reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Depresja

Wiecie, kiedyś przeczytałam takie zdanie, że jesli ktoś ma prawdziwego przyjaciela, to nie potrzebuje psychologa. Zgadzam się tylko częściowo, bo rzeczywiście przyjazna dusza moze pomóc, ale wtedy, kiedy mozesz zapobiec załamaniu, możesz się wygadać "do bólu" i ona nie odwróci się od Ciebie, bez wzgledu na to co usłyszy. Wtedy- chyba faktycznie ma moc terapeutyczną.
Ale kiedy problem juz jest i sie nawarstwi, na dodatek nie mamy zwyczaju zwierzania sie, wtedy jest dużo trudniej i potrzeba specjalisty.
A czasem powód załamania jest zupełnie poza nami, nie myślimy wtedy logicznie, choć sie nam tak wydaje i wtedy pomoc jest niezbędna.
Moze sie wstydzimy o nią prosić, moze nam sie wydaje, ze skoro sobie nie radzimy i potrzebujemy pomocy, to jesteśmy nienormalni... A czymże jest norma? Gdzie jest określone co jest normalne, a co juz nie? Czy osoba szalona, ale w znaczeniu nieobliczalna, radosna, pełna energii i entuzjazmu, która spontanicznie robi rzeczy zwariowane jest nienormalna, bo inni tak nie robią? Czy osoby uprawiające sporty ekstremalne z tego samego powodu są nienormalne? Czy osoba, która nie moze poradzić sobie z czymś i szuka pomocy jest nienormalna? No chyba właśnie to jest przejaw zdrowego rozsądku! Dlaczego więc ją napiętnować? Myśle, ze najtrudniejsze jest, tak jak w terapii uzależnień, najpierw uświadomić sobie samemu, ze coś sie dzieje niedobrego i udać się do lekarza. Pokonać w sobie opór. Jak sie to uda, to juz polowa sukcesu. Mówmy ludziom, ze poszukiwanie nie jest zbrodnią, poszukiwanie samego siebie tym bardziej, powtórzę- to jest przejaw zdrowego rozsądku!
I nie bójmy się prosić o pomoc. Żyjemy w czasach wielkiego wyścigu, a nie każdy jest do niego stworzony, nie każdy musi być w czołówce, powiedzmy szczerze- nie ma osób, które ani razu nie czuły sie bezradne, zagubione, radzących sobie z absolutnie wszystkim. Jesteśmy tak skonstruowani, zeby się nawzajem potrzebować. Tylko jedni są bardziej wrażliwi, inni mniej. Wy widocznie należycie do tych bardziej...
Ale zrobiłam wywód... ale ja chyba należę do tych, którzy mówią i nie pozwalam sobie na gromadzenie tego co w sercu...
Pozdrawiam wszystkich wrażliwców bardzo wrażliwych, zwykłych wrażliwców i tych, którzy sobie po prostu radza..
 
reklama
mnie niestety tez dotknela ta choroba:( moze to przez wiek dojzewania? bo zaczelo sie pod koniec podstawowki. zawsze swietnie dawalam sobie ze wszystkim rade, awantury w domu i pijany ojciec mnie nie obchcodzily, wydawalo ze mi sie ze nieczym sie nie musze przejmowac i ze to wszystko zle co sie dzieje jest obok mnie. nagle przestalam sobie z tym wszystkim tak swietnie radzic. moze powinnam sie wyplakiwac na bierzaco a nie chowac to gdzies gleboko w sobie. w pierwszej klasie liceum bylo juz fatalnie, bo wiadomo doszlo nowe otoczenia. moglam spac i spac, nic mi sie nie chcialo, tylko plakalam, kazda rozmowa z mama konczyla sie awantura. sama uswiadomilam sobie ze nie poradze sobie z tym, co raz czesciej myslalam o samobujstwie. mama sama zaprowadzila mnie do psychologa bo jzu nie potrafila mi pomoc, a psycholog odeslal prosto do psychiatry. leczenie trwalo dwa lata. czula ze chce z tym walczyc. niestety bardzo sie zmienilam po chorobie, stalam sie bardziej zamknieta w sobie i jestem okropna pesymistka. teraz mimo masy problemow wiem ze nie moge sie poddac, ze musze byc silna bo znowu mnie to dopadnie. ogromna sile daje mi moj synek:) kiedys myslalam ze takie depresje to jest zwykly wymysl ludzi, ze nic by mnie nie zmusilo zeby popelnic samobujstwo, nie rozumialam jak mozna nie chciec zyc. bardzo pomogla mi przyjaciolka, ktora zaczela wyciagac mnie do ludzi, a nawet z nia nie mialam ochoty sie spotykac. ona nie poddala sie i walczyla o mnie i bardzo jej za to dziekuje. do dzis zawsze moge na nia liczyc
 
