoba. Ale wszystko trzeba umiec pogodzic. W calym zyciu jest tak, ze nie ma nic za darmo. Chcesz grac w siatkowke - graj! Ale badz w porzadku do mnie! Tak jak i my lubimy nasze babskie pogaduchy, tak faceci tez lubia spedzac troche czasu w swoim gronie. I jesli nie widzimy nic zlego w naszych ploteczkach, to nie powinnysmy sie doszukiwac tego w meskich spotkaniach. Ale tu tez musi byc harmonia. Podlales kwiatek (tz. zadbales o zwiazek) to teraz idz sie pobawic. Partner ma byc przy nas bo tego chce a nie bo musi! Czlowiek powinien sam ograniczac swoja wolnosc a nie miec to narzucone. Jesli ktos nie czuje takiej potrzeby to sie go do tego nie zmusi zachowujac dobre relacje.
4. Wychodzenie na siatkowke czy piwo z kumplami to jedno, a chodzenie na imprezy samemu - to drugie. Albo sie z kims jest dlatego, ze sie z nim lubi BYC, albo lepiej sobie darowac. Rozumiem, ze raz na jakis czas zdarzaja sie imprezy,na ktore idzie sie bez partnera. Sa to czesto wlasnie imprezy firmowe, okazjonalne i kazdy przychodzi sam. To nie zbrodnia na nie isc. Ale cotygodniowe lub nawet comiesieczne imprezy w mieszanym gronie bez partnerow uwarzam za przesade. A w sytuacji, kiedy sa to jedyne imprezy na jakie sie chodzi - to jest to chore, jesli chce sie miec partnera. Cos chyba jest w tedy nie tak z uczuciami, jesli nie ma sie ochoty chodzic w towarzystwo razem. W dupie czy znajomi lubia moja zone czy nie - to MOJA zona. Albo zaakceptuja, albo niech sie wala! To ich problem!
Dlatego pytanie w opisanej sytuaji brzmi: Dlaczego Twoj maz z Toba jest?! Popros aby wymienil 5 konkretnych powodow. Zmusisz go tym do tego, ze sam sie nad tym zastanowi.
5. Oko za oko to nie jest dobry pomysl. Jesli Ciebie ktos skrzywdzi - nie zawsze powinno sie "oddawac". JA uwazam, ze jesli chcialas jasnej sytuacji co do owej dziewczyny to powinnas z nia porozmawiac. W cztery oczy (bo jak widac Twoj maz do rozmowy na ten temat skory nie jest). A nie mieszac w to jej meza. Walcz o swoj zwiazek, inne zostaw innym. To zdrowa zasada.
6. Nieiwiem czy niedoczytalam, czy nie napisalas, jakie problemy ma Twoj maz w pracy z racji Twojej osoby, i jak do nich doszlo. Jednak generalnie powinno sie miec zasade nie mieszania niezainteresowanych w swoje problemy! Jesli ktos z pracy stanowi problem to sie go zalatwia z nim a nie publicznie. To jest tez bardzo zdrowe, bo m.in. zapobiega wyjsciu na idiotke (bo nie zawsze to co nam sie wydaje jest prawda!).
7. Dosc dlugo byliscie razem przed slubem. Ale czy mieszkaliscie razem? Wasza historia jest typowa dla wielu mlodych ludzi, ktorzy latami sa szczesliwi, ale wszystko ulega zmianie kiedy zamieszkuja razem. Mieszkanie razem to zuuuuuupelnie cos innego niz nawet pomieszkiwanie raem. I ilosc lat nie gra tu roli. Osobiscie uwazam, ze zanim czlowiek sie zdecyduje na dziecko czy slub to powinnien pomieszkac z partnerem ca.3 lata. To akurat tyle aby zaznac szarej rzeczywistosci w roznych sytuacjach. Nie rozumiem ludzi, ktorzy rzucaja sie do wody ani nie umiejac plywac, ani nie znajac jej glebokosci. Przeciez to czyste samobojstwo! Tylko nielicznym udaje sie szczesliwie wyplynac na wierzch i instynktownie nauczyc sie utrzymac na powierchni. Zazwyczaj sie tonie. I tak jest z takimi zwiazkami.
8. O tym, ze "widzialy galy co braly" pisalam w innym temacie (chyba o "wychowywaniu" facetow). Dotyczy to obu stron. A to, ze sie gralo kogos innego niz sie jest - to jest wlasna wina! Jesli nie chcesz uslugiwac mezowi "przez cale zycie" to nie usluguj swojemu chlopakowi! Jesli nie chcesz cale zycie mu przytakiwac - to nie przytakuj od poczatku. Nie tylko kobiety, ale zwlaszcza one, lubia sie kreowac na ideal w pierwszych fazach zwiazku. Boja sie zrazic do siebie faceta. Ida na bardzo wiele kompromisow aby nie wyjsc na "chetere" itp. BLAD!!! Trzeba od pierwszego dnia pokazywac kim sie jest i co sie lubi a co nie! Tylko wtedy nie oszukamu ani siebie, ani kogos. Jesli drugiej osobie ma sie cos niespodobac to lepiej niech to bedzie wlasnie na pocztaku, a nie kiedy ma sie wiecej do stracenia. W ten sposob latwo o zatrzymanie kogos przy sobie na sile. A chyba nie o to w zwiazku chodzi?!
9. Dojrzalosc to rowniez umiejetnosc podejmowania trudnych i bolesnych decyzji. Czasem musi bardzo zabolec aby potem umiec unikac takiego bolu. To lepsze niz cierpiec latami. Jesli jest sie typem cierpietnika to nie ma problemu. Tacy ludzie tez sa. Na swoj wlasny sposob nawet potrafia byc szczesliwi. ICH WLASNY wybor. Ale nie mozna skazywac dzieci na zycie w nieszczesliwej rodzinie tylko dlatego, ze sie czlowiek boi zmian. Niech dzieci nie ponosza konsekwencji za to, ze my nie umiemy byc szczesliwi naprawde. JUz tez gdzies o tym wyczerpujaco pisalam i nie chce sie powtarzac, ale obowiazkiem rodzica jest stworzyc dziecku warunki do prawidlowego rozwoju. A do tego jest potrzebny szczesliwy dom. Nie wazne czy bedzie to dom z obojgiem rodzicow (wiadomo, najlepsza opcja!), z tylko jendnym rodzicem (gdy drugie sie na dziecko wypnie!), czy dwa domy z kazdym rodzicem osobno. To lepsze niz dom-teatr, w ktorym wszyscy udaja szczesliwych. Nie mowie juz nawet o domu pelnym awantur i placzu. To zgroza! Ale nawet "dla dobra dziecka" bycie razem i stwarzanie pozorow to powazny blad! Nawet malutkie dziecko (niemowlak) wyczuwa atmosfere w domu. Ta umiejetnosc zanika dopiero, kiedy jest nastolatkiem. Do tego czasu wie, ze cos jest nie tak, ale nie wie dlaczego. Zazwyczaj siebie tym obwinia, bo innego rozwiazania poprostu nie zna.
Dobra jak zwykle sie rozpisalam a musze zaraz wyjsc. Temat zwiazku bardzo mnie porusza dlatego moze trudno mi sie powstrzymac. Spadam!
Pozdrawiam.
PS. To temat morze. Mozna pisac i pisac.Postaram sie powstrzymywac;-)
 
Do góry