Hej dziewczyny!
My już połowę urlopu mamy za sobą. Wczoraj w nocy wróciliśmy, a dziś wieczorem wyjeżdżamy znowu - tym razem do dziadków na wieś. Problem z pakowaniem mam z głowy - wywaliłam wszystko z torby do pralki, a dziś zgarnę z suszarki do torby i po robocie

Mam nadzieję, że chociaż pogoda tym razem dopisze, bo w zeszłym tyg. trochę sobie z nas zakpiła - albo zimno i deszczysko, albo upał nie do wytrzymania

Zatem z wielkich planów podboju Podkarpacia zaliczyliśmy tylko mini-tour po Bieszczadach i jak zwykle zapuściliśmy się w jakieś dzikie tereny, cmoknęliśmy w znak zakazu i trzeba było zawrócic

Nie wiem co za fatum, ale zawsze, powtarzam ZAWSZE jak tam jesteśmy to zabłądzimy - albo na szlaku (bo np. powódź most zabrała) albo samochodem (bo np. remontują drogę i nie ma objazdu). Tym razem dreszcz emocji był większy, jako że Cypriano na pokładzie ;-)
Cypriano na wyjeździe zaliczył też swój pierwszy upadek z łóżka - no i - siła wyższa- kupujemy turystyczne. Na szczęście nic się nie stało, wylądował na poduszce, ale nie ma sensu ryzykowac. Co do upadków, to on już trochę ich zaliczył i niestety zawsze ta biedna głowinka się stłucze, bo niby upada na pupę, ale często leci mu też głowa - znacznie szybciej niż ja zdołam dobiec :/ U nas wszędzie panele, więc uderzenie jest dotkliwe :/
A ja na wyjeżdzie zaliczyłam swoje pierwsze...pogryzienie przez psa

Nie było to przyjemne, chociaż nogę mam całą, tylko wieeeelki siniec i mała dziura po kle. No i kupa strachu, ale podobno szczepiony był...moze i tak, bo minęły 4 dni a ja wciąż żyję i czuję się dobrze;-)
Próbowałam Was nadrobić, ale wymiękłam - aktywnośc grudniówek nie słabnie, nawet w sezonie ogórkowym;-)
Udanego wypoczynku urlopującym:-)
Na razie, bo obiad czas podawać;-)