Dziekuje Wam za te odpowiedzi to utwierdza mnie w przekonaniu ze warto walczyc. Walczyc o siebie i o bliskich, ktory tez sa tgylko ludzmi!!! :tak:
 
gratuluje tym co z ta okropną chorobą wygrały ja u siebie je tak w 100% nie zdefiniowalam ale czytajac wasze posty wiele jak nie 100% odnajduje w sobie tyle ze ja staram sie podniesc ale niestety co wzniose glowe to nastepnego kopa dostaje od zycia i juz zaczyna mi brakowac siły na to aby próbowac sie podniesc.A wszystko zaczeło sie jak Nati skonczyla 3m-c nie dogadywałam sie z tesciami robili wszystko na przekór mnie albo mnie sie tak zdawało i podjełam decyzje o wyprowadzeniu sie z domku willowego do wynajmowanego mieszkania i potem kazda jedna decyzja była juz gorsza i jeszcze gorsze były jej nastepstwa wszystko zaczeło obracac sie przeciwko mmnie i na przekór a ja mając tyle siły i nadziej na początku z kazdym dniem przestawałam dawac sobie rade i nie daje sobie płacze krzycze denerwuje sie jak Natala płacze to ja płacze jeszcze głosniej i wsciekam sie a widząc jej zapłakaną twarzyczke wsciekam sie i niedawidze sie za to wszystko jeszcze bardziejA nie wspomne ile razy chciałam wyjsc nad rzeke i nie wrócic wiecej a wracałam tylko dlatego ze nie ialam 100% ze Natalaa bedzie miała swietna opieke.Dzis mam opiekunke i nie chce z niej zrezygnowac bo do okoła powtarzam ze janigdy choc całe serce bym wkładala w czas i opieke nad Natalką nie była by tak cierpliwa dobra i nie nauczyła bym jej tyle co ona.i za to tez mam wyrzuty sumienia ale jak mam zyc inaczej????
 
Heksa, !
Miałam napisać różne mądre rzeczy, ale przypomnił mi się pewien cytat z książki "Mama debiutantka" Anne Bacus, bedzie długi, ale chcę Co go zacytować w całości. Mam nadzieję, ze będzie Ci pomocny.
"Matka doskonała
Wychowanie dziecka, codzienna nad nim opieka to naprawdę bardzo trudne zadania. Wybranie własnego sposobu postępowania z dzieckiem biorąc pod uwagę rady zawarte w poradnikach i udzielane przez babcie i koleżankijest naprawdę niełatwe. Nie obywa się zwykle bez wielu wahań i wewnętrznego niepokoju.
Co zazwyczaj proponują Ci media? Obraz zadowolonej, uśmiechniętej kobiety, wypoczętej i mającej na wszystko czas, zadbanej, której dawno udało się zrzucić nadmiar kilogramów. Przy czym jest ona matką pięknego, wspaniale jedzącego, spokojnego bobasa. Jej jedyne problemy dotyczą wyboru pieluszek, lub słoiczków z zupkami dla dziecka i wszystkie sprawy może przedyskutować z mężem. Po prostu matka doskonała. A Ty? Jesteś zmeczona i niewyspana. Twoje dziecko ma katar i płacze całe noce, aż sąsiedzi stukają w scianę. Nie chce jeść zupki, pluje sokiem i wrzeszczy w niebogłosy, gdy próbujesz je wykąpać. No i jeszcze twój mąż, którego to wszystko denerwuje. Czasami po prostu wydaje ci się, ze jesteś do niczego.
Niestety, nikt z nas, takze ty, nie jest tak naprawdę przygotowany na trudności, jakie niesie z sobą rodzicielstwo. Porównujesz się często z matkami przedstawianymi w magazynach dla kobiet, matkami doskonałych niemowlaków i czujesz się podwójnie przygnębiona. Nikt Ci nie mówi, że bywa też inaczej, że nie wszystko jest proste, lecz wszystko się ułoży dzięki twojej miłości. Dlatego wydaje ci się, że jesteś złą matką i wszystkie problemy wynikają z twojej winy.
Trzeba nauczyć się być matką
Matka doskonała nie istnieje. Ty natomiast ciągle sie uczysz i jesteś coraz lepsza. Bycie dobrą matką wymaga czasu, wysiłku, zaufania intuicji i miłości. To nie stanie się w ciągu jednego dnia. Być może rodząc swoje piate dziecko nabierzesz do wszystkiego dystansu. Lecz póki co poznajesz po prostu zwykłe problemy wszystkich matek wychowujących normalne dzieci. To właśnie twoje dziecko pomoze ci zostać dobrą matką. Ono kocha Cię taką jaka jesteś, z twoimi lękami, niepokojami, lecz także z czułością, którą mu okazujesz.
Co robić?
Nie porówniuj siebie, swojego dziecka i meża z innymi. Stanowicie wyjatkowe trio. Postaraj się odprężyć i odpocząć. Spędzaj czas na pieszczotach i rozmowie z dzieckiem, zamiast liczyć ilość mleka, którą zjadło lub godziny, które przespało. JESTEŚ IDEALNĄ MATKĄ DLA TWOJEGO DZIECKA I NAPRAWDĘ LEPSZA NIE MOGŁA MU SIĘ TRAFIĆ"

