reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Czy to naprawdę szkodzi?

nikita33

Fan(ka)
Dołączył(a)
21 Grudzień 2004
Postów
2 021
Ostatni zajrzałam na inne forum na temat odżywiania, i włos mi się zjerzył na głowie. Otóż dowiedziałam się, że moje biedne dziecko truję podając mu Danonki i parówki dla dzieci. Podobno Danonki to sama chemia, a o parówkach już nie wspomnę.... co o tym myślicie? Mój Filip zajada się Danonkami i innymi serkami homo, uwielbia parówki, poza tym je wiele innych, pewnie niezdrowych rzeczy, na przykład smażoną jajecznicę... staram się nie popadać w paranoję w zwiążku z odżywianiem mojego dziecka, ale może faktycznie daję mu niezdrową żywność, co o tym myślicie? Macie jakieś produkty na "czarnej liście" - podzielcie się opiniami.

pozdrawiam
nikita
 
reklama
Jeżeli Danonki i parówki są na czarnej liście, to nasze dzieci powinny jeść suchy chleb (własnej roboty) i popijać wodą. Co jakiś czas pojawiają się głosy, że mleko jest szkodliwe, jogurty i serki zawierają chcemię, a co my matki mamy zrobić? Podaję mojemu młodszemu synowi parówki Morliny i Danonki dlatego, że je lubi. Chętnie kupuję produkty z atestem lub akceptacją Instytutu Matki i Dziecka. No bo czym mam się kierować? Niektórzy mówią, że takie atesty to bajka ale cóż, dziecko coś jeść musi. Woda mineralna Żywiec, której używam na codzień źle wypadła w testach Poradnika Domowego i następny problem - zmienić wodę? Myślę, że musimy wypośrodkować. Owoce i warzywa, które jemy też pewnie nie są bez skazy. Każda mama daje swojemu dziecku najlepsze produkty i robi to w dobrej wierze, mam nadzieję, że wyjdzie to naszym dzieciom na zdrowie. :)
 
Wychodzi na to że powinnyśmy mieć własną krowe, własne pole, własny ogródek, własna chodowlę ryb, wytwórnie jogórtów, masarnie itp.itp.itp. Wszystko co kupujemy w sklepach w jakimś stopniu zawiera "chemię" i tego nie unikniemy. Moja córka dopiero w wieku dwuch lat dostała wysypkę prawdopodobnie uczulenie na coś, tylko na co !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! On już od ponad roku je prawie wszystko i z kad ja mam wiedziec co jej teraz nagle zaszkodziło i jak ja mam jej teraz odmawiać kiedy ona coś lubi a nie może bo moze to ja uczula. :( Jestem juz załamana. Ogólnie dziecko jes zdrowe i ruchliwe i wszystko jest oki ale jak każdą matkę martwi mnie to że dzieje sie coś w czym nie moge jej pomoc.
A do żywności niestety musimy podejść ze zdrowym rozsądkiem, wszystko z umiarem, wydaje mi się że jakość żywności nagle nam sie nie polepszy a wręcz bedziemy mieli bardziej do czynienia z modyfikowaną żywnością, wydaje mi sie ze nasze maluszki mają alergie "cywilizacyjną" i niestety nic na to nie poradzimy. :(
 
No tak, macie rację, trzeba zachować zdrowy rozsądek, bo tak naprawdę i tak nie jesteśmy w stanie sprawdzić, co właściwie jemy my i nasze dzieci. Mój Filip też nie tak dawno miał wysypkę, która utrzymywała się dość długo. I też nie wiedziałam, z jakiego powodu, nic nowego  w menu nie było, więc przyszło mi do głowy, że ten sam produkt moze mieć też czasem inny skład, trochę czegoś więcej, trochę mniej...
a ja poprostu spotkałam się z mamami, które kupują wyłącznie 'Ekologiczne" produkty dla swoich dzieci (cokolwiek by to słowo znaczyło), marchewkę hodują w swoim ogródku (ja niestety nie mam), a po mięso jeżdżą specjalnie gdzieś na wieś... ja bym się chyba nie zdobyła na takie poświecenie, zresztą dziecko kiedyś w końcu będzie musiało zacząć jeść to, co wszyscy... a wodę daję mu z kranu (oczywiście przegotowaną), bo u nas ma dobry smak, więc nie kupuję butelkowej.
Z drugiej strony Filip ma takie okresy gorszego jedzenia, kiedy nie chce wziąć do ust niektórych rzeczy (teraz na przykład śmiertelnie obraził się na jajka) i nie wiem, czy to normalne, czy może żle go odżywiam i cierpi na tym jego żołądek....
a żwynośc mamy jaką mamy, nie popadam w paranoję, ale jak czasem słucham, co robią inne mamy, to się czuję jak wyrodna... z drugiej strony, jakby chcieć żywić dziecko tylko tym, co teoretycznie dla niego najlepsze, to dla mnie oznaczałoby to bankructwo... niestety to, co to niby takie zdrowe, nie jest zdrowe dla kieszeni, a rzeczy dla dzieci w szczególności...
smacznego
nikita
 
Ja już dawno zauważyłam że rzeczy drogie nie koniecznie są zdrowe, ostatnio znajoma mojej koleżanki miała praktykę w zakładach Dan.... i powiedziała że to co oni tam robią to zwaliło ją z nóg. Te wszystkie ich serki i deserki są tak sterylne że tam nie ma żadnych zdrowych kultur bakteri :( no i co wy na to a jest to jedna z droższych marek na rynku. No ale pominmy ten fakt.
Po drugie z kąd te mamusie które jada na wieś po mięso mają gwarancje że krowy nie są karmione jakimś paskudztwem, rolnik im to powie ????? no chyba że to ich rodzina :)

Kiedyś dostawaliśmy mleko w proszku które było chyba bardziej "krowie" niż te Juniorki co dajemy teraz naszym dzieciom i co i żyliśmy i żyjemy. Cywilizacji nie da sie powstrzymać ale gdzie zdrowy rozsądek.