Każdej z nas towarzyszą sytuacje, kiedy placzące dziecko doprowadza nad do skrajności (jest o tym cały wątek w dziale NIEMOWLAKI- coś na nerwy dla rodziców), jest cały piękny wątek w dziale CIĄŻA... o macierzyństwie (umknął mi tytuł- coś ciekawe pojecie macierzyństwa..?)- znajdziesz na pewno. Tam też piszą mamy o swoich skrajnych sytuacjach, a zaczyna się listem Agi Chylińskiej- to dopiero był dół! Nie jesteś osamotniona w rozpaczy!

Pomyślałam sobie, kiedy tak go pisałam (cytat), ze dużo w Twojej głowie chyba popsuła teściowa. Mam rację?
Pisz do nas, będziemy starały się coś radzić.
Pamietaj, NIE JESTEŚ SAMA!
Pozdrawiam.
 
Novaczka
List Cylinskiej czytałam i przyznam ze wiele osób on zaszokował ale ja moge powiedziec szczeze ze z wieloma sprawami które tam poruszyła zagadzam sie w 100% co do cytatu to takie podejscie do zycia miałam do sierpnia mała miala ok4m-cy a na siłe chciałam karmic piersia nie udało sie kazali dostawiac pokarm sie pkaze i wpedziłam małą w anemie bo go nie było a mala głud przesypiała cieszyłam sie ze spokojne dziecko. a i w sierpniu tesciowa mąz i ciccia z ich strony na imprezie rodzinnej podsumowali moje starania cyt.."Anetka nie ma wogóle instynktu maciezynskiego powinniscie sie zając mała bo ona na matke sie nie nadaje ..." chciałam na pół etetu wrócic do pracy co podsumowano ..."dziecko to nie zabawka która jak jej sie znudziła to rzuca ja w kąt .... " a w domu tescie zabronili mi wprowadzenia opiekunki i zagrozili odcieciem pomocy finansowej(mąz studjuje) a to olbrzymi dom na który mnie nie stac i mieszkałam tam ze oni pomagali finansowa ale potem chcieli zadzic i tak to sie zaczeło mą mi te rewelacje powtórzył jako własne słowa i sypło sie i miedzy nami..... ale Wam zanudzam przepraszam ale tylko to forum mam...
 