Owszem trzeba nauczyć dziecko żeby wybrałonp. gotowanego ziemniaka a nie frytki na codzień, żeby wybrało jabuszko a nie kolejnego pączka, to moim zdaniem jest zdrowym odżywianiem, zeby dziecko za kilkanaście lat nie miało do nas pretensji że karmiliśmy je słodyczami i karmiliśmy na zapas, mnie przeraża to że idąc do przedszkola coraz wiecej dzieci ma nadwagę.

No ale sie znowu rozpisałam i udaje wielce mądrą :) A sama daje dziecku słodycze :) Chyba najpierw muszę nad sobą popracować, bo niedługo to Kasia bedzie miała mamę wieloryba :)
 
Co do słodyczy, to Filip narazie ich nie dostaje - jedyny wyjątek to biszkopty. Tak sobie myślę, że na słodycze mu pozwolę, jak już będzie umiał dobrze umyć ząbki, no i oczywiście jeśli nie będzie niejadkiem. Chyba dobrze kombinuję, co?
A z tymi serkami to mnie zaskoczyłaś... na szczęście Filip jada też zwykłe jogurty, w których ponoć są żywe kultury... ostatnio nawet próbował Actimel - twierdził, że pycha!

pozdrawiam
nikita
 
Oj Nikita ty lepiej kobitko nie kombinuj :) he he he
Jak tylko młody poczuje co to czekoladka albo cukierek to zapomnij a jak pójdziesz z nim do sklepu gdzie na ladzie stoi pełno kolorowych lizaków :) nawet się nie zorientujesz kiedy on sie nauczy mówić lizak :)
No ale kombinuj, kombinuj, może Twój Filipek będzie inny :)
 
Hehe, nie liczę, że będzie inny, ale dopóki się da, nie musi jeść słodyczy. Jeśli naprawdę będzie bardzo chciał, to przecież nie będę go katować, ale narazie poprostu nie wie, co to lizak czy czekolada i chyba nie jest z tego powodu nieszczęśliwy :). Zresztą, pewnie pójdzie w mamusię i uzależni się od czekolady...

pozdrawiam
nikita
 
No ja mojej też się staram podsunąć jabłuszko niż czekoladkę tym bardziej że w tej chwili zrezygnowąłam ze slodyczy wogle, oprócz ciastek, bo młoda ma nadal taką wysypke że hej i sama już nie wiem co mam robić :( no ale pojutrze do lekarza wiec może cos wymysli :(
 
reklama
Z zainteresowaniem śledziłam ten temat. Ja również mam mentlik w głowie i czasem się zastanawiam czy to dobrze, żę daje córce coś do jedzenia..... po prostu czasem się coś usłyszy i czapa gotowa. Ja tez wychodze z założenia, że nie ma co popadać w przesadę. Nasze pokolenie czy tez starsze wychowały się na mleku krowim bo innego nie było,najednym rodzaju serka waniliowego i jakoś było ok. Zgodze się, że przerażający jest wzrost alergii wsród dzieci, ale przecież dziecko musi jeść normalnie, trudno żeby zakładać,ze mojemu sie to przytrafić może, to tak zapobiegawczo, dawac mleko dla alergików.....Tak swoją drogą, jeżeli z tymi danonkami to prawda to jestem w szoku, tyle bębnia o tym,że są dobre dla naszych dzieci, lekarze polecają.MOże sie jeszcze okaże że produkty używane do słoiczków były modyfikowane genetycznie...?Co do parówek....które są dla mnie bllleee,fuj, czasem córce je daję, jak mi się wena kończy. Również się staram dawac wtedy znanych marek, bo może one mają mało wspólnego z mięsem, ale przynajmmiej składniki do nich uzyte nie powinny wykonac sensacji.Zastanawiające jest, czemu dzieci tak bardzo lubie parówki????Ja nie jeżdziłam na wieś po mięso, nie szukalam na rynku koniecznie robaczywej marchewki....Wędlinę daje normalnie dostępną w sklepie, sama nie piekę mięsa z przeznaczeniem spec.na chleb.Nie ma co dziecka chronić przed tymi utleniaczami, spulachniaczami, bo takie czasy nadeszły.Mnie bardziej przeraża za to, inf. którą dostala znajoma od swojego pediatry, że obecnie nie powinno się dawać małym dzieciom drobiu, bo w nich pełno antybiotyków, bo często ok. 6 roku życia dziecka ma ono problemy zdrowotne. I znowu my mamy mamy problem...dawac czy nie dawać.... a w wieprzowinie antybiotyki i kólko sie zamyka. Co do słodyczy: córka dostaje od czasu do czasu czekoladę, ciasto domowe, czasem krakersa, paluszka.Na te rzeczy zwraca uwage w sklepach, natomiast na lizaki, chipsy, chrupki nie bo tego nie widzi w domu. A smak to pewnie pozna jak pójdzie do szkoły, bo wtedy ja z nia nie będę.....
Pozdrawiam
 
Do góry