Cześć dziewczyny :)
Mądre rzeczy piszecie. Ja przeszłam przez to samo, ale musiałam sobie jakoś sama poradzić. Na szczęście jakoś się udało. Sama nie wiem jak.
Zaczęło się od tego że pod koniec ciąży trafiłam na patologię ponieważ byłam tydzień po terminie. Tam po prostu położyli mnie i kazali leżeć.Nikt mi nic nie mówił mi przez tydzień, lekarze nie interesowali się pacjentkami. Miałam już dosyć tego leżenia i tej niewiedzy.Wreszcie po rozmowie ze znajomą która miała przyjaciela ginekologa tenże ginekolog zdecydował że muszę mieć cesarkę.Zostałam potraktowana jak przedmiot.Kazali położyć się na łóżku w sali operacyjnej, dali znieczulenie i zrobili swoje.Bardzo chciałam żeby przyszły tatuś też był przy operacji, ale w Zielonej Górze jest zakaz.Jak już lekarze zrobili swoje i przewieziono mnie na salę pooperacyjną dali mi na chwilę maleńką córeczkę.Po chwili mi ją zabrali, tatuś dziecka pojechał do domu (miałam do niego za to ogromny żal że zostawił mnie samą) a ja zostałam sama.Bez opieki i żadnej informacji o córci.I ten ogromny lęk co dalej.Leżałam i płakałam.To było okropne, zamiast się cieszyć ja byłam przerażona.Później na roomingu jeszcze gorzej.Mogłabym to wszystko opisywać godzinami.Po powrocie do domu ten ogromny lęk jak ja sobie poradzę z takim maluszkiem.Moja mam mieszka w Niemczech i wzięła specjalnie urlop żeby mi pomóc w pierwszym tygodniu.Ale z tą pomocą było tak że ona przyjechał a ja jej urlop przeleżałam w szpitalu bo ona nie mogła przełożyć terminu urlopu.Ze szpitala wyszłam w czwartek a mama w piątek wsiadła w autobus i pojechała do siebie.W poniedziałek mój narzeczony musiał iść do nowej pracy więc zostałam sama.Mała wciąż płakała a ja razem z nią.Była wyczerpana.Zamiast leżeć i regenerować się po operacji musiałam wszystko zrobić w domu bo nie miałam nikogo do pomocy.Miałam coraz gorszy nasyrój.Zaczęliśmy się kłucić.Weronika moje złe samopoczucie dostawała z pokarmem i też czuła się coraz gorzej.Ciągle płakała a ja nie wiedziałam co mam robić.Gdy mówiłam narzeczonemu że jest mi źle to on zamiast mi pomóc to odpychał mnie od siebie i mówił że muszę się pozbierać.Zostałam zupełnie sama ze swoim problemem.Wcale nie cieszyłam się że jestem mamą.Mała prawie wcale nie spała więc ja też nie.Po jakiś czterch miesiącach od porodu zaczęłam dochodzić trochę do siebie.Dziś żałuję że nie szukałam specjalistycznej pomocy.Szkoda że kobiety czują się takie osamotnione ze swoim problemem depresji poporodowej.Ja nie miałam zupełnie nikogo.To był okropny okres ale teraz wiem że nic nie jest w satnie mnie złamać i przetrwam wszystko.Mam wspaniałą córcię która jest całym moim życiem :)
To były ciężkie chwile.Choć nie miałam oparcia w moim narzeczonym to jakoś wszystko mu wybaczyłam i jesteśmy razem chociaż dużo nie brakowało żebyśmy się rozstali.Pewnie ze względu na dziecko dałam mu szansę poprawienia się.Ale tak czasami sobie myślę że może warto było by się wybrać do psychologa i porozmawiać bo to wszystko nadal we mnie siedzi, już tak nie boli ale jest nadal.
Dziewczyny pamiętajcie że rozmowa jest ważna. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Szkoda że tak późno dowiedziałam się o tej stronie bo tutaj można przeczytać tyle ciepłych słów i dowiedzieć się że nie jesteśmy same, że inne mamy też mają problemy podobne do naszych. Więc głowy do góry kochane mamy i dawajcie duuuużo miłości swoim maluszkom a jeszcze więcej miłości dostaniecie w zamian.
Kończę bo mogłabym tak pisać i pisać ...
NOVACZKA - twoje słowa uzdrawiają, dziękuję że tak pięknie piszesz :)
 
:-D :-) GRATULUJE! Tym wszystkim ktore daly sobie rade. Trzymam kciuki za te ktore borykaja sie z problemami!!!:-( Jest mi tylko smutno ze zanim przyjdzie pomoc niektore z nas sa pozostawione same sobie. I nie zrozumcie mnie zle nie to ze promuje psychiatrie ale sa takie sytuacje w ktorych nie warto i nie trzeba az tak cierpiec. Jesli taki zly okres trwa dlugo to moze jednak warto z kims porozmawiac. Przeciez z bolem zeba idziemy do dentysty, z bolem serca do kardiologa dlaczego z bolem duszy tez nie mielibysmy zglosic sie do lekarza. Czasami oszczedza to cierpienia. Ratuje zwiazek. A nawet pozwala pokochac swoje dziecko i siebie. A jak tu na forum wielokrotnie bylo podkreslane SZCZESLIWA MAMA SZCZESLIWE DZIECKO!!!!!:tak:
 
reklama
Ela, masz świetną córeczkę!
Dziękuje za komplement, ale to nie ja, to był cytat.. ja aż tak mądra nie jestem..
A Ty nie myśl, że nam zawracasz głowę. Każda wypowiedź jest cenna, zwłaszcza, ze wyszłaś z tego i mozesz być kolejnym przykładem, ze to się udaje. Brawo!
A do psychologa, jeśli możesz, to idź. No, chyba, ze masz kogoś bardzo zaufanego i możesz wszystko z siebie wyrzucuć. U mnie to był kapłan, bo ja miałam straszne problemy z wybaczeniem osobie, która mnie wpędziła w dół (nie związane z porode, ale z zawodem). Ale rozmawiałam z nim dopiero jak emocje opadły i to była rozmowa uzdrawiająco-oczyszczająca. Wybaczenie przyszło po latach, dopiero jak odbudowalam to, co zostało zniszczone. Do dziś czasem się odzywa, ale już nie pozwalam sie tak zranić.
Pozdrawiam.
 
Do góry